Dmowski - Stempowski - Izraelita Wariacje na temat żydowski WYPISY

kompromitacje.blogspot.com 6 miesięcy temu
Poniższe trzy cytaty są tak obszerne i jasne, iż komentarz wydał mi się zbyteczny. W zasadzie mógłby wystarczyć tylko pierwszy z nich, ale ponieważ niewygodne obserwacje Dmowskiego zbyt często zbywa się lekką ręką jako wyraz jego antyżydowskich obsesji, dodałem mu dla uwiarygodnienia masona Stanisława Stempowskiego. Dmowski pod ramię z Wielkim Mistrzem Wielkiej Loży Narodowej Polski - tego chyba jeszcze nie było!

Trzeci cytat to fragment redakcyjnego przeglądu prasy żydowskiej z "Izraelity" z roku 1884, organu stowarzyszenia Szomer Izrael (Strażnik Izraela), które mniej więcej wtedy przeszło na stanowisko propolskie. Tyle iż "Izraelita" po kilku latach przestał się ukazywać, a wpływy stowarzyszenia coraz bardziej słabły. Najwidoczniej nie było to wśród Żydów stanowisko popularne.

Wszędzie zachowuję pisownię źródła.

[Narodowiec [Roman Dmowski], W naszym obozie. Listy do przyjaciół politycznych, V, "Przegląd Wszechpolski", maj 1901, nr 5, s. 276-277]

Przed rokiem 1863, gdy żywioł polski, acz będący w mniejszości liczebnej, panował kulturalnie i społecznie w kraju, inteligentne jednostki, wybijające się po nad tłum żydowski, polszczyły się, objawiając choćby często solidarność ze sprawą polską. Gdy wszakże powstanie dało sposobność do zmiażdżenia dotychczasowych panów kraju, gdy część ludności polskiej poprostu wytępiono lub wysiedlono, gdy inną część zrujnowano materyalnie, gdy pozostałą resztę skrępowano pętami praw wyjątkowych, a Litwę i ziemie ruskie zalano zastępami działaczy moskiewskich, polskość straciła na długo swą siłę atrakcyjną, a natomiast stała się pochyłem drzewem, na które... choćby żydzi skaczą. Jakkolwiek prawodawstwo rosyjskie najwyraźniej i najboleśniej żydów prześladuje, a społeczeństwo moskiewskie zachowuje się względem nich z wyjątkową nienawiścią i pogardą - bo rzadki jest wypadek Moskala, któryby swego wstrętu do żydów na każdym kroku nie manifestował - stanowisko Rosyan, jako żywiołu panującego wystarczyło, by żydów pociągnąć i skłonić do głoszenia z początkującą dumą, przy gardłowem wymawianiu dźwięku "r" - "my russkije"!

Wobec tego nad sprawą zachowania się naszego wobec inteligencyi żydowskiej w Kraju Zabranym nie mamy potrzeby się zastanawiać. Jest to żywioł tak dobrze wrogi, jak moskiewski, nie przedstawiający wprawdzie Rosyi urzędowej, ale często tem szkodliwszy w życiu społecznem.

Podobnie przedstawia się stanowisko inteligencyi żydowskiej w zaborze pruskim. Tam wprawdzie żywioł polski był i jest silniejszy, niż w Kraju Zabranym, siedząc na znacznym obszarze ziemi mniej więcej zwartą masą, ale zato niemczyzna literacka jest dla żydów tylko wzniesieniem się o szczebel po nad żargon, a kultura niemiecka z widoczną wyższością swoją w najbardziej powierzchownych, najdostępniejszych dla żydów sferach, musiała być czynnikiem bardzo pociągającym, nie mówiąc już o tern, iż pewne pokrewieństwo charakteru także swój wpływ wywarło. Pomimo to wszystko i tu stanowcze przejście żydów na stronę niemiecką nastąpiło dopiero po wypowiedzeniu przez rząd pruski zajadłej walki eksterminacyjnej żywiołowi polskiemu, czemu towarzyszyło stworzenie w kraju niesłychanie uprzywilejowanego stanowiska dla Niemców. Dla żydów, naturalnie, dogodniejsze było miejsce po stronie uprzywilejowanej, zajęli je oni skwapliwie i choćby wzięli udział w walce przeciw Polakom, dostarczając częstokroć najzajadlejszych hakatystów. Szczęściem żywioł żydowski, nęcony przez Berlin i wielkie miasta handlowe, przerzedza się w kraju coraz bardziej i dziś już nie stanowi poważnego odsetku (2-2,5), mając tylko pewien wpływ w miastach dzięki swej materyalnej pozycyi.

W Galicyi, która przeszła szybki przewrót warunków politycznych, gdzie żywioł polski z prześladowanego stał się względnie panującym, odpowiednia przemiana nastąpiła i w stanowisku żydów. Skłonni za czasów germanizacyi kraju do zajęcia tego stanowiska, co w zaborze pruskim, choćby w dobie autonomicznej zamanifestowali oni swą niemieckość, wybierali członka niemieckiej lewicy do Rady Państwa z Kołomyi, utrzymali język niemiecki, jako wykładowy, w gimnazyum brodzkiem, nie mówiąc już o całem mnóstwie mniej wyraźnych ale niemniej ważnych objawów. Z czasem wszakże spolszczenie administracyi kraju, szkoły polskie, wreszcie odzyskanie przez żywioł polski należnego mu stanowiska społecznego zrobiły swoje, i język polski począł się gwałtownie upowszechniać nietylko śród inteligencyi żydowskiej, ale w zachodniej części kraju choćby śród żywiołów półinteligentnych.

[Stanisław Stempowski, Pamiętniki 1870-1914, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1953, s. 222-223; wyróżnienia moje]

Powiózł nas oczywiście Posner [Stanisław Posner, działacz socjalistyczny] na resztki rolniczych kolonii żydowskich, stworzonych przed laty przez jego dziada w celach asymilacyjnych. Pozostało tylko paru kolonistów, reszta rozpierzchła się i uciekła do miasta. Podjeżdżając do Rachelinek zobaczyliśmy przy drodze chodzącego za dwiema bronami brodatego Żyda w chałacie, konie prowadził wyrostek. Zatrzymaliśmy się czekając, aż się zbliżą do drogi. Posner pozdrowił "Szczęść Boże!", na co Żyd odpowiedział "Panie Boże zapłać!". Na skinięcie podszedł do bryczki, pokłonił się po chłopsku czapką do kolan; zobaczyłem na ogorzałej twarzy jasne błękitne oczy i spłowiałe od słońca uwłosienie, jakie miewają chłopskie dzieci. Na jakieś zapytanie odrzekł: "Jak Bóg da doczekać na święty Jan". Z mieszczucha Żyda pozostał tedy tylko chałat i broda - ziemia zrobiła swoje. [...]

Opowiadał nam Posner [sam pochodzenia żydowskiego] o przykrościach, jakie go spotykają ze strony Żydów miejscowych. Zaczęło się to po śmierci matki, osoby bardzo dobroczynnej, z powodu domu modlitwy, który stał w sadzie niedaleko dworu i służył dawniej całemu osiedlu, a z zamknięciem fabryki i rozproszeniem się kolonistów stał pustką. Dla kilku pozostałych rodzin nie warto było utrzymywać bóżnicy i Posner postanowił ją rozebrać. Stosunki z gminą żydowską w Płońsku zaostrzyły się i doszło do tego, iż - jak mi opowiadał potem Krzywicki - kiedy przejeżdżał z Posnerem przez Płońsk, to rzucano w nich kamieniami. Następnie na cmentarzu żydowskim w Płońsku wykopano i wyrzucono za bramę pomnik matki Posnera, a gdy ten zaskarżył zarząd cmentarny do sądu, żydzi tłumaczyli się przed sędzią, iż usunęli pomnik dlatego, iż napis był na nim w języku polskim. Na zapytanie sędziego Rosjanina, w jakim języku chcieli mieć napis, odrzekli, iż w rosyjskim. I co z tym światem fanatyków, zdemoralizowanych odwieczną niewolą, prześladowaniami i okłamywaniem wszelkiej władzy miał ten szlachetny człowiek wspólnego!

Do słów "ziemia zrobiła swoje" Stempowski dodał jeszcze obszerny przypis, w którym spod stanowiska ideologicznego, a priori niezmiernie życzliwego Żydom, przebija jednak smutniejsza rzeczywistość. Z obserwacji Stempowskiego wynika bowiem, iż antysemityzm nie był jakąś irracjonalną fobią, ale wyrósł z realnego konfliktu. Nie był przyczyną tego konfliktu, ale skutkiem. "Drapieżne litwactwo" jako aktywne narzędzie rusyfikacji - tak ostro choćby Dmowski nie pisał. Jaką straszną krzywdę Żydom i nam wyrządziło sztuczne nagromadzenie u nas wypędzonych z Rosji zruszczonych Żydów, nie poczuwających się tu do żadnych obowiązków obywatelskich. Drapieżne litwactwo, potem syjonizm, czyli fanatyczne "endectwo" żydowskie zniszczyło cały dorobek asymilacyjny od frankistów, reform Wielopolskiego do ostatniego powstania i rozpaliło dwa zdziczałe fanatyzmy nacjonalistyczne - nasz i ich. Właśnie w tym czasie byłem świadkiem najazdu na Warszawę Żydów rosyjskich, wypędzonych z Moskwy przez w. ks. Sergiusza w liczbie około 30 tysięcy. Wykupili oni całe ulice domów i place, nabudowali kamienic w najgorszym guście, mówili tylko po rosyjsku, bo po polsku nie umieli, i samym aktem swego istnienia przyczyniali się do rusyfikacji miasta. Taki bogacz Dawid Przeworski, w którego domu mieszkałem, wyjeżdżał na miasto dwukonnym powozem, na koźle siedział kuczer z wywatowanym zadem i pawimi piórami na rosyjskiej czapie. Drażniło Polaków to rzucające się w oczy bezceremonialne zachowanie się przybyszów nie liczących się z tym, iż stąpają po bruku zalanym tylokrotnie męczeńską krwią podbitego narodu. Drażniło to i Żydów miejscowych, którzy toczyli na gruncie gminy wyznaniowej zaciętą z przybyszami walkę. Te nastroje wyzyskała umiejętnie dla swoich celów endecja, rzucając i rozdymając teoretycznie hasło antysemityzmu, który następnie podczas wyborów do Dumy pozyskał jakby swe praktyczne uzasadnienie i odtąd aż do dni naszych stał się częścią składową duszy kołtuna polskiego.

[Sprawy krajowe, "Izraelita", nr 3, 7 grudnia 1884]

- W Brodach znowu pojawiła. się czcionkami hebrajskimi gazeta p. t. "Bürgerliche Zeitung", organ dla handlu i przemysłu, z którego obszernego programu podajemy ustęp, świadczący o zwrocie, jaki w zapatrywaniach mieszkańców tego grodu zaszedł. Przedstawiwszy opłakany stan miasta, tak pisze "Bürgerliche Zeitung": Z drugiéj strony wypada podnieść fakt, iż największa część mieszkańców naszego miasta jeszcze zawsze jest tego zdania, iż Brody tylko geograficznie należą do Galicyi. Sądzą oni, iż nasze miasto stanowi niemiecką kolonią w polskim kraju, a co najgorzéj, iż temu separatyzmowi w tym stopniu hołdują, źe uważają siebie za zastępców partyi niemieckiéj w Galicyi. Nasza młodzież wszystkiego by się chętnie uczyła, tylko nie języka kraju tego, w którym się urodziła. Jest choćby wielu takich uczniów, którym w szkole najlepsza jest dana sposobność nauczania się języka polskiego, którzy atoli po ośmioletniéj nauce nie są w stanie w nim wysłowić się należycie. Lepiéj znają oni łacinę i grekę, niż język macierzyński, bo nikt przecież o tém powątpiewać nie może, iż język polski powinien być naszym językiem ojczystym, a o ile dotąd inaczéj było, jest to winą naszych ojców, za co w tej chwili pokutować musimy.
Idź do oryginalnego materiału