Incydent na Bałtyku. Łódź podwodna zbliżyła się do cywilnego jachtu!

warszawawpigulce.pl 3 godzin temu

Para niemieckich żeglarzy przeżyła chwile grozy na Bałtyku podczas rejsu z Władysławowa do Kłajpedy. Na otwartym morzu prosto na ich jacht zaczął płynąć niezidentyfikowany okręt podwodny, który nie reagował na wezwania radiowe. Turyści musieli zmienić kurs, by uniknąć zderzenia. Jak się później okazało, podobne incydenty stają się coraz częstsze w rejonie rosyjskiego obwodu królewieckiego.

Fot. Warszawa w Pigułce

Łódź podwodna śledziła niemiecki jacht u wybrzeży Polski. Chwile grozy na Bałtyku

Para niemieckich turystów płynąca jachtem z Władysławowa do litewskiej Kłajpedy przeżyła dramatyczny incydent na Morzu Bałtyckim. Nieoznakowana łódź podwodna przez kilkadziesiąt minut płynęła prosto na ich jednostkę, nie odpowiadając na wezwania radiowe. Dopiero w ostatniej chwili zmieniła kurs. Zdaniem ekspertów to kolejna prowokacja na wodach przy rosyjskim obwodzie królewieckim.

Napięcie na wodzie. Rosyjski okręt na kursie kolizyjnym

Do zdarzenia doszło pod koniec czerwca. Gerd i Anke Schekahn, żeglarze z Niemiec, wypłynęli z Polski w rejs do Kłajpedy. Po około sześciu godzinach żeglugi zauważyli w oddali słup dymu, a następnie wynurzony kiosk łodzi podwodnej. Okręt nie miał żadnych znaków rozpoznawczych i płynął wprost na ich jacht „Emaloca”. Próby kontaktu radiowego zakończyły się fiaskiem.

Kiedy dzieliła ich zaledwie jedna mila morska, turyści zmienili kurs, by uniknąć kolizji. Okręt nagle zatrzymał się, ale to nie był koniec. Przez kolejne pół godziny płynął równolegle do jachtu, po czym oddalił się w nieznanym kierunku.

Turyści: „Nigdy nie byliśmy tak przestraszeni”

Anke Schekahn przyznała w rozmowie z niemieckim dziennikiem Tagesspiegel, iż trzęsły się jej nogi, a stres był tak silny, iż z trudem mogła mówić. Para żeglarzy często pływa po Bałtyku i nigdy wcześniej nie spotkała się z podobną sytuacją.

Do incydentu doszło na wodach wyłącznej strefy ekonomicznej Rosji, czyli poza jej morzem terytorialnym. To oznacza, iż Niemcy mieli pełne prawo tam przebywać, a Rosja – mimo iż ma tam ograniczone kompetencje – nie może zakłócać swobodnej żeglugi.

Bałtyk coraz bardziej napięty. NATO reaguje

Lokalni żeglarze z Kłajpedy nie byli zaskoczeni historią Schekahnów. Jak przyznali, tego typu manewry rosyjskich okrętów wojennych stają się coraz częstsze. – To nowa norma – usłyszeli turyści w porcie.

Podobnego zdania jest Steffen Lange, dowódca fregaty niemieckiej marynarki wojennej. – Sytuacja na Bałtyku przypomina realia zimnej wojny. NATO musi utrzymywać stałą obecność na tych wodach – stwierdził.

Incydent z łodzią podwodną pokazuje, jak napięta jest sytuacja w rejonie obwodu królewieckiego i jak gwałtownie niewinne spotkanie na morzu może przerodzić się w grę nerwów między cywilami a wojskowymi.

Idź do oryginalnego materiału