Rosyjski rynek motoryzacyjny stał się dziś podręcznikowym przykładem ekspansji chińskich producentów samochodów, której obawiają się europejskie koncerny. Udział marek z Chin w rejestracjach nowych aut w Federacji Rosyjskiej przekroczył 60 procent, a ich oferta coraz mocniej konkuruje z Ładą. Pieniądze, które wcześniej trafiały do zachodnich firm, w tej chwili w ogromnej części zasilają chińską gospodarkę.
Według danych agencji Autostat, w 2024 roku w Rosji sprzedano 1,571 mln nowych pojazdów – o 48 procent więcej niż rok wcześniej, choć wciąż mniej niż w 2021 roku. Łada zachowała pozycję lidera z 28-procentowym udziałem w rynku, ale największe korzyści z obecnej sytuacji geopolitycznej odnoszą producenci z Państwa Środka. Po wycofaniu się firm zachodnich w wyniku inwazji na Ukrainę, rynek stał się dla nich otwarty jak nigdy wcześniej. Brak konkurencji renomowanych marek oraz problemy z produkcją rodzimego giganta sprawiły, iż chińskie marki w błyskawicznym tempie przejęły dominację – na koniec ubiegłego roku odpowiadały za 62 proc. wszystkich nowych rejestracji.
W 2024 roku Rosjanie wydali na samochody blisko 5 bilionów rubli (228,5 mld zł), jednak tylko 11,8 proc. tej kwoty trafiło do dealerów Łady. Pozostała część w dużej mierze zasiliła takie marki jak Geely (11,2 proc. udziału w przychodach), Haval (10,5 proc.), Chery (9,4 proc.) i Changan (6,2 proc.). choćby część zysków Łady trafia do Chin – model X-Cross montowany w Petersburgu to w rzeczywistości chiński Bestune T77 firmy FAW.
Choć przejęcie dawnych zakładów zachodnich marek przez Chińczyków pozwoliło uniknąć całkowitego załamania zatrudnienia, większość fabryk pracuje w trybie SKD, polegającym na montażu z gotowych komponentów sprowadzanych z Chin. Wymaga to znacznie mniejszej liczby pracowników, a faktyczna skala zwolnień pozostaje trudna do oszacowania. Od 2019 roku produkcja samochodów w Rosji spadła o ponad połowę.
Zdominowanie rosyjskiego rynku przez Chery, Geely czy Haval było łatwe dzięki wycofaniu się zachodnich rywali i osłabieniu Łady. W krajach takich jak Francja czy Niemcy, gdzie silni są lokalni producenci, powtórzenie tego scenariusza jest mało prawdopodobne. Inaczej wygląda sytuacja w państwach bez własnych marek samochodowych – jak Polska czy Hiszpania – które Chińczycy coraz częściej traktują jako bazę do podboju Europy. Wzorzec z Rosji, oparty na przejmowaniu zakładów i ograniczonym zatrudnieniu, może okazać się realnym zagrożeniem także na unijnym rynku, zwłaszcza w obliczu problemów finansowych europejskich koncernów.
Obecnie tylko nieliczne kraje, takie jak Węgry, mogą liczyć na budowę nowych fabryk przez chińskie firmy – w tym zakładów BYD. Tymczasem sektor motoryzacyjny w Europie zatrudnia ponad 13 milionów osób i generuje około 7 proc. produktu krajowego brutto Unii, co czyni go szczególnie wrażliwym na tego typu zmiany.