„Pod względem wsparcia lokalnych społeczności i współdziałania z pozostałymi rodzajami armii, Wojska Obrony Terytorialnej wyrastają na najważniejsze w strukturze Sił Zbrojnych. Letnie miesiące potwierdziły zasadność rozwijania i dalszego wzmacniania tej formacji. Ze strony rządzących brak jednak precyzyjnych informacji, jaka będzie najbliższa przyszłość WOT.Żaden inny rodzaj polskiej armii nie był poddany takiej krytyce i szykanom, jak funkcjonujące od 1 stycznia 2017 roku Wojska Obrony Terytorialnej. Wylewanie pomyj przez ówczesną opozycję rozpoczęło się już w trakcie formowania WOT-u. Przekonywano o „papierowej armii Antoniego Macierewicza” (ówczesnego szefa MON), dzieciach poprzebieranych w mundury i „zabawie w wojsko” za publiczne pieniądze. Krytyki części środowiska politycznego i tzw. ekspertów od wojskowości nie zmniejszył choćby fakt, iż nowy rodzaj armii od początku cieszył się dużą popularnością wśród młodych ludzi. Kolejne lata przyniosły nie lada wyzwania, nie tylko dla terytorialsów, ale także dla całej polskiej armii i dla nas jako społeczeństwa. Pandemia COVID-19, rosyjska inwazja na Ukrainę, przeciwdziałanie hybrydowej wojnie na granicy z Białorusią, a w międzyczasie niwelowanie skutków katastrof pogodowych i inne pomniejsze operacje wspierające lokalną społeczność. Wojska Obrony Terytorialnej potwierdziły, iż ich motto: „Zawsze gotowi, zawsze blisko” to nie tylko puste hasło z naszywki na rzep do munduru, ale zobowiązanie, z którego za każdym razem wywiązywali się wzorowo. w tej chwili w oliwkowych beretach służy już ponad 40 tys. żołnierzy.”
Środowy przegląd mediów; Nieuchronna wojna w Libanie; Radosław Sikorski nie został unijnym komisarzem
„Pod względem wsparcia lokalnych społeczności i współdziałania z pozostałymi rodzajami armii, Wojska Obrony Terytorialnej wyrastają na najważniejsze w strukturze Sił Zbrojnych. Letnie miesiące potwierdziły zasadność rozwijania i dalszego wzmacniania tej formacji. Ze strony rządzących brak jednak precyzyjnych informacji, jaka będzie najbliższa przyszłość WOT.Żaden inny rodzaj polskiej armii nie był poddany takiej krytyce i szykanom, jak funkcjonujące od 1 stycznia 2017 roku Wojska Obrony Terytorialnej. Wylewanie pomyj przez ówczesną opozycję rozpoczęło się już w trakcie formowania WOT-u. Przekonywano o „papierowej armii Antoniego Macierewicza” (ówczesnego szefa MON), dzieciach poprzebieranych w mundury i „zabawie w wojsko” za publiczne pieniądze. Krytyki części środowiska politycznego i tzw. ekspertów od wojskowości nie zmniejszył choćby fakt, iż nowy rodzaj armii od początku cieszył się dużą popularnością wśród młodych ludzi. Kolejne lata przyniosły nie lada wyzwania, nie tylko dla terytorialsów, ale także dla całej polskiej armii i dla nas jako społeczeństwa. Pandemia COVID-19, rosyjska inwazja na Ukrainę, przeciwdziałanie hybrydowej wojnie na granicy z Białorusią, a w międzyczasie niwelowanie skutków katastrof pogodowych i inne pomniejsze operacje wspierające lokalną społeczność. Wojska Obrony Terytorialnej potwierdziły, iż ich motto: „Zawsze gotowi, zawsze blisko” to nie tylko puste hasło z naszywki na rzep do munduru, ale zobowiązanie, z którego za każdym razem wywiązywali się wzorowo. w tej chwili w oliwkowych beretach służy już ponad 40 tys. żołnierzy.”