Funkcjonariusze Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej odkryli w ubiegłym tygodniu nielegalny tunel na granicy polsko-białoruskiej. Przekop rozpoczynał się na Białorusi, a kończył na prywatnej, niezamieszkałej posesji w miejscowości Kondratki po polskiej stronie.
Minister spraw wewnętrznych Tomasz Kierwiński ujawnił szczegóły odkrycia w wywiadzie dla Radia Zet. Zapewnił, iż tunel działał przez około 24 godziny, zanim zainstalowane na barierze systemy wykryły ruch pod ziemią.
Rozmiary i konstrukcja tunelu
Kierwiński odpierał bagatelizowanie znaczenia odkrycia. "To jest ponad 30 m przekopu pod ziemią. W najwyższym punkcie ten tunel miał prawie 1,80 m wysokości" - powiedział minister, odnosząc się do informacji o "mysiej jamie".
Według danych Straży Granicznej przekop został wykonany manualnie, bez użycia specjalistycznego sprzętu. Służby zatrzymały większość osób, które zdążyły z niego skorzystać.
Podejrzenia o białoruskie służby
Minister wskazał na prawdopodobną rolę służb białoruskich w budowie tunelu. "Przecież tam zbliżenie się do tej zapory, do granicy, bez zgody służb białoruskich jest niemożliwe" - podkreślił Kierwiński.
Dodał, iż w wykonaniu tunelu uczestniczyli migranci nadzorowani przez białoruskie służby. To nie pierwsza taka budowla - "Trzy czy cztery tygodnie temu Straż Graniczna wykryła taką infrastrukturę - jeżeli tak to można nazwać - i na bieżąco, tak jak powiedziałem, reaguje" - zapewnił minister.
Skala problemu na granicy
W 2025 roku funkcjonariusze Straży Granicznej ujawnili ponad 26,7 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Odkrycie tunelu pokazuje ewolucję metod stosowanych przez migrantów próbujących dostać się do Polski.
Źródła wykorzystane: "Radio Zet" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.