Tylko trzy czynniki decydują o tym, ilu ludzi zdołamy uratować podczas wojny - ostrzega gen. broni prof. Grzegorz Gielerak z Wojskowego Instytutu Medycznego. Są to: liczba miejsc intensywnej terapii, bloków operacyjnych oraz zespołów medycznych gotowych do pracy całodobowo.
"O charakterze obrażeń i skali strat sanitarnych wiemy dużo - m.in. na podstawie analiz z Ukrainy. O tym, ilu zdołamy uratować ludzi, decydują trzy czynniki: liczba miejsc intensywnej terapii, liczba dostępnych bloków operacyjnych oraz liczba zespołów operacyjnych i medycznych gotowych do pracy w trybie całodobowym" - wyjaśnia generał w rozmowie z PAP.
System ochrony zdrowia musi równolegle obsługiwać bieżące potrzeby ludności i ofiary wojny. Dlatego konieczne jest zaplanowanie rezerwowej struktury - odpowiednio przygotowanej infrastruktury z blokami operacyjnymi, oddziałami intensywnej terapii oraz dostępem do tomografii komputerowej.
Brak współpracy ministerstw
Największym problemem jest brak połączenia kompetencji Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Zdrowia. "Potrzebne jest świadome, w pełni przemyślane połączenie kompetencji i zasobów jakimi dziś dysponują ministerstwa: obrony i zdrowia" - podkreśla Gielerak.
Generał krytykuje decydentów, którzy unikają odpowiedzialności przekładając ją na wojewodów. "Jako praktyk wiem jednak, iż gdy wojewoda stanie wobec hekatomby - wyzwania zorganizowania zabezpieczenia medycznego w czasie działań militarnych - pierwsze pytanie skieruje do wojska: »Jakimi zasobami, zdolnościami i planami dysponujecie?«" - tłumaczy.
Na pytanie PAP czy istnieje kooperacja między ministerstwami, generał odpowiada krótko: "Mam wrażenie, iż brakuje łącznika."
Nie ma gotowego planu
Polska nie ma wiarygodnego planu zabezpieczenia medycznego na czas wojny. Trudno go stworzyć bez dostępu do klauzulowanych planów operacyjnych sił zbrojnych, które determinują rodzaj i skalę strat sanitarnych.
"Trudno mówić o wiarygodnym planie zabezpieczenia medycznego bez ścisłego odwołania do planów operacyjnych sił zbrojnych, ponieważ straty sanitarne pojawią się tam, gdzie prowadzone są działania" - wyjaśnia ekspert. Warunkiem jest ścisła kooperacja MON z Ministerstwem Zdrowia.
Tylko 8 proc. szpitali w Polsce ma pełne zaplecze do działania w warunkach zagrożeń wojennych.
Program przygotowań na 24 miesiące
Raport Wojskowego Instytutu Medycznego wskazuje cztery filary systemu bezpieczeństwa medycznego: logistykę medyczną, zasoby kadrowe, systemy łączności oraz wzmocnienie infrastruktury szpitalnej. Gielerak rekomenduje natychmiastowe rozpoczęcie szkoleń personelu medycznego.
"W perspektywie 18-24 miesięcy pozwoli on zbudować kompletny, standaryzowany system kształcenia i recertyfikacji - od poziomu przedszpitalnego, przez medycynę ostrą, po opiekę intensywną" - tłumaczy generał.
Równolegle należy rozpocząć dwuletni program modernizacji infrastruktury szpitalnej. Obejmuje to budowę schronów, zapewnienie niezależnych źródeł zasilania oraz tworzenie utwardzonych stref medycznych odpornych na zagrożenia wojenne.
Wojna XXI wieku
Współczesne konflikty zasadniczo różnią się od wojen totalnych poprzedniego stulecia. O sukcesie decydują trzy czynniki: prędkość, zasięg i precyzja działania.
Rosja skoncentrowała przy granicy z Ukrainą ok. 180 tys. żołnierzy, podczas gdy Niemcy w 1941 r. rzucili do natarcia na ZSRR ok. 3 mln żołnierzy. Ta różnica skali ilustruje zmianę paradygmatu wojennego.
"Te same zasady - prędkość, zasięg, precyzja - powinny definiować system zabezpieczenia medycznego" - konkluduje Gielerak. Tylko zintegrowany łańcuch opieki od miejsca urazu po blok operacyjny pozwoli uratować maksymalną liczbę żołnierzy i cywilów.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.