W kameralnym spektaklu Teatru im. Jaracza w Łodzi spotyka się dwoje zagubionych życiowych rozbitków. Jest 1948 rok. Zaledwie przed chwilą skończył się koszmar wojenny. Anna, Niemka, która chce nauczyć się hebrajskiego, trafia do małej piwniczki, w której mieszka stary rabin Chaim.
Nauczyciel nie tylko jest nieufny, ale zdecydowanie nie chce się podjąć zadania. Początkowo reaguje na młodą kobietę wręcz agresywnie, ale z czasem nauczanie hebrajskiego staje się dla niego misją. Oboje, mimo różnic, jakie ich dzielą, zbliżają się do siebie i stają się sobie bliscy.
Chaim to zgorzkniały nauczyciel, który stracił całą rodzinę podczas wojny. Przetrwał mrok Holocaustu, ale utracił wiarę w Boga i ludzi. Anna to kobieta, która miała trudne dzieciństwo, brutalnego ojca, a w czasie wojny pracowała w obozie jako pracownica administracyjna oprawców. Odkrywanie własnych tajemnic połączy tych dwoje w przedziwną, efemeryczną przyjaźń, pełną ran i bólu.
To spektakl o tym, iż wojna i jej okropieństwa nie kończą się wraz z zaprzestaniem walk. Gdy milkną czołgi, wojna trwa dalej w ludziach, których pogruchotała duchowo. Traumy wojenne tkwią w bohaterach dramatu przez lata jak drzazgi.
Ron Elisha stworzył sztukę wielowymiarową. Podczas gdy rabin wyjaśnia Annie, iż bycie Żydem to wieczne cierpienie, Żydzi w Palestynie dostarczają Palestyńczykom smaku wojennej pożogi. Elisha ustami bohaterów zdaje się zadawać pytania o to, czy podczas wojny (każdej wojny) możliwe jest zachowanie człowieczeństwa. To tematy dotyczące granic dobra i zła. Dzięki tym trudnym i nieoczywistym pytaniom sztuka staje się na wskroś współczesna i aktualna.
Widz ma szansę poznać tajniki alfabetu hebrajskiego i zrozumieć głęboką symbolikę każdej litery, która potrafi oznaczać wiele więcej niż przypisany jej emblematyczny sens.
To też historia o podróży. Tak adekwatnej żydowskiemu losowi. Z jednej strony to podróż przez filozofię i duchowość, a z drugiej wiadomo, iż Anna jest w tej piwnicy Chaima tylko na chwilę, iż ucieka. Los żydowski to los wędrowników, wygnańców, uchodźców bez ziemi. Los narodu, który niby wszędzie jest u siebie i jednocześnie nigdzie.
Niedawno obchodziliśmy 80. rocznicę wyzwolenia obozu zagłady w Oświęcimiu. Wielokrotnie przy tej okazji cytowano słowa Mariana Turskiego o tym, iż Auschwitz nie wziął się znikąd. W latach trzydziestych w Niemczech paliły się wszystkie lampki ostrzegawcze, ale zignorowano ten sygnał.
Gdy widzimy, jak dziś Elon Musk najpierw macha ręką w charakterystyczny dla faszystów sposób, a potem wspiera skrajną, antypolską i antyeuropejską prawicę w Niemczech, warto obejrzeć nie tylko spektakl na Małej Scenie Teatru Jaracza, ale także zastanowić się nad pytaniami, jakie uporczywie zadają nam autor sztuki i twórcy przedstawienia.