Ludzie są zdolni do współpracy i altruizmu tak samo jak do przemocy i konfliktów
Viggo Mortensen – najbardziej znany z roli Aragorna w trylogii „Władca Pierścieni” w reżyserii Petera Jacksona. Trzykrotnie nominowany do Oscara za role w filmach „Wschodnie obietnice” (2007), „Captain Fantastic” (2016) i „Green Book” (2018). W 2020 r. zadebiutował jako reżyser filmem „Jeszcze jest czas”. „The Dead Don’t Hurt” (2024) to drugi wyreżyserowany przez niego film, do którego napisał również scenariusz, muzykę i zagrał w nim główną rolę. Film trafi do polskich kin 18 października.
W jednej scenie „The Dead Don’t Hurt” mała Vivienne pyta, dlaczego mężczyźni ciągle ze sobą walczą. No właśnie? Dlaczego wojna stała się naszą obsesją, codziennością?
– Cóż, ten film powstał w odpowiedzi na to pytanie. Niektórzy mówią, iż to kino z ducha antywojenne, nie chciałem jednak startować z żadnego ideologicznego pułapu. Po prostu opowiadam o młodej, ciekawej życia dziewczynie, przenikliwej obserwatorce, która zastanawia się, dlaczego jej ojciec poszedł na wojnę. I chociaż dla niej to pytanie naturalne, jej matce trudno na nie odpowiedzieć. Co więcej, Vivienne poznaje historię Joanny d’Arc i pyta, czy kobiety robią to samo. Matka nie może dłużej milczeć i ukrywać prawdy przed córką.
Ja nie znam odpowiedzi na te pytania. Może nikt na świecie ich nie zna. Zawsze tak było i niestety możliwe, iż zawsze tak będzie. Jesteśmy zdolni do dobroci, do współczucia i zrozumienia siebie nawzajem, ale niepotrzebnie robimy ten krok do tyłu. Może ze strachu przed drugim człowiekiem? A może to kwestia popędu, który każe nam kontrolować innych? Człowiek u władzy przekonuje drugiego człowieka do walki, do wojny w jego imieniu.
Te pytania nasuwają się same: „Dlaczego to wszystko – wojna w Ukrainie, ludobójstwo w Gazie – już nie może się skończyć?”. Chyba każdy z nas boi się wojny.
– To wydaje się aż niewiarygodne. Byłem w Ukrainie na samym początku tej wojny, kiedy weszli Rosjanie. Znajomy pojechał tam małym busem. Zabraliśmy do Hiszpanii kilka osób – kobiety z dziećmi. Nie myślałem wtedy, iż będzie to trwało latami.
Holger, twój bohater, to człowiek, dla którego wojna jest misją, obowiązkiem. Od razu to mówi: „Muszę tam jechać”. Vivienne przekonuje go, iż to nie jego sprawa, nie jego kraj – bo przecież przyjechał do Ameryki z Danii – nie musi za niego walczyć. On stwierdza: „Teraz jest już mój, to walka o słuszną sprawę”.
– W Ukrainie trwa pobór do wojska, ale słyszałem o wielu młodych mężczyznach, którzy sami z siebie ruszyli na front, zgłosili się na ochotnika. Nie tylko Ukraińcy, ale i obcokrajowcy walczą w tej wojnie. Nie chcę mówić za nich, ale może robią to ze względów moralnych? Bo uważają, iż tak trzeba, iż jest to gest w słusznej sprawie; rodzaj odpowiedzialności. Podobnie jest z Holgerem, który sądzi, iż pójście na wojnę to jedyna stosowna decyzja. Tłumaczy to tym, iż jest dobrym żołnierzem, ma doświadczenie, może się przydać i pomóc. Jak zauważyłeś już wcześniej, Holger stwierdza w pewnym momencie: „To słuszna sprawa, to walka przeciwko niewolnictwu”. Ale ostatecznie, niezależnie od intencji i tego, jak szlachetne by one były, każda wojna jest błędem. Każda powoduje wiele smutku i zniszczeń. Na pytanie Vivienne, jak tam było, Holger odpowiada: „Za długo, nie tak, jak się spodziewałem”.
Tłem twojego filmu jest wojna secesyjna – zakończona ponad 150 lat temu wojna domowa. Pamięć o tym wydarzeniu przez cały czas jest żywa wśród Amerykanów.
Post Każda wojna jest błędem pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.