Na poligonie w Ustce przeprowadzono historyczne ćwiczenia wojskowe – po raz pierwszy w Europie pocisk przeciwpancerny Spike NLOS trafił w cel oddalony o ponad 30 kilometrów. Nigdy wcześniej Amerykanie nie zgodzili się na odpalenie tego typu rakiety na kontynencie. Manewry, przygotowywane od blisko roku w ścisłej tajemnicy przez polskie i amerykańskie wojsko, miały być jasnym sygnałem wobec rosyjskich ćwiczeń Zapad 2025.
Ćwiczenia obserwował m.in. gen. Charles D. Constanza, dowódca V Korpusu Armii USA – najważniejszy amerykański dowódca w Europie, odpowiedzialny za obronę Polski. – To historyczny moment. Pierwsze w Europie odpalenie systemu Spike. To pokazuje Rosjanom, iż obserwujemy ich działania i jesteśmy gotowi powstrzymać ewentualną agresję – podkreślił generał.
W manewrach uczestniczyły amerykańskie śmigłowce Apache AH-64E, współpracujące z polskim rozpoznaniem artyleryjskim. Polska otrzyma takie maszyny w ramach podpisanego w ubiegłym roku kontraktu. – Chcemy, by były one maksymalnie uniwersalne – od zwalczania dronów po niszczenie celów wysokiej wartości. Dzisiejsze strzelanie pokazało potencjał rakiety – zaznaczył gen. Ireneusz Nowak, inspektor Sił Powietrznych.
Generał Sławomir Dudczak z 12 Dywizji Zmechanizowanej ocenił, iż manewry są elementem rozwoju strategicznych zdolności odstraszania. – Zdobywamy nowe możliwości i stajemy się naprawdę groźnym przeciwnikiem, jeżeli będzie tego wymagała sytuacja – podkreślił.
Również płk Krzysztof Kwiatkowski zwrócił uwagę na przełomowy charakter strzelań. – Możliwości tego śmigłowca z pociskiem Spike NLOS zmieniają współczesne pole walki. Jesteśmy w stanie razić cele do 50 kilometrów, co wcześniej było nieosiągalne dla śmigłowców – mówił.
Jednym z pilotów Apache biorących udział w ćwiczeniu był Michael Weisskopf, Chief Warrant Officer 5 armii USA.
Na podst. Polsat News