Napływu imigrantów nie unikniemy. Za to możemy uniknąć błędów Zachodu

opolska360.pl 2 tygodni temu

Akurat ośrodka w Opolu nie prowadzi Caritas, choć ma chyba u nas największe doświadczenie w pomocy napływającym imigrantom.

– Od wybuchu wojny jesteśmy chyba jedynym takim centrum pomocy materialno-finansowej dla Ukraińców i codziennie pomagamy tym najsłabszym z najbardziej poszkodowanych – mówi ks. dr Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej.

– Wśród tych, którym pomagamy są emeryci, matki samotnie wychowujące dzieci, rodziny wielodzietne, osoby niepełnosprawne i osoby chore onkologicznie.

Napływ imigrantów – temat, z którym będzie trzeba się zmierzyć

W Dugomiłowicach koło Kędzierzyna-Koźla, w dawnym budynku klasztornym, który teraz opolski Caritas ociepla, schronienie docelowo znajdzie 20 osób. I już teraz przebywa tam dziesięć kobiet z Ukrainy, samotnych i z dziećmi.

Ksiądz dyrektor nie wyklucza, iż za jakiś czas w Długomiłowicach mogą się pojawić przybysze z Azji, czy Afryki.

– To temat, z którym Polska będzie musiała się zmierzyć, jak inne demokratyczne kraje Europy – podkreśla ks. Drechsler.

– Napływu imigratów nie unikniemy. Dlatego trzeba zawczasu myśleć o szeroko pojmowanej integracji, żeby poznali naszą kulturę, religię, prawo i styl bycia oraz życia. Będziemy musieli się z tym zmierzyć, a to jest bardzo trudny temat, którego nie można brać wyłącznie idealistycznie i jednostronnie. Bo nie tylko my mamy obowiązek, ta druga strona też ma. To nie jest tak, iż tylko my pomagamy, bo jesteśmy chrześcijanami, ale druga połowa prawdy dotyczy faktu, iż przybysze są gośćmi. I trzeba respektować porządek domu, do którego się przybywa.

Dyrektor opolskiej Caritas ma świadomość, iż nie mamy własnego doświadczenia w tej dziedzinie.

– Ale uczmy się od tych krajów, które przed nami przyjmowały imigrantów – zaznacza ks. Arnold Drechsler. – I możemy się na tę sytuację lepiej przygotować, niż ci, którzy się mierzyli z tym problemem przed nami.

Pilotażowe są już od 2022 roku

Pierwsze wytyczne do tworzenia CIC zostały przygotowane przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jeszcze w czasie rządów PiS, w ramach pilotażowego projektu finansowanego przez Unię Europejską.

– W ramach tego pilotażowego projektu otwarto jedno Centrum Integracji Cudzoziemców w Opolu, a pozostałych pięć placówek w województwie wielkopolskim: w Poznaniu, Lesznie, Kaliszu, Koninie oraz Pile – słyszymy w biurze prasowym Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS). – Centra funkcjonują w oparciu o formułę kompleksowej pomocy integracyjnej dla obcokrajowców. Ich funkcjonowanie jest oparte na koncepcji tzw. „jednego okienka”, skupieniu w jednym miejscu różnorodnych form wsparcia dla cudzoziemców.

Pomoc dotyczy spraw związanych m.in. z pomocą społeczną, załatwianiem dokumentów pobytowych, udzielaniem informacji na temat aspektów związanych z życiem w Polsce, dostępem do służby zdrowia. W CIC cudzoziemcy mogą też liczyć na wsparcie doradców międzykulturowych, prawników i psychologów.

CIC w Opolu, przy ul. Damrota powstał w marcu 2022 w wyniku współpracy MRPiPS i samorządu województwa, a ośrodek prowadzi opolski Wojewódzki Urząd Pracy. Działa zgodnie z założeniami i nie spełniły się żadne czarne scenariusze przewidywane przez prawicę.

– Pierwsze rezultaty z pilotażowego projektu, m.in. z Opola, posłużyły jako wytyczne do tworzenia nowych CIC – wyjaśnia biuro prasowe ministerstwa.

Zmieniło się tyle, iż teraz CIC nadzoruje MSWiA przy współpracy z MRPiPS, a prowadzeniem ośrodków zajmą się organizacje pozarządowe wyłonione w konkursach.

Do końca 2025 roku CIC będą działać w każdym obecnym i byłym mieście wojewódzkim. Na utworzenie i zabezpieczenie funkcjonowania placówek do 2029 roku przeznaczonych zostało 432 mln zł z funduszy europejskich.

Imigranci z Zimbabwe czują się jak w zoo

Podobnie jak w Opolu, Caritas Diecezji Kaliskiej pierwsze doświadczenia w prowadzeniu CIC zdobywał blisko trzy lata temu. Ośrodek w Kaliszu był pierwszym w Polsce. w tej chwili jego podpieczni to Ukraińcy, Rosjanie, Kazachowie, Azerowie oraz przybysze z Afryki, głównie z Zimbabwe. Wszyscy, i dorośli, i dzieci, uczą się języka polskiego.

– Integracja wśród Słowian nie stanowi większego problemu – stwierdza Natalia Noske z Ukrainy, koordynatorka CIC Caritas Diecezji Kaliskiej. – Dorośli, szczególnie seniorzy wychodzą do kina. Założyliśmy klub filmowy, związany z klasyką polskiego kina, chodzi o to, żeby kobiety po 60. nie siedziały wyłącznie z wnukami, nie dusiły we własnym sosie. Mamy też klub nordic walking, stworzyliśmy go dla seniorów. Nasi podopieczni mają psycholożkę, pochodzącą z Ukrainy. Ale najważniejsze, żeby pomóc pójść z nimi np. do lekarza, albo do urzędu. Oni nie znają polskiego, ani angielskiego.

Natalia z dumą mówi, iż prowadzili wśród swoich podopiecznych zbiórkę krwi, dla centrum krwiodawstwa w Kaliszu.

– Chcieliśmy coś podarować od siebie, więc oddawaliśmy krew na potrzeby szpitali w Polsce – podkreśla Natalia. – I było wielu chętnych.

Meroslava Sakayeva to lektorka języka polskiego, jest też opiekunką mężczyzn z Zimbabwe. Natalia uprzedza przed rozmową, iż kilka dni temu na froncie zginął jej 24-letni chrześniak. Ma problem, jak o tym poinformować trójkę swoich dzieci, bo były z nim bardzo zżyte. Ale w pracy robi wszystko, żeby o tym nie myśleć.

– Mężczyźni z Zimbawe, którzy są pod naszą opieką, mówią po angielsku, a do Polski przyjechali w poszukiwaniu lepszego losu – mówi Meroslava, która wcześniej studiowała w Krakowie, stąd tak doskonale mówi po polsku.

– Większość z nas, Ukraińców, wie, z czym oni się borykają, jak człowiek cierpi, kiedy po przeżyciach wojennych trzeba opuścić dom. Przybysze z Afryki chcą się uczyć polskiego, ale brakuje lektorów angielsko-polskich. Jest im trudno, sami siebie nazywają tanią siłą roboczą. Pracują przy załadunku i rozładunku, są pracowici. Boją się, iż zostaną wykorzystani, choć akurat mają dobrego pracodawcę, dodatkowo potrafi się z nimi komunikować, bo zna angielski. Czasem mówią jednak, iż czują się jak w ZOO, bo wszyscy w pracy ich obserwują…

Meroslava Sakayeva podkreśla, iż najważniejsza w tych sytuacjach jest troska.

– Chodzi o to, żeby tak po ludzku, zwyczajnie ich pytać, czy czegoś nie potrzebują – wyjaśnia. – Jakoś w rozmowie wyszło, iż im zimno, więc dostali od nas koce, bluzy i czerwone zimowe kurtki. I widziałam, jak bardzo im się podobały, bo lubią kolorowe ubrania. Są bardzo pogodni i chętni do kontaktowania się. Wcześniej, kiedy w nocy marzli, to nie chcieli o tym mówić, bo w swoim przekonaniu obraziliby gospodarza domu, prosząc go o dodatkowe nakrycia.

Napływ imigrantów. A dlaczego Caritas?

W samej Warszawie, w ośrodku przygotowanym przez Caritas, przebywają Czeczeńcy, Ormianie, Białorusini i Tadżykowie. Z Afryki zdecydowanie mniej osób, ale też są. Dlaczego akurat to Caritas chce prowadzić CIC?

– Każda organizacja pozarządowa może stanąć do konkursu na prowadzenie CIC, ale to my mamy wiedzę i know-how, więc to nie powinien być problem – odpowiada Marcin Majewski, rzecznik Caritas Polska. – A CIC są konieczne, żeby obcokrajowcy mogli się lepiej integrować. Podam przykład. Kiedy byłem na rozdaniu świadectw w szkole, spotkałem rodzinę z Czeczenii, wszyscy świetnie mówią po polsku. Dzieci doskonale się uczą, a rodzina asymiluje, więc to przykład, iż nie tylko korzystają z pomocy, ale też wiele z siebie dają. Chciałem tej pani podać rękę na pożegnanie, ale mnie przeprosiła, bo religia nie pozwala jej podać ręki obcemu mężczyźnie. Ale dla nich Polska jest tym krajem, gdzie mogą teraz się realizować. Wzajemnie się uczymy. I Caritas niesie im pomoc.

Niektórzy zgłaszają jednak wątpliwości, czy katolicki Caritas będzie w stanie zająć się uchodźcami innych wyznań, zwłaszcza muzułmanami.

– Osiemdziesiąt procent osób otrzymujących pomoc z Centrum Migranta i Uchodźcy Caritas w Warszawie to nie są katolicy, więc argument dotyczący katolicyzmu jest nie na miejscu – ripostuje Marcin Majewski. – Istnieje też błędne przeświadczenie, iż do hospicjum Caritas może trafić wyłącznie osoba wierząca, a tak nie jest. Do hospicjum Caritas może trafić każda osoba będąca w tej trudnej sytuacji. Niezależnie od wyznania, także niewierząca.

Konrad Dulkowski, prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych nie ma nic przeciwko temu, iż Caritas stanął do kilku konkursów i je wygrał. Zwraca tylko uwagę, iż to nieprawda, iż „świeckie” organizacje nie mają know-how, by zajmować się imigrantami, zwłaszcza z Afryki i Azji.

– Znam organizacje, które świetnie by sobie z tym tematem poradziły, bo mają zasoby, doświadczenie i ludzi, którzy się na tym znają – podkreśla. – I te organizacje już prowadzą w Warszawie swoje podobne punkty, np. Fundacja Ocalenie. Są już w Polsce organizacje, które świetnie te różnice międzykulturowe tłumaczą.

Napływ imigrantów. To musi być bezpartyjnym problemem

Prawica zademonstrowała niezadowolenie wobec otwierania Centr Integracji Cudzoziemców. Dominik Tarczyński, europoseł PiS na konferencji mówił, iż będą to „obozy podobne do tych na włoskiej Lampeduzie”.

Natomiast posłowie Konfederacji twierdzą, iż to odbieranie Polakom pieniędzy na utrzymanie imigrantów. Choć wiedzą, iż CIC są i będą finansowane z pieniędzy unijnych.

„Środki, które mają zostać przeznaczone na Centra Integracji Cudzoziemców, należy przeznaczyć na uszczelnianie granic i odsyłanie nielegalnych imigrantów oraz tych, którzy chcą w Polsce tylko pobierać socjal” – pisze na stronie Konfederacji jej europosłanka Ewa Zajączkowska-Hernik. Chce ona odsyłać nielegalnych imigrantów, a co z legalnymi? A to dla nich przecież są CIC, a nie dla nielegalnych.

– Migracja to jest coś, co może się podobać, bądź nie, ale to jest coś, czego nie unikniemy – podkreśla Konrad Dulkowski.

– Działanie na rzecz integracji osób, które przyjeżdżają do Polski, leży w interesie samych Polaków, naszego społeczeństwa. Przede wszystkim powinniśmy unikać tych złych doświadczeń Zachodu, gdzie nie potrafiono zintegrować u siebie rzeszy imigrantów. Tak u nich powstawały getta, a ci ludzie byli pozbawieni perspektyw na znalezienie porządnej pracy. To do nich trafiali radykałowie religijni. Dlatego wszystkiego tego powinniśmy za wszelką cenę unikać w Polsce. I nie jest drogą ku temu, to co mówi np. europoseł Tarczyński, żeby pozamykać granice i nikogo nie wpuścić, bo to jest nierealne. Pomijam już taki fakt, iż to jest niemoralne.

To dlaczego nasza prawica, wbrew zdrowemu rozsądkowi, stara się rozpętywać histerię wokół wszystkiego, co ma związek z pomocą imigrantom i ich integracją? Prezes Dulkowski uważa, iż po prostu PiS traktuje sprawę przedmiotowo.

– W zależności, jakie interesy polityczne w danej chwili mają do załatwienia, to taka będzie ich opinia – stwierdza Dulkowski. – Mówili, żeby do Polski nie wpuszczać żadnych imigrantów, a sami lekką ręką wpuszczali ich do Polski setki tysięcy, którzy w żaden sposób nie byli kontrolowani. Już pomijam kwestie sprzedawania wiz niemal na straganach. W tym wszystkim chodzi jeszcze o to, żeby imigrantów nie potraktować tak, jak potraktowała Francja. Najpierw ściągali ich z dawnych kolonii, żeby mieć tanią siłę roboczą, potem zostawili samych sobie. I na obrzeżach Paryża czy Marsylii wyrosły getta, w których ludzie żyją bez perspektyw poprawienia swojego życia. Po to jest integracja, by jeżeli nie pierwsze, to drugie pokolenie miało już przed sobą perspektywę np. na studia i dobrą pracę.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału