Czy niemieckie pociski zniszczą symbol imperialnej polityki Putina? Berlin śle groźby…

polska-zbrojna.pl 1 dzień temu

Friedrich Merz, przyszły kanclerz RFN, przyznał, iż kraj pod jego przywództwem będzie gotowy przekazać Ukrainie lotnicze pociski manewrujące Taurus. Polityk zastrzegł, iż stanie się to tylko w koordynacji z partnerami europejskimi. Jeśliby do tego doszło, byłaby to wręcz drastyczna zmiana stanowiska Berlina. Niemcy hojnie wspierają Ukrainę, ale dotychczasowy kanclerz Olaf Scholz zdecydowanie odmawiał wysłania Taurusów na Wschód.

Słowa Merza padły na antenie telewizji ARD w niedzielę 13 kwietnia 2025 roku. Kilka godzin wcześniej dwie rosyjskie rakiety Iskander uderzyły w centrum miasta Sumy. Zginęły 34 osoby, ponad setka odniosła rany. Moskwa, jak zwykle w takich sytuacjach, stwierdziła, iż atakowano cele wojskowe. Tyle iż do eksplozji doszło w miejscu, gdzie przebywali cywile i to oni – także dzieci – stanowili większość ofiar. Zdaniem Merza w Sumach doszło do zaplanowanej „wyrachowanej zbrodni”. – Były dwie fale ataków, a druga nastąpiła wtedy, gdy ratownicy zajmowali się ofiarami. To odpowiedź Putina dla tych, którzy rozmawiają z nim o zawieszeniu broni – stwierdził lider CDU, który na czele niemieckiego rządu stanie w maju.

Przyszły kanclerz odniósł się w ten sposób do słów prezydenta USA (który zasugerował, iż atak na Sumy był wynikiem rosyjskiej „pomyłki”) i generalnie do polityki nowej amerykańskiej administracji wobec Rosji. Niemcy (zarówno ustępujący, jak i przyszły rząd) nie są tu wyjątkiem na tle innych europejskich państw – nie podoba im się pobłażliwe traktowanie Rosjan przez Donalda Trumpa i jego ekipę. To w takim kontekście należy umieścić deklarację dotyczącą Taurusów. Niemcy chcą ostrzejszych działań wobec Rosji i nie zamierzają tolerować ani amerykańskiej słabości (mięty Trumpa do Putina), ani rosyjskich prób negocjacji przez zbrodnie. Rosjanie w ostatnich tygodniach nasilili naloty na obiekty cywilne. Wiele przemawia za tym, iż to celowa strategia, która ma zmusić Ukraińców (i Zachód) do szybszych i większych ustępstw.

Nic nie jest przesądzone

REKLAMA

W ocenie Friedricha Merza ważne jest, by nie prezentować oznak słabości wobec Kremla. – Tylko stanowcze środki mogą wpłynąć na zachowanie Moskwy – mówił w ARD i podkreślał, iż zachodnie wsparcie powinno umożliwić Ukraińcom odzyskanie inicjatywy na polu walki. – Musimy pomóc Ukrainie, tak by Putin dojrzał ślepy zaułek tej wojny – argumentował. – Ukraińska armia musi wyjść z defensywy. Przez ostatnie trzy lata wojny mogła tylko reagować, a musi sama decydować o części tego, co się dzieje – przekonywał niemiecki polityk. W jego ocenie przejawem tej inicjatywy mogłoby być zniszczenie z użyciem Taurusów Mostu Krymskiego.

Merz błędnie nazwał przeprawę między Rosją a anektowanym przez nią Krymem „najważniejszym połączeniem lądowym”, gdy stwierdził, iż na półwyspie znajduje się większość zapasów dla rosyjskiej armii. w tej chwili sytuacja wygląda inaczej – dostawy trafiają na południowy odcinek rosyjsko-ukraińskiego frontu korytarzem lądowym, wyrąbanym przez Rosjan wiosną 2022 roku. Okupanci zbudowali tam nowe szlaki drogowe i kolejowe, biegnące bezpośrednio z rdzennie rosyjskich terytoriów. Półwysep nie jest więc logistycznym hubem, ale przez cały czas pozostaje klejnotem pośród zdobyczy putinowskiej Rosji. Most zaś jest tego triumfu ucieleśnieniem, nie może zatem zostać zniszczony. Gdyby do tego doszło, byłby to dotkliwy cios, stąd nerwowa reakcja Dmitrija Pieskowa. Rzecznik Kremla, gdy odnosił się do wypowiedzi przyszłego kanclerza, stwierdził, iż przekazanie Taurusów Ukraińcom doprowadzi „do dalszej eskalacji”.

Oczywiście, nic nie jest przesądzone. Merz uzależnia zgodę na transfer Taurusów od wyników konsultacji z europejskimi sojusznikami. Nie mówi jakimi, ale najpewniej chodzi o Wielką Brytanię i Francję, być może też o Polskę. Pierwsze dwa kraje już podobną broń na Wschód wysłały – pociski Storm Shadow/SCALP – z Warszawą zaś Berlin chciałby budować ściślejsze relacje, w tym militarne. Tak przynajmniej deklaruje Merz i jego współpracownicy. Jest mało prawdopodobne, by sojusznicy Berlina powiedzieli „nie”, a ewentualnym sprzeciwem Waszyngtonu przyszły kanclerz przejmować się nie zamierza. Zresztą nie zapominajmy, iż Trump nie cofnął pozwolenia – wydanego Kijowowi jeszcze przez administrację Joe Bidena – na atakowanie celów w Rosji z użyciem amerykańskich ATACMS. To innego rodzaju pociski (wystrzeliwane z mobilnej platformy lądowej), ale – podobnie jak pociski Storm Shadow i Taurus – również przeznaczone do rażenia celów na dalekich dystansach.

(Anty)reklama niemieckiej zbrojeniówki

Taurus to niezwykle precyzyjne rakiety o obniżonym przekroju radarowym (trudno wykrywalne), zaprojektowane do niszczenia punktowych celów umocnionych i instalacji wojskowych. Wyposażone w niemal półtonową głowicę, lecą na odległość 500 km – czyli o 100–200 km dalej niż wspomniane Storm Shadow/SCALP i ATACMS. Ich dostawy na Wschód bez wątpienia zwiększyłyby efektywność ukraińskich uderzeń na cele w głębi Federacji. Tyle iż Ukraińcy musieliby najpierw uporać się z poważnym wyzwaniem technicznym. Do przenoszenia Taurusów dostosowane są samoloty Tornado, Typhoon, F/A-18 i F-15K, a Ukraina nie dysponuje żadnym z tych modeli. Poza radzieckimi konstrukcjami (jak MiG-29, Su-27, Su-24 czy Su-25) Ukraińcy latają maszynami F-16AM/BM i Mirage 2000-5F. Dotychczas nie integrowano ich z Taurusami, ale warto pamiętać, iż zachodnia amunicja była już dostosowywana do samolotów wschodniego typu (na przykład pociski Storm Shadow przenoszone są przez Su-24). Innymi słowy, Ukraińcy i ich partnerzy mają doświadczenie w zszywaniu pozornie niekompatybilnych systemów.

O to, by taki zabieg powiódł się z Taurusami, prawdopodobnie zadbają też sami Niemcy. Spójrzmy bowiem na inne okoliczności, w jakich pojawiła się deklaracja Friedricha Merza. Padła ona kilka dni po tym, jak do mediów wyciekł protokół z wystąpienia attaché z ambasady Niemiec w Kijowie. Pod koniec stycznia tego roku relacjonował on niemieckim żołnierzom ukraińskie doświadczenia z bronią made in Germany. Generalny wniosek był taki, iż uzbrojenie to oceniane jest przez ukraińską armię jako skomplikowane, podatne na usterki, zbyt drogie i trudne do naprawienia w warunkach frontowych. Zarzuty dotyczyły najnowszych systemów, zaprojektowanych po 1991 roku, takich jak armatohaubica PzH 2000 czy zestaw obrony powietrznej Iris-T. Znacznie prostsze zimnowojenne konstrukcje, jak działo przeciwlotnicze Gepard i transporter opancerzony Marder, zebrały bardzo dobre oceny. Tak czy inaczej, takie „laurki” szkodzą wizerunkowi niemieckiej zbrojeniówki – efektywne i efektowne użycie Taurusów, na przykład do powalenia krymskiej przeprawy, z pewnością by się jej przysłużyły.

Marcin Ogdowski , dziennikarz „Polski Zbrojnej”, korespondent wojenny, autor bloga bezkamuflazu.pl
Idź do oryginalnego materiału