Fiasko rozmów pokojowych. Dla Donalda Trumpa nie będzie to osobista porażka. Musi tylko znaleźć kozła ofiarnego

news.5v.pl 4 godzin temu

Minęły trzy miesiące od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu, a w Ukrainie nie nastąpił żaden przełom w kierunku pokoju. Rozmowy między Waszyngtonem a Moskwą skupiły się niemal wyłącznie na naprawianiu stosunków dwustronnych, podczas gdy próby zapewnienia choćby ograniczonego zawieszenia broni — czy to na Morzu Czarnym, czy wokół infrastruktury energetycznej — spełzły na niczym.

Prawdą jest, iż Trump nie „oddał Ukrainy Putinowi”, jak wielu obawiało się po jawnym rozłamie między Zełenskim a nowym prezydentem USA, który był transmitowany na cały świat z Gabinetu Owalnego 28 lutego. Biały Dom mówi choćby o „postępach” w dialogu z Moskwą — pomimo faktu, iż liczba ofiar śmiertelnych wśród cywilów w głównych ukraińskich miastach wciąż rośnie. Rosja ze swojej strony ostrożnie sygnalizuje, iż nie należy spodziewać się realnego przełomu w sprawie Ukrainy i domaga się od Kijowa daleko idących ustępstw.

Jak dotąd nikt nie przedstawił choćby podstawowego szkicu planu pokojowego, który mógłby zadowolić Kreml i nie oznaczałby całkowitej kapitulacji Ukrainy. W obecnej sytuacji najbardziej prawdopodobnym rezultatem jest kontynuacja wojny. Ale choćby jeżeli rozmowy zakończą się fiaskiem, nie musi to przekreślić „nowego resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich.

Istnieją co najmniej trzy powody, dla których napięcia między Waszyngtonem a Moskwą prawdopodobnie złagodnieją, choćby jeżeli Kijów, Charków, Sumy, Odessa i niezliczone inne ukraińskie miasta pozostaną pod rosyjskim ostrzałem.

Ukraina schodzi na dalszy plan

Po pierwsze, dla Trumpa polityka europejska i przyszłość Ukrainy nie są priorytetami. Konsekwentnie sygnalizował on zarówno UE, jak i Ukrainie, iż choć Stany Zjednoczone wolałyby, aby wojna się zakończyła, to nie mają zamiaru odgrywać aktywnej roli w osiągnięciu porozumienia pokojowego. Zamiast tego Ameryka Trumpa przerzuca odpowiedzialność za jakiekolwiek przyszłe porozumienie i jego egzekwowanie na Europejczyków.

To pozwoliłoby mu ograniczyć swoje zaangażowanie w sprawę Ukrainy i skupić się na innych obszarach amerykańskiej polityki. Biorąc pod uwagę jego plany aneksji Grenlandii, deportacji miliona migrantów, prowadzenia wojen handlowych z większością świata i konfrontacji z Chinami, Ukraina może z łatwością zejść na dalszy plan.

Po drugie, Trump nie postrzega Rosji jako poważnego zagrożenia samego w sobie. W obliczu bezprecedensowej wojny handlowej z Chinami amerykański prezydent chce uniknąć zbliżenia Moskwy z Pekinem. Aby utrzymać Rosję z dala od Chin, Trump musi utrzymywać dialog z Kremlem — a to oznacza, iż najprawdopodobniej nie zwiększy presji sankcyjnej na Putina.

Po trzecie, Moskwa daje jasno do zrozumienia Waszyngtonowi, iż dwustronna agenda obu państw może wykraczać daleko poza wojnę w Ukrainie. Choć potencjał współpracy gospodarczej może być ograniczony, Rosja może okazać się przydatna, jeżeli chodzi o regulowanie kryzysów w Syrii, Izraelu i Iranie. To wszystko sprawia, iż dla Trumpa ważne jest, aby nie eskalować napięć z Putinem. choćby minimalna normalizacja stosunków może być przedstawiona jako duże osiągnięcie zarówno dla Białego Domu, jak i Kremla.

EPA/GAVRIIL GRIGOROV / SPUTNIK / KREMLIN POOL / PAP

Prezydent Rosji Władimir Putin i specjalny wysłannik USA na Bliski Wschód Steve Witkoff podczas spotkania w Sankt Petersburgu, Rosja, 11 kwietnia 2025 r.

Właśnie dlatego obie strony prawdopodobnie zastanowią się dwa razy, zanim zdecydują się na eskalację sytuacji. choćby jeżeli rozmowy pokojowe zakończyłyby się niepowodzeniem, istnieje kilka realistycznych scenariuszy rozwoju stosunków na linii USA-Rosja.

Partnerstwo bez zobowiązań

Biorąc pod uwagę obecną trajektorię, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dalsze dążenie do „resetu” bez poważnych zobowiązań po obu stronach. Aby utrzymać zaangażowanie Rosji i zachęcić Moskwę do współpracy wykraczającej poza kwestię Ukrainy, wystarczyłoby, aby USA zasygnalizowały wycofanie pomocy wojskowej i finansowej dla Kijowa oraz podjęły kroki w celu zmniejszenia obecności wojskowej w Europie.

Putin może zinterpretować te ruchy jako obiecane wyjście USA z konfliktu, co w praktyce przekształciłoby Waszyngton z przeciwnika w trudnego, ale potencjalnie użytecznego partnera — przynajmniej w niektórych kwestiach. Pełne zniesienie sankcji nie byłoby konieczne, ponieważ Moskwa rozumie, iż taki krok byłby politycznie trudny dla Trumpa. Ale wycofanie wsparcia dla Ukrainy byłoby wystarczającym powodem, by Kreml przez cały czas nazywał Trumpa „geniuszem”.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W tym scenariuszu ciężar wsparcia Ukrainy spadłby bezpośrednio na UE. Przewidując taki obrót spraw, Bruksela już pracuje nad wzmocnieniem własnych zdolności obronnych i zwiększeniem pomocy dla Kijowa. Szczerze mówiąc, Unia Europejska rzeczywiście dysponuje zasobami finansowymi, aby przez cały czas wspierać Ukrainę w trybie „aktywnej obrony”.

Jednak bez dostępu do amerykańskiego przemysłu obronnego pomoc wojskowa dla Kijowa będzie coraz trudniejsza do utrzymania. W najkorzystniejszym dla Moskwy scenariuszu Trump mógłby, idąc za przykładem Izraela, zakazać transferu amerykańskiego uzbrojenia do Ukrainy — choćby jeżeli UE byłaby skłonna pokryć koszty.

To, czy Trump pozwoli UE na zakup amerykańskiej broni dla Ukrainy, będzie zależeć nie tylko od jego relacji z Zełenskim, ale także od szerszej trajektorii stosunków USA-UE. Biorąc pod uwagę trwającą już wojnę handlową i ambicje związane z Grenlandią, trudno przewidzieć, jak ta transatlantycka dynamika będzie wyglądać za sześć miesięcy.

Relacje ograniczone do minimum

Najbardziej optymistycznym scenariuszem dla Ukrainy jest to, iż Trump, starając się złagodzić napięcia z zachodnimi sojusznikami i własnym establishmentem politycznym, zrzuci winę za nieudane rozmowy bezpośrednio na Putina, a następnie dołączy do Europy w karaniu Rosji za odmowę zakończenia największej wojny w Europie od 80 lat.

Nikt jednak nie powinien spodziewać się całkowitej zmiany światopoglądu Trumpa. Konflikt handlowy i konfrontacja z Chinami pozostaną jego głównymi priorytetami w nadchodzących latach. W najlepszym razie Kijów może liczyć na dalsze wsparcie wojskowe na obecnym poziomie, pod warunkiem iż UE weźmie na siebie większość ciężaru finansowego. W takim scenariuszu Trump może zgodzić się na nałożenie dodatkowych sankcji na Rosję i w dużej mierze zawiesić dwustronny dialog. Niemniej jednak, choćby w obliczu ponownych napięć, pewne wysiłki na rzecz utrzymania minimalnych kontaktów z Moskwą prawdopodobnie będą kontynuowane.

Jak na ironię, choćby przy najcieplejszych stosunkach między Waszyngtonem a Moskwą, największym zagrożeniem dla Rosji może być eskalacja wojny handlowej USA-Chiny, która powoduje spadek cen ropy. W efekcie Trump może pozostać „przyjacielem” Putina, jednocześnie wyrządzając rosyjskiej gospodarce więcej szkód niż jakikolwiek reżim sankcji.

Przyjaźń na przekór

Mniej prawdopodobny scenariusz zakłada, iż USA całkowicie wycofają wsparcie dla Ukrainy, stosunki między Waszyngtonem a Brukselą ulegną dalszemu pogorszeniu, a Trump będzie skłonny znacznie rozszerzyć współpracę z Rosją. Warto od razu zaznaczyć, iż potencjał takiej współpracy pozostaje ograniczony i nie należy spodziewać się dramatycznego przełomu. Moskwa nie porzuci partnerstwa z Chinami, ale może odegrać aktywną rolę w nowym porozumieniu w sprawie Iranu, wykazać się elastycznością w sprawie Syrii i zaoferować ograniczone wsparcie dla Izraela.

JUSTIN TALLIS / POOL / AFP / AFP

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i prezydent Francji Emmanuel Macron po spotkaniu podczas szczytu w Londynie, 2 marca 2025 r.

Aby wzbudzić większy entuzjazm na Kremlu, Trump musiałby znieść przynajmniej niektóre sankcje — być może te dotyczące sektora lotniczego i rosyjskiego eksportu. W zamian Moskwa mogłaby zaproponować duże wspólne projekty w Arktyce i — szerzej — odnowioną wersję „paktu o nieagresji i wzajemnym zrozumieniu”, który jasno wytyczy strefy wpływów. W ramach takiej umowy Rosja mogłaby zobowiązać się do ograniczonej neutralności w regionie Azji i Pacyfiku w zamian za powstrzymanie się USA od ingerencji w sprawy europejskie.

Kreml z pewnością ma ambicje zawarcia porozumienia na taką skalę. Dla Putina oznaczałoby to niemal postawienie znaku równości między dwoma mocarstwami.

Który scenariusz jest najbardziej prawdopodobny?

Pierwszy scenariusz — zmniejszenie napięcia przy ograniczonej współpracy — przez cały czas wydaje się najbardziej realistyczny. Nie należy jednak zapominać o tym, iż podejście Trumpa w ciągu ostatnich trzech miesięcy było bardzo chaotyczne, nieprzewidywalne i często sprzeczne z tradycyjnymi interesami USA. Jego agresywne posunięcia gospodarcze popychają globalną gospodarkę w kierunku spowolnienia, które nieuchronnie wpłynie również na Stany Zjednoczone. W listopadzie 2026 r. planowane są wybory połówkowe, a Demokraci prawdopodobnie odzyskają większość w Kongresie – a to jeszcze bardziej skomplikowałoby prezydenturę Trumpa i odwróciłoby jego uwagę od polityki zagranicznej.

Jak dotąd „reset” z Rosją nie przybrał żadnego wyraźnego kształtu. Obie strony przez cały czas dyskutują tylko o tym, jak ponownie otworzyć ambasady. I całkiem możliwe jest, iż jeżeli faktycznie poczynione zostaną jakiekolwiek postępy, Trump spotka się z krytyką zarówno ze strony krajowych przeciwników, jak i sojuszników USA.

Nawet dla nowo wybranego prezydenta próba podjęcia walki z całym światem — z wyjątkiem Rosji — nie będzie łatwa. Pomimo swojej niespożytej energii, Trump raczej nie dokona rewolucji w polityce zagranicznej z dnia na dzień. Jak widzieliśmy wcześniej, rzadko kiedy skupia się on na jednej kwestii przez dłuższy czas. W tych okolicznościach pomysł, iż mógłby zapewnić głębokie i trwałe partnerstwo z Putinem, wydaje się mało prawdopodobny.

Bardziej prawdopodobne wydaje się częściowe wycofanie się z Europy i zmniejszenie wsparcia dla Kijowa. To z kolei prowadzi nas z powrotem do pytania o rolę Europy w przyszłości Ukrainy. Cokolwiek wydarzy się w negocjacjach między USA a Rosją, jedno jest pewne: Kijów nie zaakceptuje kapitulacji, a Unia Europejska nie rezygnuje ze wspierania prawa Ukrainy do obrony.

Idź do oryginalnego materiału