
Ewakuowano tysiące osób.
Wieloletni spór graniczny między Tajlandią a Kambodżą gwałtownie się zaostrzył. W czwartek doszło do wymiany ognia z użyciem artylerii, rakiet i myśliwców F-16. W wyniku działań zbrojnych zginęło co najmniej dziewięciu cywilów, w tym ośmioletnie dziecko. Czternaścioro innych dzieci zostało rannych.
Walki wybuchły zaledwie kilka godzin po tym, jak Tajlandia wydaliła ambasadora Kambodży i odwołała swojego przedstawiciela z Phnom Penh. Była to reakcja na wybuch miny lądowej, który dzień wcześniej ranił pięciu tajskich żołnierzy.
Według tajlandzkich źródeł wojskowych, ich lotnictwo przeprowadziło ataki na dwie kambodżańskie bazy wojskowe w pobliżu granicy. Bangkok poinformował, iż ostrzał rakietowy z terytorium Kambodży doprowadził do śmierci kilku cywilów, jednak bilans ofiar po stronie kambodżańskiej nie jest znany.
Premier Kambodży Hun Sen zwrócił się do Rady Bezpieczeństwa ONZ o pilne zwołanie posiedzenia, oskarżając Tajlandię o „wyjątkowo poważną agresję”. W odpowiedzi Bangkok zapowiedział, iż jeżeli ataki się powtórzą, jest gotowy „zintensyfikować środki samoobrony”.
Analitycy Bloomberg Intelligence, Eric Zhu i George Ferguson, zauważają, iż choć Kambodża nie posiada możliwości prowadzenia ofensywy powietrznej porównywalnej z potencjałem Tajlandii, dysponuje nowoczesnymi systemami obrony powietrznej KS-1C.
Eksperci ostrzegają, iż eskalacja konfliktu może poważnie zagrozić stabilności regionu. – jeżeli sytuacja nie zostanie gwałtownie opanowana, może dojść do otwartego konfliktu zbrojnego. Zakłóci to handel, ruch graniczny i odbije się na gospodarce całego regionu – ocenia Jayant Menon z Instytutu Yusofa Ishaka w Singapurze.
Od czasu incydentu granicznego w maju obie strony skoncentrowały wojska wzdłuż linii granicznej i ograniczyły ruch na lądowych przejściach granicznych, które mają strategiczne znaczenie handlowe.
Na podst. AP