Masowiec zatopiony na Morzu Czerwonym, brutalny atak wstrząsnął światem. Rebelianci uderzyli w cywilny statek, realizowane są poszukiwania załogi. U wybrzeży Jemenu doszło do dramatycznego ataku, który wstrząsnął branżą żeglugową.
Grecki masowiec Eternity C, płynący pod liberyjską banderą, został ostrzelany przez jemeńskich rebeliantów Huti i zatonął. Do zdarzenia doszło na jednym z kluczowych szlaków handlowych świata – Morzu Czerwonym. Na pokładzie statku znajdowało się 22 marynarzy. Pięciu z nich udało się uratować. Los pozostałych wciąż pozostaje nieznany.
Atak był skoordynowany. Rebelianci podpłynęli na motorówkach, użyli granatników przeciwpancernych i dronów morskich. Ochrona próbowała odeprzeć napaść, ale napastnicy gwałtownie przejęli kontrolę nad jednostką.
Eskalacja przemocy po miesiącach ciszy
To już drugi taki atak w ciągu kilku dni. Wcześniej Huti zaatakowali masowiec Magic Seas, także należący do greckiego armatora. Jego załoga zdołała uciec i została później uratowana przez inny statek handlowy.
Eksperci mówią wprost – rebelianci wracają do ofensywy z nową siłą. Morze Czerwone, przez które przebiega 12 procent światowego handlu, staje się ponownie strefą wysokiego ryzyka. Szlak do Kanału Sueskiego przestaje być bezpieczny. Coraz więcej armatorów wybiera dłuższą drogę wokół Afryki.
Propagandowe nagrania i reakcja świata
We wtorek wieczorem Huti opublikowali wideo z ataku. Zamaskowani bojownicy pokazują przejęcie statku, eksplozje i triumfalne okrzyki. Nagranie wywołało poruszenie. Rzeczniczka Departamentu Stanu USA oświadczyła, iż ataki Huti zagrażają stabilności całego regionu i uderzają w globalną gospodarkę. W podobnym tonie wypowiedziała się ONZ, apelując o natychmiastowe wstrzymanie działań zbrojnych.
Rebelianci, wspierani przez Iran, nie ukrywają, iż ich celem jest destabilizacja szlaków żeglugowych, które obsługują m.in. statki powiązane z Zachodem i jego sojusznikami.
Ryzyko rośnie z każdą godziną
Po zatopieniu Eternity C armatorzy podnieśli stopień zagrożenia dla załóg. Firmy wysyłające towary przez Morze Czerwone podejmują decyzje o zmianie tras, mimo iż oznacza to wydłużenie transportu choćby o dwa tygodnie. Wzrastają koszty, rośnie presja na dostawy, a logistyka staje się coraz bardziej nieprzewidywalna.
Jednocześnie rośnie ryzyko eskalacji militarnej. Każdy kolejny atak może spotkać się z odpowiedzią – nie tylko dyplomatyczną. Trwa gra nerwów, w której stawką są miliardy dolarów i bezpieczeństwo tysięcy ludzi pracujących na morzu.
Wojna cieni na wodach strategicznych
Morze Czerwone jeszcze kilka miesięcy temu zaczynało wracać do względnej stabilności. Dziś znów staje się punktem zapalnym. Ataki takie jak ten na Eternity C pokazują, jak łatwo zagrożenie może powrócić, a międzynarodowa społeczność musi zdecydować, jak długo może pozwalać na bezkarność zbrojnych ugrupowań.
Dla marynarzy to nie jest już tylko ryzyko zawodowe. To walka o życie na pokładach statków, które przestały być tylko środkami transportu, a stały się celem.
Źródło: PAP/warszawawpigulce.pl