"Fałszywa flaga na horyzoncie? Dziwny przypadek zniszczonego rosyjskiego radaru nuklearnego"

grazynarebeca.blogspot.com 5 miesięcy temu

AUTOR: TYLER DURDEN

PIĄTEK, CZE 07, 2024 - 04:30
Autor: Brandon Smith za pośrednictwem Alt-Market.us,



Jeśli przyjmiemy fundamentalną prawdę, że Ukraina jest niczym więcej niż zastępczym polem bitwy między Rosją a Zachodem, to można powiedzieć, iż III wojna światowa już się rozpoczęła. Do tej pory władze zadowalały się ograniczaniem sytuacji głównie do Ukrainy, ale ostatnie wydarzenia sugerują, iż sytuacja niedługo się zmieni. Coś bardzo dziwnego dzieje się na froncie nuklearnym pomiędzy NATO a Rosją i uważam, iż być może nadszedł czas, aby rozważyć możliwość, iż szykuje się zagrożenie fałszywą flagą.





W ciągu ostatnich dwóch tygodni Ukraina przypisała sobie co najmniej dwa oddzielne uderzenia na osobliwe cele – rosyjskie stacje radarowe "za horyzontem" przy użyciu dronów o imponującym zasięgu lotu wynoszącym co najmniej 1200 mil.

Do tej pory ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji były niezwykle rzadkie. Skąd więc te specyficzne stacje radarowe?

Stacje Woroneż-DM znajdowały się poza miastem Orsk i obwodem krasnodarskim (Armawir); z dala od linii frontu w Ukrainie. Ataki są okrzyknięte najdalszym atakiem Ukrainy w głąb Rosji, ale korporacyjne media zignorowały szersze implikacje tej sytuacji.

Jest prawdopodobne, iż użyte drony były pochodzenia amerykańskiego lub europejskiego.

NATO (do ostatnich kilku dni) egzekwowało surowe ograniczenia dotyczące tego, w jaki sposób ich broń może być używana przez Ukrainę.

Drony dalekiego zasięgu i pociski manewrujące uderzające w cele głęboko w Rosji wywołują poważny odwet, w tym groźbę odpowiedzi nuklearnej.

To powiedziawszy, martwi mnie nie tyle użyta broń, co konkretne cele, które rzekomo wybrała Ukraina.

Rosyjskie pozahoryzontalne systemy radarowe mają zasięg wykrywania co najmniej 6000 mil (rzeczywisty zasięg jest utajniony) i skanują specjalnie w poszukiwaniu pocisków balistycznych na dużych wysokościach.

Nie są one przeznaczone do wykrywania niżej lecących pocisków manewrujących średniego zasięgu (ATACMS) i dronów.

Oznacza to, iż dwie stacje zniszczone przez ukraińską broń mają działać jako system wczesnego ostrzegania przed atakiem nuklearnym.

Ukraińcy rzekomo przeciwstawili się restrykcjom NATO, nie raz, ale dwa razy, aby namierzyć systemy radarowe, które nie mają z nimi nic wspólnego.

W rzeczywistości tablice znajdują się na stałych pozycjach i żadna z nich nie była w rzeczywistości wymierzona w Ukrainę, były skierowane na północ i południowy zachód Rosji. Radar Armawir został zbudowany w 2009 roku, aby wypełnić lukę powstałą w wyniku utraty radarów na Ukrainie, a także miał zastąpić starszy radar Daryal w Gabali.

Co ciekawe, "fani poszukiwań" Armavir i Orsk obserwują niebo głównie nad Bliskim Wschodem, w tym Izraelem, oraz dużą częścią Europy, w tym Szwajcarią.

Zamiast atakować najważniejsze zasoby strategiczne, takie jak rafinerie ropy naftowej czy składy amunicji, rosyjska obrona nuklearna jest systematycznie ograniczana. Dlaczego?

Ważne jest, aby zrozumieć, iż tego rodzaju uderzenie w głąb Rosji wymaga skomplikowanego planowania i logistyki.

Nie da się tego osiągnąć bez tajnych danych wywiadowczych na ziemi, a także bez pomocy nadzoru satelitarnego.

Ukraina jest całkowicie zależna od satelitów i danych wywiadowczych NATO;

Żadne takie uderzenie nie byłoby możliwe bez zaangażowania NATO.

Co więcej, używane drony musiałyby mieć zdolność do unikania systemów wczesnego wykrywania i pozostawania w ukryciu przez tysiące mil.

Tego rodzaju technologia pochodzi głównie z Zachodu.

Innymi słowy, nie ma mowy, aby te ataki zostały przeprowadzone przez Ukrainę bez szerokiej pomocy i aprobaty ze strony dowództwa USA lub Europy.

Kwestionuję pogląd, iż ukraiński pilot choćby zdalnie pilotował drony.

Mówimy o jednych z najpilniej bronionych stacji radarowych w całej Rosji.

Dlaczego to wszystko ma znaczenie?

Zastanówmy się nad brzydkimi realiami...

Po pierwsze, atak na rosyjską obronę nuklearną może sprawić, iż Kreml uwierzy, iż jest przygotowywany do ataku nuklearnego. Dlaczego inaczej ich radar balistyczny miałby zostać wyróżniony? Oznacza to, iż będą w stanie podwyższonej gotowości na ewentualną wymianę nuklearną. Niedobrze.

Po drugie, stacje Woroneż-DM są wykorzystywane do identyfikacji FAŁSZYWIE POZYTYWNYCH alarmów o ataku nuklearnym. Oznacza to, iż jeżeli przeciwko Rosji zostanie użyta broń, która naśladuje pocisk balistyczny na dużej wysokości, jej zdolność do wykrycia, iż NIE jest to broń nuklearna, została zmniejszona. Mogą wystrzelić własne głowice w odpowiedzi na uderzenie nienuklearne (fałszywe uderzenie lub fałszywa flaga).

Po trzecie, Armawir i inne stacje mogłyby być wykorzystywane do rejestrowania aktywności rakiet balistycznych daleko poza rosyjską przestrzenią powietrzną (w miejscach takich jak Bliski Wschód). Możliwe, iż te uderzenia miały na celu oślepienie Rosji i powstrzymanie jej przed wykryciem zdarzeń rakietowych, które nie są związane z wojną na Ukrainie.

Po czwarte, możliwe jest, iż NATO i Ukraina uważają, iż demontaż radaru wysyła sygnał, iż jeżeli Rosja zagrozi atakiem nuklearnym, może zostać uderzona jako pierwsza. Oznacza to jedynie, iż Rosja nie da ostrzeżenia, po prostu wystrzeli.

Po piąte, sam atak na Armawir spełnia warunki, które rosyjski rząd postawił publicznie w 2020 r. dla działań, które mogą wywołać nuklearne uderzenie odwetowe. Rosyjska sieć wczesnego ostrzegania jest częścią szerszej postawy odstraszania nuklearnego tego kraju.

Zgodnie z opublikowanymi w 2020 r. Podstawowymi zasadami polityki państwowej Federacji Rosyjskiej w zakresie odstraszania nuklearnego Kremla "warunki określające możliwość użycia broni jądrowej" obejmują każdy "atak przeciwnika na krytyczne obiekty rządowe lub wojskowe Federacji Rosyjskiej, którego zakłócenie podważyłoby działania sił jądrowych".

Do tej pory nic nie wskazywało na to, w jaki sposób Rosja podejmie działania odwetowe, ale zastanówmy się nad okolicznościami na froncie.

Ukraińska obrona jest cienka i brakuje jej siły roboczej potrzebnej do utrzymania najbardziej elementarnych mocnych punktów. Jak zauważyłem w zeszłym miesiącu, linia frontu na Ukrainie zostanie niedługo przekroczona, prawdopodobnie tego lata, gdy Rosja otworzy nowe natarcie ofensywne na północy w pobliżu Charkowa.

Kraje NATO twierdzą teraz, iż popierają użycie przez Ukrainę broni dalekiego zasięgu w Rosji. Oznacza to, iż główne obszary metropolitalne Ukrainy będą przedmiotem rosyjskich ataków dalekiego zasięgu, których Rosja w większości unikała. Należy również zwrócić uwagę na potencjalne użycie bomb termobarycznych (bomb próżniowych) przez Rosję; Są to broń masowo niszcząca, której do tej pory nie było na polu bitwy (poza niezweryfikowanymi doniesieniami).

Zachód wysyła Rosji sygnał, iż nie pozwoli Ukrainie przegrać, nie będzie dążył do rozwiązań dyplomatycznych, a jeżeli Rosja zacznie zdobywać znaczące tereny, wszystko jest dozwolone. Czy dotyczy to również broni nuklearnej? Trudno powiedzieć.

Podejrzewam, iż establishment chce stworzyć scenariusz, w którym Rosja będzie przesadnie reagować na jakieś wydarzenie, albo opinia publiczna będzie wierzyć, iż Rosja jest uzasadnionym zagrożeniem nuklearnym dla Zachodu. Istnieje również możliwość z zewnątrz, iż Rosja nie może monitorować przyszłego incydentu balistycznego na Bliskim Wschodzie.

Atak radarowy zbiegł się w czasie z planowaną na 15 czerwca ukraińską "konferencją pokojową" w Szwajcarii.

Chociaż główni przywódcy z USA, Chin i Europy nie wezmą w nim udziału (a Rosja nie jest zaproszona), szczyt jest przez cały czas soczystym celem dla fałszywej flagi, a tym samym zjednoczenia zachodnich interesów wokół większej wojny z Rosją. Nie twierdzę, iż sama konferencja zostanie zaatakowana, ale poważny atak podczas konferencji może zostać wykorzystany do sprzedania idei całkowitej interwencji NATO.

Jeśli celem jest rozszerzenie wojny, to wszelkie postrzegane działania wojenne wymierzone w konferencję mogą być również wykorzystane jako pretekst do zebrania poparcia społecznego. Fakt, iż tak wielu światowych przywódców, w tym Biden, odmawia pokazania się, czyni to jeszcze bardziej wątpliwym.

Bardzo wątpię, by establishment chciał wywołać globalną wojnę nuklearną. Mają wszystko do stracenia i bardzo kilka do zyskania. Spędzili większą część ubiegłego stulecia na budowaniu jednej z najbardziej skomplikowanych sieci kontroli ekonomicznej i politycznej w historii ludzkości. Nie sądzę, żeby byli szczęśliwi, widząc, jak to wszystko wyparowuje w mgnieniu oka. To powiedziawszy, ograniczone zdarzenie nuklearne może dobrze służyć ich interesom.

W chwili, gdy piszę te słowa, wiele rządów, w tym rząd francuski, wzywa do rozmieszczenia wojsk europejskich na Ukrainie.

Niektórzy przywódcy polityczni chcą, aby pojechali jako "doradcy" i szkoleniowcy. To jest dokładnie to, co Stany Zjednoczone zrobiły tuż przed wysłaniem do Wietnamu rozległych sił wojskowych. Pamiętacie incydent pod fałszywą flagą w Zatoce Tonkińskiej?

Dzieje się tu coś bardzo dziwnego. Nie mam wątpliwości, iż III wojna światowa jest zamierzonym rezultatem konfrontacji między NATO a Rosją na Ukrainie.

Pytanie brzmi, w jaki sposób zamierzają zaaranżować ten wynik, jednocześnie przekonując amerykańską i europejską opinię publiczną do przyłączenia się do wysiłku wojennego?

Potrzebują poważnej fałszywej flagi.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Idź do oryginalnego materiału