Giedroyc: To ma być żywy dom, a nie cmentarz

ifrancja.fr 2 godzin temu

Paryski nie-co-dziennik

„Zredagował [w testamencie] własny nekrolog, który miał się ukazać w ostatnim numerze «Kultury», wyznaczył następców, poprosił o po­­chowanie na cmentarzu, gdzie leży Józio [Czapski] i Zygmunt [Hertz] i zastrzegł, by jego prochów nie przenoszono do Polski. I jego wola została wypełniona” – mówiła w Maisons-Laffitte Anna Bernhardt, prezeska Stowarzyszenia Instytut Literacki Kultura, na spotkaniu przyjaciół paryskiej „Kultury”, upamiętniającym 25. rocznicę śmierci Jerzego Giedroycia.

„I jeszcze jedno zdanie z testamentu Jerzego Giedroycia: To ma być żywy dom, a nie cmentarz – kontynuowała pani prezes. – Dzięki przyjeżdżającym naukowcom, studentom, a także osobom odwiedzającym Dom Kultury, dom pozostaje zgodnie z życzeniem Redaktora miejscem pracy i żywym domem”.

W tym roku stół zastawiono ukraińskimi potrawami. Stół szczególny, bo z Hotelu Lambert, pamiętający księcia Adama Czartoryskiego, podarowany „Kulturze” przez Stefana Zamoyskiego. Ale zanim zaczęliśmy smakować ukraińskie przystawki, Anna Bernhardt skończyła swoje powitalne wystąpienie słowami:
„Pozostanie kwestią otwartą: czy [Jerzy Giedroyc] miał świadomość, iż to, co nam zostawił, jest wciąż ważnym i żywym dziedzictwem? Refleksja nad nim jest szczególnie ważna w czasach zamętu i przemocy, gdy rosyjskie rakiety spadają na ukraińskie miasta, a białoruskie więzienia pełne są więźniów politycznych, gdy szowinizm udaje patriotyzm, a autorytaryzm zagraża demokracji. Przesłanie wynikające z historii i dorobku intelektualnego Instytutu Literackiego jest jednoznaczne: służyć Polsce, walczyć o prawdę, budować mosty nad historycznymi przepaściami, przypominać o prawie do niepodległości i integralności terytorialnej naszych sąsiadów. To jest dziedzictwo Jerzego Giedroycia. Naszym wspólnym obowiązkiem (i zarazem przywilejem) jest nie tylko ochrona dziedzictwa Jerzego Giedroycia, ale również jego upowszechnienie. Wszystkim bardzo dziękujemy za pomoc w tych działaniach”.

Obecnych było ponad sto osób, m.in. wicemarszałek Senatu RP Rafał Grupiński, profesor Krzysztof Pomian, który opracował wznowioną ze swym posłowiem „Autobiografię na cztery ręce” Jerzego Giedroycia, oraz profesor Daniel Beauvois, autor „Trójkąta ukraińskiego”, określający Jerzego Giedroycia „największym być może Polakiem XX wieku”. Pojawiła się także córka Gustawa Herlinga-Grudzińskiego Marta Herling. Przypomniała mi potomka innego pisarza związanego z „Kulturą” – Toniego Miłosza, syna Czesława Miłosza, który na jednym z podobnych spotkań rocznicowych w „Laficie” wspominał:
– Byłem dzieckiem, jak tu przyjeżdżałem. Dla mnie to miejsce jest magiczne, miejsce schronienia przed złym światem. Wierzę, iż następne pokolenia o nie zadbają.

A jeszcze inny pisarz, Marek Nowakowski, mówił o własnych przeżyciach: – To paradoks, ale to tu po raz pierwszy zobaczyłem Polskę niepodległą. Paryż, obce miasto, obcy świat – a tu Polska. I to nie Polska przeszłości, która płacze nad utraconym rajem, ale Polska jak Kuźnica Kołłątajowska, szykująca się do przyszłości, do niepodległości, która wydawała się utopią. Słuchałem ich przy zwyczajowej tu wtedy szklaneczce whisky, kiedy dołączył do nas Władysław Bartoszewski. – Osobiste kontakty miałem z Giedroyciem od 1983 roku – zaczął, co później odnotowałem w nie-co-dzienniku. – Jako minister spraw zagranicznych przyjechałem na jego pogrzeb, a nie jest w zwyczaju urzędującego ministra, by uczestniczyć w indywidualnych pogrzebach. Zrobiłem to dla podkreślenia znaczenia tego człowieka dla Polski. On był wizjonerem, wybitnym Polakiem, człowiekiem misji, którą była Polska, lepsza Polska, mądra Polska, mająca swoją rację stanu, swoją klasę polityczną na wyższym poziomie.

Odżyły i moje emocje ze spotkań z redaktorem Giedroyciem. Charakterystyczny fular na szyi, nieprzenikniona twarz, pozornie obca, wyniosła, bez emocji; oczy przeszywające: wilgotne, błyszczące, nieruchome. Krótkie, rzeczowe, precyzyjne zdania. O nieufności do memorandum budapeszteńskiego – jak się okazało wizjonerskiej – w którym USA, Wielka Brytania i Rosja zobowiązały się gwarantować terytorialną integralność Ukrainy w zamian za przekazanie przez nią broni nuklearnej Rosji. O zaprzepaszczonym jego zdaniem strategicznym sojuszu polsko-ukraińskim. O przygotowywanym programie politycznym dla Polski, nad którym pracował i który miałem przedrukować w „Prasie Polskiej”, piśmie, jakie wtedy redagowałem i wydawałem w Paryżu. Ten program się nie ukazał, ale ku mojej radości, ba, dumie, zgodził się promować moje pismo swoim autorytetem, dając mi w tym celu wolną rękę w korzystaniu z jego nazwiska; pisząc m.in.: Sam je czytam z zainteresowaniem i z pożytkiem.

Myśląc o tym, patrzyłem na te ciasne schody, po których 25 lat temu znoszono trumnę z ciałem Giedroycia, wyniesioną z jego pokoju na pierwszym piętrze „Lafitu”. Nad schodami wiszą portrety niektórych ludzi „Kultury”, namalowane przez Józefa Czapskiego – Bohdan Osadczuk, Marek Hłasko, Gustaw Herling-Grudziński, Sławomir Mrożek, Stefan Kisielewski… Jest również portret Jerzego Giedroycia pochowanego na pobliskim cmentarzu miasteczka Le Mesnil le Roi. Nie życzył sobie żadnych przemówień nad grobem. Pożegnało go milczenie ludzi i bicie dzwonu małej cmentarnej kaplicy.
W przyszłym roku przypadnie 80. rocznica założenia Instytutu Literackiego i wydania pierwszego numeru „Kultury”. Senat RP ustanowił rok 2026 Rokiem Jerzego Giedroycia. Wrócimy do jego ciągle żywego dziedzictwa.

Leszek Turkiewicz

Idź do oryginalnego materiału