Rosyjski Dzień Zwycięstwa na gruzach ukraińskich miast. Tak wygląda 9 maja w okupacji

wiadomosci.gazeta.pl 12 godzin temu
Ruiny udekorowane flagami, dzieci w mundurach, sowiecka retoryka - tak wyglądają obchody 9 maja na okupowanych przez Rosję terenach Ukrainy. W zniszczonych miastach, takich jak Bachmut, Mariupol czy Melitopol Kreml stawia nowe pomniki i zmusza uczniów do udziału w propagandowych uroczystościach.
W Rosji Dzień Zwycięstwa to od lat największe państwowe święto. Na Placu Czerwonym w Moskwie odbywa się defilada. Bierze w niej udział ponad 10 tys. rosyjskich żołnierzy oraz oddziały z 13 sojuszniczych krajów, m.in. Chin, Wietnamu i Egiptu. Wśród gości Władimira Putina znaleźli się przywódcy Chin, Serbii, Wenezueli, Białorusi, Kazachstanu i Słowacji.


REKLAMA


Tymczasem na okupowanych terenach Ukrainy trwa "ofensywa propagandowa" - w wersji radzieckiej. Rosyjscy żołnierze i funkcjonariusze administracji wojskowej od tygodni przygotowywali się do obchodów 9 maja, rozwieszając czerwone flagi, plakaty z sierpem i młotem oraz urządzając manifestację - często w zrujnowanych miastach, gdzie dziś niemal nikt już nie mieszka. Na ruinach Mariupola, który sam Rosja obróciła w pył, stanęła "stela zwycięstwa".


Zobacz wideo Nasze dzieci wciąż będą żyły w cieniu wrogiej Rosji


Melitopol pod czerwonym sztandarem. Rosyjskie święto zwycięstwa na okupowanych terenach
Melitopol od początku maja tonie w czerwonych flagach, plakatach i wojennej propagandzie. Z okazji 9 maja okupacyjne władze zorganizowały kampanię totalną - od ulicznych billboardów po dziecięce akademie. W mieście, gdzie jeszcze niedawno toczyły się walki i wielu mieszkańców wciąż żyje w strachu, rozgrywa się pokaz rosyjskiego triumfalizmu.
W przedszkolu dzieci ubrane w stylizowane sowieckie mundurki śpiewały wojenne pieśni i recytowały wiersze o "bohaterstwie Armii Czerwonej". Na placach ćwiczą nastolatki z "Junarmii" - militarnej rosyjskiej organizacji młodzieżowej. W dzień 9 maja będą maszerować przed okupacyjną administracją i rosyjskimi żołnierzami, niosąc sztandary, salutując i śpiewając pieśni wojenne.


Melitopol ria-m.tv


Bachmut: czerwone flagi na ruinach
Miasto niemal całkowicie zrównane z ziemią przez rosyjską armię - dziś staje się sceną kolejnego aktu rosyjskiej propagandy. Choć większość budynków w centrum nie ma już ścian, a mieszkańców dawno stąd wypędzono lub zabito, rosyjscy żołnierze rozwieszają plakaty i flagi. Na tle ruin powiewają trójkolorowe sztandary, a między rozbitymi oknami i wypalonymi balkonami pojawiły się banery z hasłami o 80-leciu zwycięstwa.
W miejscu, gdzie niedawno toczyły się najkrwawsze walki wojny, rosyjskie władze prowadzą "prace porządkowe", usuwają gruz z głównych ulic tylko po to, by zrobić miejsce pod propagandowe ekspozycje. Na resztkach dawnych szyldów handlowych zawieszane są plakaty z żołnierzami Armii Czerwonej.
W sklepach z artykułami papierniczymi pojawiła się specjalna oferta: symbole 9 maja. Dystrybutorzy tej symboliki wręcz wymuszają na właścicielach sklepów ekspozycję towarów. Nieważne, iż się nie sprzeda. Ważne, by "wspierać ducha zwycięstwa" - słyszeli sprzedawcy.


Bachmut bahmut.in.ua


Mariupol: 17 metrów fałszu na zgliszczach
W zrujnowanym Mariupolu, gdzie w 2022 roku rosyjskie wojska zabiły tysiące cywilów i zrównały z ziemią całe dzielnice, okupacyjne władze odsłoniły nowy pomnik. W parku, tuż obok zniszczonego zakładu Azowmasz, stanęła 17-metrowa stalowa stela. Obok - wygrawerowany dekret Władimira Putina oraz herb Federacji Rosyjskiej.
Uroczystość zorganizowano z typową pompą: czerwone berety, hymn, flagi i przemowy o "wyzwoleniu". To wszystko na tle ruin. Nikt nie mówił o dziesiątkach tysięcy mieszkańców Mariupola, którzy zginęli w czasie oblężenia. Ani o tym, iż dziś miasto nie ma wody, prądu i dostępu do podstawowej opieki medycznej.
- To "prezent" Mariupolowi na 9 maja - komentuje ukraińska Rada Miejska. - Miastu, które zamieniono w masowy grób. Miastu, które trzy lata temu żyło, rozwijało się i było domem dla pół miliona ludzi. Dziś stawia mu się pomnik, jakby była to nagroda.


Dzieci w kamuflażu, pochwała wojny i listy do rosyjskich żołnierzy
W przeddzień 9 maja dzieci na okupowanych przez Rosjan terytoriach Ukrainy ubierane są w wojskowe mundury i ćwiczą marsz wojenny. Kreml wykorzystuje ten dzień, by sięgnąć głębiej - do świadomości najmłodszych, budując od podstaw lojalność wobec nowego porządku. Nauczyciele organizują tak zwane lekcje odwagi, dzieci maszerują w "miniparadach zwycięstwa", a w przedszkolach odgrywają scenki, w których rodzice opłakują syna poległego na froncie. Dorośli biją brawo.


- To nie wychowanie patriotyczne, to emocjonalna przemoc - komentuje dla ukraińskiej telewizji "24 kanał" ekspert ds. bezpieczeństwa Pawło Łysianski. - Widzimy systemowe próby militaryzacji świadomości dzieci. To wdrukowywanie kultu śmierci pod pozorem świętowania zwycięstwa.
Na południu Ukrainy rosyjskie władze przymuszają szkoły i przedszkola do udziału w pokazach, dekorowania klas portretami rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie. W Sewastopolu uczniowie muszą tworzyć laurki dla żołnierzy wysłanych na front. Rodzice, którzy protestują, spotykają się z groźbami. Część z nich w ostatnich dniach zaczęła zatrzymywać dzieci w domach, tłumacząc nieobecność "chorobą" lub "sprawami rodzinnymi".


W Siewierodoniecku doszło do groteskowej demonstracji: uczniowie mieli wykonać 29 220 pompek - tyle dni według okupantów upłynęło od końca II wojny światowej. Udało się wykonać niespełna 4 tysiące, ale kremlowska propaganda i tak uznała to za sukces, pisze Ukraińskie Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji.
Ruch oporu "Żółta Wstążka" informuje, iż na wielu terenach okupowanych, w tym na Krymie, uczniowie są wyciągani z lekcji bez zgody rodziców, przebierani w mundury i ustawiani przed kamerami - nagrania mają trafić do rosyjskich telewizji. - Zdarzały się przypadki, iż dzieciom zabraniano mówić rodzicom, co działo się w szkole - podkreślają aktywiści.


Ruch oporu w rosyjskiej okupacji
Ukraiński ruch oporu "Żółta Wstążka" przeprowadził serię symbolicznych akcji na terenach okupowanych. W miastach takich jak Perwomajsk, Jałta, Siewierodonieck, Heniczesk czy Nowa Kachowka aktywiści spalili rosyjskie flagi, wstążki św. Jerzego oraz propagandowe materiały rozdawane przez władze okupacyjne.
Jak informują sami uczestnicy, był to czytelny gest sprzeciwu wobec prób narzucenia rosyjskiej narracji o "wyzwoleniu" i wobec wykorzystywania symboliki militarnej do uzasadniania wojny. Działacze podkreślają, iż czarno-pomarańczowa wstążka wykorzystywana przez Rosję jako symbol rzekomego antyfaszyzmu dla wielu Ukraińców stała się znakiem przemocy i okupacji.
- Jako potomkowie narodu, który wniósł ogromny wkład w zwycięstwo nad nazizmem, sprzeciwiamy się dziś nowemu totalitaryzmowi. I robimy to nie dla przeszłości, ale z myślą o przyszłości naszych dzieci - napisali aktywiści w oświadczeniu.


Koordynatorzy podkreślają, iż choćby jeżeli oficjalne uroczystości mają pokazać obraz "normalności" pod rosyjską kontrolą, to realna sytuacja w okupowanych miastach temu przeczy. - Za dekoracjami i paradami kryje się niepewność, izolacja i strach. A gesty oporu, choć niewielkie, przypominają, iż mieszkańcy tych terenów nie zapomnieli, do jakiego kraju naprawdę należą - mówią działacze.
Idź do oryginalnego materiału