Ten kraj tonie w długach, ale kupuje nową broń, cała Europa z niepokojem śledzi te wydatki. To najbardziej zadłużony kraj UE, ktory na dodatek inwestuje miliardy w wojsko. Grecja pozostaje rekordzistką wśród państw Unii Europejskiej pod względem długu publicznego.

Fot. Obraz zaprojektowany przez Warszawa w Pigułce wygenerowany w DALL·E 3.
Według najnowszych danych jego wartość przekracza 160 procent produktu krajowego brutto. Mimo to rząd w Atenach nie tylko nie ogranicza wydatków na obronność, ale systematycznie je zwiększa. Tylko w ostatnich latach Grecja podpisała wielomiliardowe kontrakty z Francją, USA i Izraelem, a w planach są kolejne zamówienia.
Decyzje greckich władz budzą zaskoczenie w Brukseli i Waszyngtonie. Choć kraj formalnie zakończył międzynarodowy program pomocowy, to jego gospodarka wciąż nie odbudowała się w pełni po kryzysie z lat 2010–2015. Wysokie ceny żywności, problemy mieszkaniowe i napięcia społeczne pozostają codziennością dla wielu obywateli. Tymczasem kolejne miliardy euro trafiają do przemysłu zbrojeniowego.
Strach przed Turcją czy strategiczne kalkulacje?
Oficjalnie władze tłumaczą swoje działania koniecznością utrzymania zdolności obronnych wobec „trwałego zagrożenia ze strony Turcji”. Spór o granice morskie, prawa do złóż gazu na wschodnim Morzu Śródziemnym oraz przeloty tureckich myśliwców nad greckimi wyspami regularnie podgrzewają atmosferę w regionie.
Jednak niektórzy eksperci twierdzą, iż intensyfikacja zbrojeń ma również wymiar polityczny. Grecja chce zaznaczyć swoją pozycję w strukturach NATO i zyskać przychylność sojuszników. Inni wskazują, iż rząd w Atenach wykorzystuje temat zagrożenia do konsolidacji poparcia wewnętrznego – choćby kosztem dalszego zadłużania państwa.
Nowoczesne uzbrojenie, ale i stare rachunki
Na liście ostatnich zakupów znajdują się m.in. myśliwce Rafale z Francji, amerykańskie F-35, fregaty Belharra, systemy przeciwrakietowe i bezzałogowe statki powietrzne. Grecja modernizuje również swoją flotę czołgów i artylerię. To jedne z największych inwestycji zbrojeniowych w Europie w relacji do PKB.
Problem w tym, iż znaczna część zakupów realizowana jest na kredyt. Gospodarka, która wciąż odczuwa skutki wieloletnich cięć budżetowych, musi radzić sobie z obsługą olbrzymiego długu. Wysokie raty spłaty, zmienne oprocentowanie i niepewność na rynkach finansowych tworzą ryzyko kolejnego kryzysu – tym razem wywołanego nie przez bankructwo sektora publicznego, ale przez niewłaściwe priorytety budżetowe.
Nierówność społeczna i pytania o sens strategii
W greckich mediach i społeczeństwie narasta frustracja. Coraz więcej obywateli pyta, dlaczego rząd potrafi błyskawicznie znaleźć środki na kolejne kontrakty wojskowe, ale brakuje pieniędzy na edukację, opiekę zdrowotną czy wsparcie dla gospodarstw domowych dotkniętych inflacją.
Zdaniem organizacji społecznych, zbrojenia w obecnym kształcie nie tylko nie poprawiają bezpieczeństwa, ale wręcz osłabiają wewnętrzną stabilność. Obciążenia budżetowe i brak reform mogą doprowadzić do politycznego napięcia, które już teraz widać w sondażach. Spada zaufanie do instytucji, rośnie liczba demonstracji i nieformalnych protestów.
Unia patrzy z niepokojem
Bruksela oficjalnie nie komentuje strategii obronnych państw członkowskich, ale nieoficjalnie w instytucjach unijnych panuje zdziwienie. Grecja wciąż korzysta z unijnych funduszy, a jednocześnie przeznacza więcej na wojsko niż większość państw członkowskich razem wziętych.
Dyskusja o granicach odpowiedzialności fiskalnej powraca z nową siłą. Czy państwo zadłużone po uszy powinno inwestować w broń, zamiast w przyszłość swoich obywateli? A może bezpieczeństwo – zwłaszcza w regionie Morza Egejskiego – rzeczywiście wymaga kosztownych decyzji?
Jedno pozostaje pewne: polityka zbrojeniowa Grecji nie zniknie z agendy europejskiej. I nie chodzi już tylko o liczby – ale o wybory, które pokażą, co naprawdę znaczy „interes narodowy” w czasach niepewności i globalnych napięć.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl