Wojskowy ocenia flagowy projekt rządu Tuska. „Wylewanie betonu w bagno da niewiele”

news.5v.pl 20 godzin temu

„Tarcza Wschód zakłada budowę fortyfikacji w oparciu o naturalne przeszkody terenowe. Budowa umocnień na odcinku wzdłuż wschodniej i północnej granicy Polski (…) Tarcza Wschód to nie jednolita linia okopów, bunkrów i jeży żelbetonowych, ale cały system infrastruktury obronnej” — czytamy na oficjalnej stronie projektu, którego koszt w latach 2024-2028 może pochłonąć choćby 10 mld zł.

Tarcza Wschód „ma wzmocnić odporność Polski na ataki i wojnę hybrydową”. W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski uznał Tarczę Wschód za projekt flagowy na rzecz wspólnego bezpieczeństwa Unii Europejskiej.

— Pierwszym zadaniem, jakie musimy zrobić, to ochronić naszą granicę (w tym powietrzną i morską) i dopiero wtedy możemy myśleć o rozbudowie jakichkolwiek fortyfikacji, urządzeń obronnych i tego typu spraw — komentuje w rozmowie z Onetem Tomasz Lisiecki, podpułkownik rezerwy, artylerzysta, specjalista od militariów.

Nieszczelne granice

— By fizycznie zabezpieczyć granicę, potrzebna jest wzmocniona Straż Graniczna. jeżeli sami nie dajemy rady, to należy wezwać siły europejskie, czyli Frontex. Trzeba też w końcu powołać Korpus Ochrony Pogranicza z rozszerzonymi możliwościami. A wojsko niech się zajmie szkoleniem, czyli tym, co powinno robić w czasie pokoju. Dopiero wtedy, gdy będziemy mieli zabezpieczoną granicę, możemy myśleć o tym, jak postępować dalej w celu rozbudowy jej ochrony — dodaje.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Pojawia się jednak coraz więcej komentarzy i ostrzeżeń (także ze strony wojskowych), iż scenariusz rosyjskiego ataku na kraj NATO jest prawdopodobny i w najgorszej opcji Polska może mieć dwa, trzy lata na przygotowania do wojny. Dlaczego w takim razie nie można jednocześnie budować fortyfikacji na wschodzie kraju i tworzyć nowe jednostki, na przykład Korpus Ochrony Pogranicza?

— Budowanie umocnień w sytuacji, gdy cały czas mamy nieszczelne granice? To nie ma sensu — ripostuje wojskowy.

Ekspert podkreśla jednak, iż projekt „Tarcza Wschód” ma szansę przynieść konkretny efekty. — „Tarcza” dała nam odnowienie prac związanych z planowaniem inżynieryjnym, przygotowaniem terenu, wykorzystaniem pasa przesłaniania, aktualizacją obiektów planowanych do wysadzenia czy minowania na czas wojny. To powinniśmy mieć załatwione na granicy w pierwszej kolejności — mówi.

Oczy na granicy

Wojskowy wskazuje na kolejne niezbędne kwestie: — Systemy monitorowania granicy. System rozpoznania BARBARA, kupujemy takie cztery aerostaty za miliard i to jest lepsze niż lanie betonu w rozlewiska na naszej granicy. Poza tym komponent satelitarny, systemy dronowe i antydronowe to jest to, co powinno nam zapewnić rozpoznanie, czyli dać nam oczy wzdłuż całej granicy — dodaje.

Pułkownik podkreśla, iż „jeżeli będziemy mieli takie oczy na granicy i będziemy mieli odpowiednie siły do reagowania, to wystarczy”. — Korpus Ochrony Pogranicza (KOP), to nie mogą być jednostki sformowane doraźne. One muszą być tam na stałe — zastrzega.

Rozmówca Onetu uważa, iż KOP powinien mieć od dwóch do czterech brygad. jeżeli przyjąć, iż brygada liczy sobie od 6 do 8 tys. ludzi, mówimy o siłach rzędu 20-30 tys. żołnierzy na naszej granicy. — W obecnej sytuacji powinniśmy takie jednostki utworzyć. One powinny stacjonować cały czas na wschodniej granicy, wzorem przedwojennego Korpusu Ochrony Pogranicza. Nie musimy oczywiście obstawiać żołnierza przy żołnierzu na całej naszej granicy, ale posterunki graniczne muszą być. To ma być formacja do wsparcia Straży Granicznej.

Umocnienia polowe dają radę

Pułkownik jest zdania, iż „w czasie pokoju wojsko na granicy powinno być używane tylko w sytuacjach ekstremalnych”. — A teraz mamy taką ekstremalną sytuację z użyciem wojska, która trwa już prawie pięć lat. Trzeba to wreszcie skończyć, dać wojsku odetchnąć, przenieść sprawy związane z granicą na inne formacje, a wojsko poddać restrukturyzacji i szkolić tak, jak powinno się szkolić wojsko — komentuje.

Polskiego wojskowego pytam, jak powinna wyglądać budowa umocnień przy założeniu, iż polska granica będzie już odpowiednio zabezpieczona.

— Nigdy od czasów starożytnych (na przykład Troi) po Awdiewkę ostatnio, żadne umocnienia nie wytrzymały dłużej niż 10 lat. To samo dotyczyło linii Maginota, linii Mannerheima i wszystkich innych. Weźmy na przykład ochronę najlepiej chyba strzeżonego państwa, czyli Izraela. Granica izraelska została sforsowana przez Hezbollah dzięki nowoczesnych narzędzi. Nie ma takich środków, które mogłyby dać pewność społeczeństwu, iż za 10 czy 20 lat nikt naszych umocnień nie pokona — zaczyna swoją odpowiedź.

Analityk zgadza się, iż w przypadku budowy umocnień chodzi przede wszystkim o spowolnienie wroga. Ale dodaje: — Zauważmy jednak, iż na przykład rosyjskie umocnienia polowe na Zaporożu zbudowano w ciągu trzech, czterech miesięcy 2023 r. I to one zatrzymały ukraińską ofensywę. Umocnienia polowe i dzisiejsze środki rażenia zapewniają taki sam efekt jak wylewanie tysięcy ton betonu.

„Wielkie bum”

Wojskowy zwraca uwagę na kolejne kwestie, które wzmocnią bezpieczeństwo naszej granicy. — Systemy rażenia dalekiego zasięgu, przede wszystkim lotnictwo oraz wojska rakietowe i artyleria powinny zapewnić powstrzymywanie przeciwnika na jego terytorium. jeżeli wróg będzie zagrożony tym, iż my już 300 km od naszej granicy zrobimy mu „bum”, to nie będzie się pchał pod nasze terytorium. Ważne są także systemy minowania narzutowego, które musimy mieć i powinniśmy rozwijać. Musimy też budować składy w pobliżu granicy, oczywiście odpowiednio rozbudowywane, chronione i wyposażane w odpowiedni sprzęt na wypadek zagrożenia wojennego i wojny — wylicza.

Ppłk Lisiecki wskazuje też na kwestie budowania przy granicy schronów dla ludności. — o ile przyjdzie co do czego i będziemy wiedzieli, iż wojna jest nieuchronna, to ludność z 50. km pasa nadgranicznego i tak zostanie ewakuowana. I to czy tego chce, czy nie chce. Żadne schrony nie będą tam potrzebne. W tym miejscu powinniśmy tworzyć odpowiednio zabezpieczone poligony. Ale to będzie oznaczać duże wyrzeczenia dla ludzi. Czy polscy rolnicy z Podlasia są gotowi oddać swoje tereny pod taką budowę i przenieść się gdzie indziej? Czy gotowe na wyrzeczenia jest nasze społeczeństwo? — zastanawia się wojskowy.

Idź do oryginalnego materiału