Kobiety służące w ukraińskiej armii to główne bohaterki wystawy „Kobieta na wojnie”. Autorką ekspozycji jest doktor nauk ekonomicznych, absolwentka realizowanego w Polsce programu stypendialnego im. Lane’a Kirklanda Oxana Chornej. Po wybuchu pełnoskalowej wojny autorka zdjęć dołączyła do Zbrojnych Sił Ukrainy.
– Wystawa pokazuje także losy kobiet, które dołączyły do ukraińskiej armii – mówi szefowa wydziału komunikacji 23. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej, Oxana Chornej. Były dwie dziewczyny, które trafiły do niewoli jeszcze na początku pełnoskalowej wojny. Jedna z nich spędziła tam około pół roku. Była straszliwie torturowana. Została wymieniona w 2022 roku, kiedy doszło do takiej dużej wymiany kobiet-jeńców wojennych. One wtedy wszystkie wróciły ogolone. Jeńcy wojenni zawsze mają możliwość odejścia z wojska, chociaż normalnie żołnierze nie mają takiej możliwości, ale obie zdecydowały się zostać i przez cały czas służą jako sanitariuszki w ukraińskiej armii. Później robiłam zdjęcia dziewczynie, która była u nas snajperką i tak zrodził się pomysł tej wystawy, żeby nie tylko zrobić zdjęcia, ale też zapisywać historie wszystkich tych kobiet. Żeby to nie była tylko fotografia, ale cała opowieść. Niestety z Katią nie zdążyłam nagrać jej historii, bo zginęła podczas wycofywania się wojsk z Awdijiwki. Takich historii jest bardzo dużo.
Wiem, iż na zdjęciach są prezentowane także kobiety, które pochodzą z innych krajów…
Tak, jest jedna dziewczyna z Ameryki, Rebeka Marczerowska. Ona jest medyczką pola walki. Ryzykuje życiem, jeździ na pozycje, ewakuuje rannych oraz udziela im pomocy. Jest też dziewczyna z Polski, Karolina. Od samego początku pełnoskalowej wojny bardzo aktywnie wspiera i pomaga różnym oddziałom. Przywoziła bardzo dużo środków medycznych, jeszcze w 2022 roku wspólnie jeździliśmy do Bachmutu do punktu stabilizacyjnego. To historia człowieka, który poświęcił trzy lata swojego życia. Ona przeprowadziła się z Polski do Ukrainy. Zostawiła swoje dzieci i bardzo głęboko zaangażowała się w pomoc. To niezwykle ważne, bo daje poczucie, iż świat pamięta o Ukrainie. Ona jest takim łącznikiem – nicią, która łączy świat z ludźmi, którzy są na linii frontu.
Symbolem tej wystawy jest również Pani, ponieważ jest Pani kobietą, która wstąpiła w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy. Jak to jest być częścią walki na pierwszej linii frontu?
Rzeczywiście, udzielam wielu wywiadów na ten temat i często padają pytania o kobiety w armii. Najciekawsze, co mogę powiedzieć to to, iż ja osobiście nie spotkałam się z żadnymi problemami w wojsku. W kontaktach z towarzyszami broni, z dowództwem, oficerami – nie napotkałam na trudności. Największe niezrozumienie odczuwam ze strony cywilów. Szczególnie w rozmowach z mężczyznami, którzy znaleźli powody, by nie iść do wojska, a jednocześnie bardzo źle mówią o kobietach, które służą w wojsku. I właśnie w takich momentach odczuwam najwięcej negatywnego nastawienia.
W jednym z wywiadów wspominała Pani, iż ta przepaść między cywilami a wojskiem jest ogromna. Czy według Pani ona się ostatnio pogłębia?
Była ogromna już w latach 2014–2015, kiedy próbowałam zbierać fundusze na różne projekty wolontariackie. Nie wiem, może to kwestia psychologiczna. Oni jakby żyją w jakimś innym wymiarze i nie chcą o tym wszystkim myśleć. choćby moi bliscy krewni – kiedy się widzimy, to nie rozmawiamy o wojsku. To bardzo typowa sytuacja. Czytałam kiedyś książkę Grossmana, była tam historia o II wojnie światowej. Jedna z opowieści dotyczyła Babiego Jaru – opisywał, jak ludzie stali tam w kolejce na rozstrzelanie. Widzieli, iż ludzie przed nimi są rozstrzeliwani, a mimo to dalej stali w kolejce. Dla mnie to wtedy brzmiało jak coś nierealnego, jak z fantastyki. Nie rozumiałam – jak to możliwe? Przecież widzisz, iż przed tobą giną ludzie. Możesz przynajmniej podnieść kamień i zabić jednego Niemca, który chce zabić ciebie. Cała kolejka i tak zginie – ale może, jeżeli razem pobiegniecie, ktoś się uratuje. Teraz widzę, iż cała Ukraina stoi w takiej kolejce na rozstrzelanie. Są tacy, którzy próbują coś zrobić, choćby cokolwiek. I tacy, którzy po prostu czekają. To dla mnie jakaś psychologicznie niepojęta historia – nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie tak się zachowują.
Wystawa „Kobiety na wojnie” prezentowana była między innymi Lublinie, Opolu i Katowicach.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. Anna Kovalova