Szef MSZ Francji ostrzega przed trzema pułapkami w negocjacjach między Ukrainą i Rosją

ifrancja.fr 7 godzin temu

Szef MSZ Francji Jean-Noel Barrot ostrzegł w czwartek przed „trzema pułapkami”, które jego zdaniem mogą doprowadzić do niepowodzenia negocjacji pokojowych między Ukrainą i Rosją. Są to: brak zawieszenia broni, narzucenie Ukrainie demilitaryzacji i zniesienie sankcji wobec Rosji już na początku rozmów.

„Chcemy za wszelką cenę uniknąć powrotu do trzech pułapek, które doprowadziły do niepowodzenia (ukraińsko-rosyjskich – PAP) negocjacji w Stambule w 2022 roku. Pierwsza pułapka to prowadzenie dyskusji bez zawieszenia broni. Masakra w Buczy (pod Kijowem – PAP), popełniona przez Rosję, przyczyniła się do niepowodzenia negocjacji w 2022 roku” – powiedział Barrot przed spotkaniem szefów MSZ państw NATO w tureckiej Antalyi.

Druga pułapka to, według niego, próba narzucenia Ukrainie demilitaryzacji, co z góry pozbawiłoby ją gwarancji bezpieczeństwa niezbędnych do prawdziwie trwałego pokoju.

Trzecia pułapka to chęć zniesienia sankcji na początku negocjacji, a nie na ich końcu.

„Państwa europejskie chcą towarzyszyć Ukrainie w tych negocjacjach pokojowych, ponieważ chcą pokoju. Jednocześnie przygotowujemy masowe sankcje na ropę i sektor finansowe, aby (rosyjski przywódca) Władimir Putin będzie przez cały czas unikał rozpoczęcia negocjacji pokojowych” – podkreślił.

Spotkanie w Antalyi ma przygotować Sojusz do szczytu w Hadze, który zaplanowano na koniec czerwca. Rozmowy przywódców państw NATO mają wyznaczyć kierunki rozwoju organizacji w obliczu wyzwań dla bezpieczeństwa.

Sojusz Północnoatlantycki uważa, iż Rosja, która podnosi swoją produkcję broni, stanowi coraz większe zagrożenie dla Zachodu. W reakcji państwa NATO planują zwiększenie wydatków na obronność. Obecny cel NATO, do którego sojusznicy zobowiązali się w 2014 roku na szczycie w Walii, to wydawanie co najmniej 2 proc. PKB na obronę. W Sojuszu nie ma jednak raczej wątpliwości, iż to za mało.

Prezydent USA Donald Trump zażądał podniesienia wydatków obronnych do 5 proc., co spotkało się z mieszanymi reakcjami wśród państw NATO. Dla części państw tzw. wschodniej flanki NATO, do której należą Polska i kraje bałtyckie, jest to cel do zaakceptowania, bo już teraz wydają one kilka mniej na swoją obronę. Z kolei dla wielu państw na zachodzie czy południu Europy, np. dla Hiszpanii, żądanie Trumpa jest trudne do przyjęcia.

W reakcji na taką sytuację sekretarz generalny NATO Mark Rutte na początku maja zaproponował członkom Sojuszu kompromis: zwiększenie celu wydatków na obronę do 3,5 proc. PKB i przeznaczenie kolejnych 1,5 proc. na inne obszary związane z bezpieczeństwem, takie jak infrastruktura czy cyberbezpieczeństwo.

Rozmowy w Antalyi mają zakończyć się w czwartek wczesnym popołudniem konferencją prasową Ruttego.

Idź do oryginalnego materiału