Korzystając z okazji podróży służbowej, już prywatnie zostałem w Warszawie dzień dłużej i wczorajszy wieczór spędziłem w Teatrze Wielkim Operze Narodowej na Cosi fan tutte Mozarta.
Ależ to było widowisko!
![]() |
Owacja na stojąco |
Wielki rozmach. Ogromna zmieniająca się sceneria.
Trochę się zdziwiłem, gdy na plakacie zobaczyłem helikoptery bojowe.

Ale to miało sens i było spójne, bo cała akcja została przeniesiona w czasy wojny wietnamskiej, bohaterowie służyli w armii amerykańskiej, a ich przebranie po sfingowanym powołaniu do broni, stanowiło wcielenie się w role hipisów.
Śmiechu przy tym było co nie miara. Jedna wielka zabawa. Gra aktorska doskonała. Efekty oszałamiające. Kolory, tańce, lustra, woda, piękni artyści, aligator i wielka ośmiornica. Wszystko!
Jakoś jedynie na drugi plan mi zeszła muzyka, choć też wspaniale grali i śpiewali.
Tak czy inaczej cieszę się, iż mogłem tam być.

Pozdrowienia z Warszawy