Jak blisko jest pokój w Ukrainie?
Pokój jest niestety bardzo odległy, ponieważ stanowiska Ukrainy i Rosji zasadniczo się różnią. Ukraina nalega na ścisłe przestrzeganie kluczowych aspektów prawa międzynarodowego. Federacja Rosyjska ma inne podejście, uważa, iż może nie ponosić odpowiedzialności za akt agresji.
W wywiadzie dla amerykańskiego podcastera Lexa Fridmana wypowiedzi prezydenta Zełenskiego brzmią tak, jakby Ukraina była gotowa zrzec się terytorium, jeżeli w zamian otrzyma twarde zachodnie gwarancje bezpieczeństwa.
Ukraiński prezydent mówi coś innego. Mówi, iż Ukraina jest oczywiście gotowa na pokój jako taki, ale pokój oparty na uczciwych warunkach. Oczywiście Ukraina jest gotowa do negocjacji, ale tylko wtedy, gdy Rosja zostanie do nich zmuszona. Przymus, a nie zaproszenie. Kiedy Rosja straci ekonomiczną opłacalność wojny. Kiedy Rosja zda sobie sprawę, iż musi zapłacić cenę za tę wojnę.
Każdy, kto wierzy, iż pokój jest możliwy tylko kosztem Ukrainy — iż Kijów musi z czegoś zrezygnować, podczas gdy Rosja wygrywa w tej wojnie — kwestionuje cały globalny porządek prawny. Wtedy otwarcie mówi się, iż nie ma już prawa międzynarodowego, a agresorzy nie muszą płacić ceny, dopóki prowadzą wojnę agresji do końca. Pozwolę sobie dodać jeszcze jeden punkt, abyście w Niemczech byli świadomi jednej rzeczy.
Proszę.
Federacja Rosyjska przemodelowała swój kraj, nie jest już krajem, z którym Niemcy współpracowały w biznesie przez dziesięciolecia. Federacja Rosyjska jest klasycznym militarystycznym, autorytarnym państwem. I tak, jeżeli ta wojna zakończy się niesprawiedliwie, Europa będzie musiała żyć w ciągłym stanie ryzyka. Rosja będzie prowokować inne kraje, ingerować w procesy wewnętrzne i angażować się w sabotaż na dużą skalę. Czy kraje europejskie, w tym Niemcy, są gotowe na znaczny wzrost niestabilności i chaosu na kontynencie europejskim?
Czy z punktu widzenia Ukrainy członkostwo w NATO jest podstawowym warunkiem wstępnym negocjacji, czy też może ona pozostać przy gwarancjach bezpieczeństwa ze strony poszczególnych krajów?
Gwarancje bezpieczeństwa powinny być zaprojektowane w taki sposób, aby Rosja zrozumiała, iż ma więcej do stracenia niż do zyskania w przypadku kolejnego ataku. Czym więc są gwarancje bezpieczeństwa? Albo-albo. Albo jest to NATO — sojusz obrony zbiorowej — albo istnieją inne gwarancje bezpieczeństwa. Powinny one obejmować nie tylko prawny zakaz prowadzenia wojny, ale także umowy dwustronne, podobne do tych między USA a Izraelem.
Umowy dwustronne oznaczają na przykład ustanowienie baz rakietowych na terytorium Ukrainy, wyposażonych w pociski o odpowiednim zasięgu, aby móc natychmiast odpowiedzieć uderzeniami na infrastrukturę wojskową na terytorium Rosji w przypadku ataku ze strony Moskwy. Umowa mogłaby również obejmować systemy obrony przeciwrakietowej. Gwarancje bezpieczeństwa muszą być dobrze przemyślane i skuteczne logistycznie. Po raz kolejny nie mówimy o prawnym zakazie wojny z Rosją, jak to zostało sformułowane w memorandum budapeszteńskim, które gwarantowało Ukrainie jedynie pewien poziom bezpieczeństwa. Zamiast tego potrzebne są odpowiednie środki, które stworzą konkretną konstrukcję, na przykład pod pojęciem „bazy rakietowej” i „zamkniętej przestrzeni powietrznej”.
Kanclerz Olaf Scholz niezależnie dążył do rozmów z Putinem pod koniec 2024 r. Dlaczego ta rozmowa telefoniczna tak bardzo zdenerwowała Kijów?
To nie jest kwestia emocji, ale obiektywnej analizy. Oczywiście pan Scholz, jak każdy inny szef rządu, ma prawo suwerennie decydować, z kim i jak się komunikuje. Kluczową kwestią jest jednak to, czy ten rodzaj komunikacji zachęca Rosję do zwiększenia tempa tej wojny. To sygnał dla Putina, iż ludzie są gotowi przegrać, zaakceptować jego warunki lub się na nie zgodzić. Wzmacnia to jego wizerunek jako globalnego gracza. Może wierzyć, iż zwiększenie presji, takie jak użycie dodatkowej broni lub dodatkowe ataki rakietowe, zmusi drugą stronę do kapitulacji po kilku kolejnych krokach.
Ukraina od miesięcy znajduje się w defensywie na prawie wszystkich frontach i traci terytorium. Czy zgadza się pan z moją oceną, iż Kijów rozpoczyna ten rok osłabiony militarnie?
Ta wojna trwa już od trzech lat. Niestety, w tym czasie Ukraina nie otrzymała niezbędnego skonsolidowanego wsparcia wojskowego, podczas gdy Rosja została wzmocniona dzięki sojuszowi z Iranem i Koreą Północną. Czego brakuje? Wciąż brakuje elementów systemu obrony przeciwrakietowej. Pociski rakietowe, bomby kierowane i drony uderzają każdej nocy, co jest oczywiście emocjonalnym obciążeniem dla Ukrainy. Brakuje również rakiet dalekiego zasięgu, amunicji, pocisków i innych zasobów.
Rosja nie walczy jakością czy technologią, ale ilością. Ukraina nie ma wystarczających zasobów, aby zniszczyć wszystko, co wystrzelą Rosjanie. Pomimo ogromnych strat Moskwa postępuje w różnych kierunkach poprzez masową i ilościową presję. Ta presja, w połączeniu z codziennym widokiem umierających rosyjskich żołnierzy, ale ich nieustannym postępem, wzmacnia tło emocjonalne. Jaki wybór ma Ukraina? To albo-albo.
Albo przegrać wojnę i być świadkiem, jak Rosja — co już widać na okupowanych terytoriach — popełnia celowe ludobójstwo na obywatelach Ukrainy, podsycane fundamentalną nienawiścią do ukraińskiej państwowości. Albo się bronić. Więcej zasobów zmieniłoby sytuację na froncie, ale nie ma alternatywy dla obrony.
Działania wojenne w obwodzie donieckim, grudzień 2024 r.
Przede wszystkim Ukrainie brakuje żołnierzy piechoty. Na froncie wschodnim mówiono nam o dysproporcji jeden do sześciu. Jak bardzo bolesny jest ten brak?
Jeśli wróg ma przewagę liczebną, wojnę można wygrać tylko dzięki przewadze technologicznej. Nie można wykorzystać siły swojej armii do walki z siłą armii Rosji, która nie jest krajem skutecznym militarnie, pomimo wszystkich zapewnień rosyjskich przywódców. Wygrać można tylko przy użyciu wysokiej jakości broni na odpowiednią skalę. Dlatego kolejność jest następująca: broń i więcej broni, a dopiero potem inne kwestie związane z mobilizacją.
Zeszłej jesieni Ukraina przyciągnęła uwagę ofensywą lądową na terytorium Rosji. Od tego czasu Rosja odzyskała ponad połowę terytorium i istnieją wątpliwości co do działań Kijowa. Jak ocenia pan tę ofensywę?
To absolutnie ważna operacja, która przez cały czas ma wiele sensu. Federacja Rosyjska chciała wykorzystać obwód kurski jako platformę do ataku na obwody czernihowski, sumski i północną część obwodu charkowskiego, skoncentrowała tam szereg swoich zasobów. Atak na Kursk odepchnął tę masę, tak iż Kreml prowadzi teraz wojnę na tym terytorium, a nie tylko na terytorium Ukrainy.
Drugim celem wojskowym, który został osiągnięty, jest to, iż w regionie Rosja koncentruje dużą liczbę swoich rezerw. Na stałe stacjonuje tam od 30 do 35 tys. żołnierzy i podejmowane są próby budowy fortyfikacji i obrony. Gdyby nie operacja kurska, wszystkie te siły znajdowałyby się dziś na terytorium Ukrainy. Są też zadania polityczne, które pokazują, iż Rosja nie jest w stanie bronić swojego terytorium. Że wojna może toczyć się w całości na terytorium Rosji, iż Federacja Rosyjska jest całkowicie obojętna wobec swoich obywateli, iż obywatele są zszokowani. Takie są społeczno-polityczne konsekwencje tej operacji.