Polemika z analizą Tomasza Sakiewicza: „A za Uralem będą Chiny…”

gazetatrybunalska.info 1 tydzień temu

Portal internetowy „niezalezna.pl” zamieścił 1 września 2025 r. tekst publicystyczny Tomasza Sakiewicza pochodzący z miesięcznika „Niezależna Gazeta Polska – Nowe Państwo”. Choć Sakiewicz trafnie wskazuje na słabnącą pozycję Rosji w porównaniu do okresu zimnej wojny oraz na rosnącą rolę Chin w systemie międzynarodowym, jego prognoza wydaje się zbyt uproszczona.

Artykuł (> link) Tomasza Sakiewicza sugeruje, iż Rosja nieuchronnie zmierza ku upadkowi, a jej miejsce w Azji przejmą dynamiczne i ludne Chiny. Część obserwacji jest trafna – jak systematyczne kurczenie się wpływów Kremla czy dysproporcja demograficzna – to wizja przyszłości zaprezentowana przez autora jest jednostronna i spłycona.

Autor stawia tezę, iż Rosja sprowadza się dziś niemal wyłącznie do Syberii i garstki satelitów. To duże uproszczenie. Moskwa wciąż utrzymuje ogromny potencjał militarny, w tym broń jądrową – czynnik, który fundamentalnie odróżnia ją od każdego innego państwa regionu. Potencjał odstraszania nuklearnego czyni Rosję graczem globalnym, nie tylko regionalnym.

Sakiewicz przedstawia Rosję jako pasywną ofiarę ekspansji Pekinu. W praktyce relacje te są bardziej złożone: Rosja dostarcza Chinom tanie surowce energetyczne, zaspokajając ich rosnące potrzeby. Chiny zyskują dostęp do rynku rosyjskiego, ale też uzależniają się od dostaw, szczególnie gazu i ropy. Ta wzajemna zależność oznacza, iż Pekin nie ma interesu w destabilizowaniu Rosji – przeciwnie, korzysta z jej współpracy.

Publicysta koncentruje się wyłącznie na układzie Rosja–Chiny–USA, pomijając kluczowego gracza, jakim są Indie. To kraj porównywalny demograficznie z Chinami, a jego gospodarka rozwija się szybciej. Indie tradycyjnie balansują między USA a Rosją, ale w ostatnich latach stają się przeciwwagą dla Pekinu. Tym samym scenariusz, iż „za Uralem będą Chiny”, ignoruje szerszy kontekst azjatyckiej rywalizacji.

Czytaj także: „10 lat po Euromajdanie. Ukraiński ogień”.

Autor słusznie zauważa, iż Rosja straciła wpływy w wielu krajach. Nie znaczy to jednak, iż Kreml zniknął z mapy geopolitycznej. Moskwa umiejętnie wykorzystuje: instrumenty energetyczne (ropa, gaz, uran), wojny hybrydowe (dezinformacja, cyberataki, najemnicy), sojusze taktyczne (np. z Iranem, Koreą Północną). To czyni ją graczem zdolnym destabilizować regiony daleko poza własnymi granicami.

Narracja o „chińskiej ekspansji na Syberię” powraca od lat, ale brakuje dowodów na realne zamiary terytorialne Pekinu. Chińska polityka zagraniczna skupia się raczej na dominacji gospodarczej niż na aneksjach. Chiny korzystają z Syberii jako źródła surowców bez konieczności jej podboju – to tańsze i mniej ryzykowne.

Historia uczy, iż procesy geopolityczne są znacznie bardziej skomplikowane. Owszem, Rosja się osłabiła, ale wciąż pozostaje jedynym państwem zdolnym zniszczyć USA w wojnie nuklearnej. Z kolei Chiny, mimo wzrostu gospodarczego, borykają się z własnymi problemami: kryzysem demograficznym, zadłużeniem i napięciami wewnętrznymi. Nie jest wcale oczywiste, iż przyszłość Azji należy wyłącznie do Pekinu.

Sakiewicz słusznie podkreśla spadek znaczenia Rosji i przewagę Chin, ale jego wizja przyszłości jest zbyt czarno-biała. Rosja, choć osłabiona, pozostaje graczem globalnym dzięki arsenałowi jądrowemu i zdolności destabilizowania regionów. Chiny natomiast, mimo wzrostu, stoją przed wieloma wyzwaniami wewnętrznymi. Scenariusz, iż „za Uralem będą Chiny”, jest publicystycznie efektowny, ale geopolitycznie nieprzekonujący – bardziej wizją niż prognozą.

→ I.R. Parchatkiewicz

2.09.2025

• foto: freepik

• więcej tekstów autora: > tutaj

Idź do oryginalnego materiału