Wina

bezkamuflazu.pl 2 miesięcy temu

Wyczyny Donalda Trumpa wywołują w nas mocne emocjonalne reakcje. Chodzi przecież o głowę państwa pozostającego jedynym supermocarstwem, dla nas, Polaków, istotnego gwaranta bezpieczeństwa tej części Europy. Tak rodzi się zapotrzebowanie na wszelkiej maści tłumaczenia o co Trumpowi chodzi, jakie przyświecają mu intencje.

Egzegezy bywają różne – od poważnych, po humorystyczne. Niektóre, siląc się na realizm, wpadają wręcz w opary absurdu, w czym celują zwłaszcza nadwiślańscy miłośnicy trumpizmu. Poświęćmy im odrobinę uwagi.

No więc czym Ukraina i osobiście prezydent Wołodymyr Zełenski zasłużyli na połajanki Trumpa?

Wśród lokalnych trumpistów popularna jest teza, iż to wina samej Ukrainy, która „odwróciła się od Stanów, wybierając Niemcy jako nadrzędnego sojusznika”. Zatem nowy-stary prezydent USA „nie chciał, ale musiał”, zwłaszcza iż uważnie wsłuchuje się w głosy wyborców, którzy los Ukraińców mają głęboko w d… (co akurat jest prawdą, niestety). Brzmi to lepiej niż przyznanie, iż lidera wielkiego sojusznika motywuje do działania jego własny egotyzm, osobista niechęć do Zełenskiego, koszmarna niewiedza i rażąca niekompetencja, której przejawem jest postrzeganie polityki jako odmiany działalności biznesowej.

No ale przyjrzyjmy się tej „(nie)ukrytej opcji niemieckiej”. Celowo sięgam po narzędzie narracyjne używane w polsko-polskiej napierdalance, gdyż mamy tu do czynienia z pewną kontynuacją.

Gdy latem 2023 roku w Polsce rozkręcała się kampania wyborcza, języczkiem u wagi stali się wyborcy prawicowi, antyukraińscy, potencjalny elektorat konfederacji. By przekonać ich do siebie, rządzący PiS zmienił retorykę na ukraińskosceptyczną. Jeszcze raz podkreślę – był to zwrot narracyjny, szkodliwy, bo wpływający na postawy Polaków. Tym niemniej w obszarze realnych działań, poza skandalicznym przyzwoleniem na bezhołowie blokujących granicę rolników, nie wydarzyło się nic dramatycznego. Nie wykolejono dotychczasowej polityki – Polska przez cały czas Ukrainę wspierała, wciąż pozostając newralgicznym hubem logistycznym.

Lecz zmiana opowieści o polsko-ukraińskich relacjach – przejście od „miłości” do „mocno szorstkiej przyjaźni” – była na tyle drastyczna, iż wymagała wytłumaczenia. Spin-doktorzy sięgnęli po wypróbowany, niemiecki argument, wzbogacając go o warstwę emocjonalną. To wtedy zaczął się wysyp komentarzy o „ukraińskiej niewdzięczności”, o tym, iż Kijów „woli Berlin niż Warszawę”, iż Zełenski częściej rozmawia z Scholtzem niż Dudą, itp., itd.

Łatwo było używać takich argumentów także z obiektywnych powodów – ukraińska dyplomacja rzeczywiście bardziej koncentrowała się na relacjach z większymi od Rzeczypospolitej partnerami, niekiedy dawał o sobie znać jej sowiecki sznyt i Polskę zwyczajnie urażano. ale co do zasady, Kijów grał na wielu fortepianach, wszak tego wymagała dramatyczna sytuacja walczącej o życie Ukrainy.

Fakt, iż więcej uwagi poświęcano tym, którzy mogą więcej, nie powinien był nikogo oburzać. Wojskowe wsparcie Polski odegrało kluczową rolę w początkowej fazie pełnoskalowej wojny (choć moim zdaniem istotniejszy był impuls, jaki wyszedł z Warszawy do pozostałych sojuszników, nakłaniający ich do pomocy dla Kijowa), później jednak pałeczkę przejęli inni. Zwłaszcza Niemcy; dość stwierdzić, iż to Berlin przekazał ukraińskiej armii połowę z posiadanych przez nią zachodnich systemów OPL.

Opowieść o „zdradzie z Niemcami” była głupia wtedy, równie głupie jest sięganie po nią dziś. Zwłaszcza gdy wiemy już, iż na przełomie lat 2023-2024, na niemal pół roku, Stany Zjednoczone Ukrainę porzuciły. Nieruchawy Joe Biden miał w tym swój udział, ale zasadniczo był to efekt działań Trumpa i jego zidiociałych „szabel” w Kongresie – podkreślmy dla porządku. Skutkiem wstrzymania amerykańskiej pomocy był m.in. kryzys amunicyjny ukraińskiej armii, co musiało i miało przełożenie na działania polityczne i dyplomatyczne Kijowa. Ten z jeszcze większą uwagą zwrócił się ku Europie – owszem i Niemcom, wszak to największa gospodarka na kontynencie – ale także ku Czechom, których inicjatywa zakończyła amunicyjny głód ZSU.

Powrót Stanów do gry, wiosną 2024 roku, przywitano nad Dnieprem z ostrożnym optymizmem, przy świadomości, iż „Ameryka to kapryśna dama”. Jednak ani wcześniej – choć poczucie porzucenia przez USA było wśród Ukraińców powszechne – ani później nikt nie myślał o tym, żeby się na Stany obrażać i kazać im iść w cholerę. W Ukrainie mieli i mają świadomość tego, o czym pisałem – konieczności gry na wielu fortepianach. Muzyka z tego amerykańskiego robi największe wrażenie, ale jeżeli go zabraknie, są jeszcze inne instrumenty. Muszą być, wszak to gra o życie, a nie koncert życzeń.

A, i jeszcze jedna uwaga. Czyż nie jest intencją Trumpa, by Europa w większym stopniu zadbała o samą siebie? Ja po prawdzie już nie wiem, czy Trump tego chce (i czego chce, poza tym, by było o nim głośno), ale tak działania swego guru tłumaczy jego intelektualne zaplecze. No więc jeżeli Europa ma „się ogarnąć”, to znaczy iż i Niemcy winny wziąć więcej odpowiedzialności za los Ukrainy. A skoro tak, to ukraiński zwrot ku Niemcom byłby działaniem i oczywistym, i pożądanym. W tym ujęciu „odkładanie rąk” przez USA od Ukrainy, bo „wybrała Niemca”, jest jak karanie za przechodzenie na zielonym świetle. Naprawdę, polo-trumpiści, klei Wam się to we łbach…?

—–

Szanowni, jak wielokrotnie podkreślam, moje publicystyczne i reporterskie zaangażowanie w konflikt na Wschodzie w istotnej mierze możliwe jest dzięki Wam i Waszemu wsparciu. Pomożecie w dalszym tworzeniu kolejnych treści?

Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

To dzięki Wam powstają także moje książki!

A skoro o nich mowa…w sklepie na Patronite pojawiły się kolejne książki – powieści, które napisałem i wydałem „w czasach afgańskich”, reportaż z tamtego okresu oraz książka political/war fiction, dziejąca się w realiach pandemii i rosyjskiej agresji militarnej na Polskę. Polecam lektury – by je nabyć, przejdźcie na stronę pod tym linkiem.

Idź do oryginalnego materiału