- Zdaniem naszych rozmówców tylko nieliczna część Słowaków rozumie, iż premier Robert Fico bratając się z Władimirem Putinem de facto wypisuje się z europejskiego kręgu politycznego i kulturowego
- Mieszkańcy mniejszych miejscowości z wizyt swojego premiera w Moskwie są czasami choćby dumni. Ich zdaniem Fico jeździ tam by walczyć o sprawy „zwykłych ludzi”
- Dla Słowaków najważniejszy jest tani gaz, którego zostali pozbawieni. Podoba im się, iż ich lider usiłuje o to zawalczyć. Pamiętają, jak o węgiel walczyła ostatnio Polska
- Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu
W piątek 3 stycznia na ulice Bratysławy wyszły tysiące osób, które skandowały hasła „Nie jesteśmy ruską szmatą” albo „Słowacjo strzeż się, okupacja się rozpoczęła!”. Ludzie ci, w większości wyborcy opozycji, byli zażenowani faktem, iż premier Robert Fico poleciał do Moskwy i spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
W tle wizyty pozostaje jednak decyzja Ukrainy o zakończeniu w 2025 r. tranzytu rosyjskiego gazu na Słowację. W związku z tym Fico przez ostatnie tygodnie wygłaszał tyrady pod adresem władz w Kijowie i przekonywał swoich rodaków, iż wojna zmusza całą Europę do szukania droższych dostawców surowców w innych częściach świata.
A Słowacja jest dużo bardziej uzależniona od błękitnego paliwa niż Polska. Dla tego kraju słowo „gaz” jest bowiem równie ważne co dla nas „węgiel”. Za czasów Czechosłowacji gazociągi dociągnięto do najmniejszych możliwych miejscowości. Szacuje się, iż dostęp do nich ma ponad 90 proc. wszystkich gospodarstw domowych.
„Ukraina? Wolę najpierw zadbać o swój biznes”
— Bratysława to bogate miasto, bratysławianie też są statystycznie dużo bogatsi niż Słowacy z innych części kraju. Oni zarabiają na tyle, iż mogą sobie pozwolić na płacenie wyższych rachunków. My, Słowacy z małych miasteczek i wsi już tacy bogaci nie jesteśmy — mówi Matus, mieszkaniec Kieżmarku, miasta powiatowego przy granicy z Polską w Tatrach.
— Fico tłumaczy ludziom, iż to przez wojnę energia podrożała, a wraz z nią na przykład żywność. W wielu rzeczach się z nim nie zgadzam, ale w tym akurat tak. Dlatego jak ja dziś słyszę w mediach, iż cała Słowacja „wstydzi się” za Fico, to się śmieję. Proszę mi wierzyć — dodaje.
Protest przeciwko polityce Roberta Fico
Nasz rozmówca przekonuje, iż wielu Słowaków jest wręcz dumnych, iż ich mały kraj jest w stanie podążać naprzeciw ogólnoeuropejskiemu mainstreamowi politycznemu.
— A Ukraina? Osobiście jej współczuję, ale wolę najpierw zadbać o swój biznes — mówi Matus.
Fico w Moskwie. „Prowincja nie jest na niego zła”
— Mam rodzinę w Polsce i wiem, iż trzy lata temu, gdy w Polsce nagle gwałtownie podskoczyły ceny węgla, rząd zrobił interwencję i zaczął nie tylko do opału ludziom dopłacać, ale też ściągał go z całego świata i sprzedawał po cenach niższych, niż były dostępne na „wolnym rynku” — mówi Betka, mieszkanka Popradu.
— Fico robi coś podobnego. Na razie nie znalazł recepty na to, jak utrzymać na Słowacji tani gaz. Ale daje ludziom sygnały, iż jego głównym zadaniem na dziś jest o ten tani gaz walczyć. Dlatego on do tej Moskwy poleciał. I dlatego też słowacka prowincja na pewno nie jest na niego zła. U nas nie jest tak jak u was, iż Rusek to ten zły — dodaje.
Robert Fico i Władimir Putin
Tłumów nie będzie?
Protesty w piątek 10 stycznia mają odbyć się Bańskiej Bystrzycy, Żylinie, Rymawskiej Sobocie, Liptowskim Mikulaszu, Bardejowie, Rużemborku, Dolnym Kubinie, Popradzie, Koszycach i Spiskiej Nowej Wsi. Do tego oczywiście także w Bratysławie. Wszystkie wymienione miasta (poza Koszycami) liczą od 22 do maksymalnie 90 tys. mieszkańców. W słowackich warunkach to niemal metropolie.
— Mimo to nie wydaje mi się, żeby na ulice tych miast wyszły tłumy — mówi Miroslav, prawnik z Żyliny, który zgodził się z nami porozmawiać. — Sam się na protest wybieram, ale znam realia. Fico i współpracujące z nim partie wygrały zarówno ostatnie wybory parlamentarne, jak i prezydenckie. Ludziom podobają się jego poglądy. Popierają go a on przecież o sympatii do Putina i swoim sceptycyzmie dla dalszego wspierania Ukrainy mówi od dawna. Za Roberta Fico na Słowacji wstydzą się dziś bratysławskie, liberalne elity, a nie zwykli obywatele — uważa.