Rosjanie skrócili łańcuch decyzyjny. Skutki są dramatyczne – dla cywilów…

polska-zbrojna.pl 2 dni temu

To najtragiczniejszy pojedynczy atak na dzieci od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę – oświadczył Volker Türk, wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw praw człowieka. Tak urzędnik ONZ podsumował uderzenie, do którego doszło 4 kwietnia w Krzywym Rogu, gdzie Rosjanie użyli rakiety Iskander-M. Śmierć poniosło 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci, było też 70 rannych. Do ataku wykorzystano pocisk z głowicą kasetową. Rosyjskie wojsko zapewnia, iż celowało w obiekt zajęty przez „ukraińskich oficerów i ich zagranicznych instruktorów”. choćby jeżeli tak było, do eksplozji doszło nad placem zabaw…

To nie pierwsze tego rodzaju zdarzenie – oto kilka przykładów (spośród wielu innych). 6 października 2023 roku Iskander spadł na centrum Charkowa. I tym razem Rosjanie przekonywali, iż zamierzali porazić „uzasadniony militarnie cel” – przejęty przez „zagranicznych najemników” hotel. Nie będę rozstrzygał, czy tak właśnie było – bo nie wiem – faktem jest, iż jeden z dwóch wystrzelonych Iskanderów trafił w zamieszkany przez cywilów dom. Zginął 10-letni chłopiec, rannych zostało 25 osób, w tym 11-miesięczne niemowlę.

Dzień wcześniej doszło do jeszcze tragiczniejszego epizodu. Tym razem Iskander uderzył we wsi Groza w obwodzie charkowskim. Rakieta zniszczyła budynek, gdzie akurat odbywała się stypa, zabijając 59 osób. W miażdżącej większości cywilów, jedną szóstą populacji Grozy, co trzeciego dorosłego mieszkańca. Na rosyjskich kontach na Telegramie pojawiły się informacje, iż celem ataku byli żegnający kolegę oficerowie armii ukraińskiej. Zabito ich dwóch, w tym syna poległego żołnierza.

W czerwcu 2023 roku rosyjski pocisk zabił dziesięć osób, w tym troje dzieci, a ranił ponad 60. Ofiary przebywały w kramatorskiej pizzerii „Ria” – wśród nich były 14-letnie bliźniaczki Julia i Anna Aksenczenko, które nie przeżyły ataku, i ośmiomiesięczne niemowlę – „tylko” pokiereszowane. „Trafiliśmy w miejsce koncentracji personelu sił zbrojnych Ukrainy”, twierdziło rosyjskie MON, zapewniając, iż informacje o masowych ofiarach wśród cywilów są nieprawdziwe.

REKLAMA

Seria kosztownych wpadek

Iskander to pocisk balistyczny krótkiego zasięgu (od 50 do 500 km), przenoszony na mobilnej platformie samochodowej. Przeznaczony jest do wykonywania uderzeń w strefie operacyjno-taktycznej ugrupowania wojsk przeciwnika (na środki ogniowe, samoloty i śmigłowce na lotniskach, węzły łączności, stanowiska dowodzenia itp.) oraz do atakowania obiektów infrastruktury krytycznej, takich jak elektrownie. Pozostając na gruncie doktryny, użycie Iskandera oznacza zamiar porażenia tzw. celu wysokowartościowego (High-Value Target, HVT – w nomenklaturze NATO). Pocisk ten, jak na rosyjskie możliwości, jest bronią precyzyjną, a prędkość 2000 m/s, którą osiąga, czyni go niezwykle trudnym do zestrzelenia.

Iskander, rosyjski pocisk balistyczny krótkiego zasięgu. Fot. Associated Press/East News

Mamy zarazem do czynienia z technologią drogą – pojedyncza rakieta kosztuje 3 mln dolarów – i z procesem produkcyjnym odbywającym się w realiach sankcyjnego niedoboru (głównie komponentów elektronicznych). Oba te czynniki wzmagają konieczność używania Iskanderów w wyjątkowych sytuacjach, co dotyczy także innych rosyjskich precyzyjnych środków rażenia, równie drogich i trudnych w produkcji.

W początkowych odsłonach pełnoskalowego konfliktu ów wymóg oszczędnego gospodarowania mierzył się z inną zmorą rosyjskiej armii – zbytnią hierarchicznością. W jej efekcie, zanim jakaś informacja zmieniła się w rozkaz, wędrowała przez wszystkie szczeble – im była poważniejsza, tym wyżej. A przez to wiele działań podejmowanych było poniewczasie, co na polu bitwy ma ogromne znaczenie. Przykładem niech będzie obróbka danych ze zwiadu satelitarnego – co z tego, iż Rosjanie zarejestrowali brak obecności ukraińskich samolotów na lotniskach stałych 24 lutego 2022 roku, skoro „nie zdążyli” przekazać tych informacji załogom obsługującym wyrzutnie pocisków balistycznych. I warte potężne pieniądze rakiety „waliły po pustym”.

„Nikt nie będzie bezpieczny”

No więc po serii takich kosztownych wpadek Rosjanie poszli po rozum do głowy. Skrócili łańcuch podejmowania decyzji, przekazując kompetencje dotyczące używania ekstraordynaryjnych środków bojowych lokalnym dowódcom. „Dynamiczne targetowanie” – znów odwołam się do nazewnictwa NATO – w odniesieniu do Iskanderów oznacza teraz, iż od wykrycia celu do wystrzelenia mija co najwyżej 20 min. Dodajmy do tego prędkość pocisku – to, jak kilka czasu potrzebuje, by dolecieć na miejsce – i w efekcie otrzymujemy wysokie prawdopodobieństwo porażenia namierzonego celu (nim ten zdoła się przemieścić).

Jak to się ma do zabijania dzieci (i szerzej, cywilów)? Czy plac zabaw, pizzeria, budynek mieszkalny lub restauracja to „High-Value Targets”? Nie da się tego wykluczyć. Rosjanie bardzo gwałtownie zrezygnowali z oszczędzania ludności i sięgnęli po skrajnie odmienną strategię – intencjonalnego terroryzowania cywilów. Po raz pierwszy w pełnej krasie obnażyli się w Mariupolu, konsekwentnie niszcząc całe kwartały metropolii, z założeniem, iż gehenna mieszkańców zmusi dowództwo ukraińskie do kapitulacji. Temu samemu służyły, przez cały czas służą, ataki rakietowo-dronowe wymierzone w inne ukraińskie miasta, położone na głębokim zapleczu, z Kijowem włącznie. W tym ujęciu zabijanie dzieci – środek najstraszniejszy ze strasznych – ma wywołać efekt mrożący, przekonanie, iż jeżeli się nie poddamy, to „nie ma świętości”, „nikt nie będzie bezpieczny”.

Historia dowodzi, iż ta strategia, zamiast załamać przeciwnika, może wzmóc jego opór. Rosjanie – sądząc po liczbie dokonanych z premedytacją zbrodni – chyba przez cały czas wierzą w jej skuteczność. Oczywiście, oficjalnie tego nie potwierdzą i będą brnąć w narrację, wedle której prowadzą wojnę w humanitarny sposób. Atak na Krzywy Róg też miał być „cywilizowanym uderzeniem” – w restaurację pełną wojskowych. „Zabiliśmy 80 oficerów!”, chwali się rosyjskie MON. Rzecz w tym, iż we wspomnianym lokalu był monitoring – a ten zarejestrował moment eksplozji. Jej epicentrum było stosunkowo odległe, bo restauracja tylko nieznacznie ucierpiała. No i na zarejestrowanych kadrach nie widać wojskowych, ba, w ogóle kilka osób siedziało wówczas w lokalu. A więc premedytacja? Możliwe jest też inne wyjaśnienie.

Zabijanie cywilów „przy okazji”

Wróćmy do tragedii w Grozie. Tuż po niej Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) wpadła na trop dwóch braci, mieszkańców wioski. To oni poinformowali Rosjan o pogrzebie i o tym, kto weźmie udział w ceremonii. Po ataku na pizzerię w Kramatorsku SBU zatrzymała miejscowego kolaboranta, który przekazywał Rosjanom dane o wartych ostrzelania obiektach. Ów człowiek wytypował też „Rio”, gdzie regularnie – obok młodzieży, przedstawicieli lokalnego biznesu oraz dziennikarskiej „międzynarodówki” – bywali oficerowie ukraińskiej armii.

Do czego zmierzam? U początku „dynamicznego targetowania” mamy informację pozyskaną wywiadowczo, we wskazanych przypadkach przez źródła osobowe. Nacisk na szybkość reakcji stoi w sprzeczności z potrzebą wtórnej weryfikacji danych. W armii rosyjskiej, która mierzy się z gigantyczną presją wykazywania sukcesów, taki scenariusz zaniechania jest bardzo prawdopodobny. Nie da się wykluczyć, iż ktoś „wystawił” restaurację w Krzywym Rogu, uczynił to z opóźnieniem – gdy wartościowych celów już w lokalu nie było – a rakieta przyleciała, bo nikt tego nie sprawdził. Jako się rzekło, pocisk wybuchł nieco dalej, ale przecież to rosyjska technologia, mniej precyzyjna od zachodnich odpowiedników.

Nie zdejmuję odpowiedzialności z Rosjan – dotyczy to każdego ze wspomnianych uderzeń. W ostatecznym rozrachunku mają oni świadomość niedoskonałości własnej techniki, to po pierwsze. Po drugie, i najważniejsze, Międzynarodowe Prawo Humanitarne Konfliktów Zbrojnych (MPHKZ) wymaga, by ataki na przeciwnika były prowadzone zgodnie z zasadami konieczności wojskowej, humanitaryzmu, rozróżnienia i proporcjonalności, a także podlegały wymogowi podjęcia wszelkich możliwych środków ostrożności w celu uniknięcia lub przynajmniej zminimalizowania niezamierzonych szkód dla ludności cywilnej (strat pobocznych). Tak to literalnie zapisano. A więc nie ma zgody na zabijanie cywilów „przy okazji”.

Ale jest też w orzecznictwie tzw. zasada Rendulica, która podkreśla, iż konieczność wojskowa, proporcjonalność i środki ostrożności są oceniane na podstawie informacji dostępnych w momencie podejmowania decyzji (okoliczności danej chwili), a nie na podstawie danych pojawiających się już po jej podjęciu. Ukraiński Sztab Generalny oświadczył, iż w Krzywym Rogu Rosja popełniła kolejną zbrodnię wojenną (takie deklaracje padały też po innych podobnych incydentach). Umyślny atak na obiekt cywilny byłby nią bez wątpienia, jednak legalność konkretnego uderzenia rzadko można ocenić na podstawie jego rezultatów lub oceny skutków uderzenia post factum. Dopóki nie wiemy, co wiedzieli Rosjanie, nie da się wykluczyć ani świadomego popełnienia zbrodni, ani też zamiaru ataku na dozwolony cel wojskowy.
Oczywiście, Moskwa nam nie pomoże w rozstrzygnięciu tych wątpliwości. Woli brnąć w opowieść o dużym sukcesie, w której strat pobocznych nie było. Rozdzierających serca pogrzebów dzieci też nie…

Marcin Ogdowski , dziennikarz „Polski Zbrojnej”, korespondent wojenny, autor bloga bezkamuflazu.pl
Idź do oryginalnego materiału