Wybory parlamentarne w Austrii: “Powódź tysiąclecia” stawia pod znakiem zapytania zwycięstwo proputinowskiej prawicy

ine.org.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Chińska polityka energetyczna (60)


  • Burzliwa kadencja austriackiego parlamentu, która obfitowała w zmiany rządów, głośne skandale i katastrofy naturalne, dobiega już końca. W najbliższą niedzielę, 29 września 2024 r., odbędą się w Austrii wybory parlamentarne, po których – wydaje się niemal pewne – nie zostanie odtworzona dotychczasowa, dość trudna koalicja rządowa pomiędzy chadekami, skręcającymi coraz mocniej w prawo, oraz proklimatycznymi i postępowymi zielonymi.
  • Na czele sondaży od niespełna dwóch lat utrzymuje się FPÖ, partia otwarcie sympatyzująca z Kremlem, której wyborcy dość gwałtownie wybaczyli afery z okresu jej ostatnich rządów w latach 2017-2019. Kilkuprocentowa przewaga FPÖ nad rządzącą ÖVP stopniała jednak tuż na ostatniej prostej przed wyborami, kiedy Austrię nawiedziła “powódź tysiąclecia” – największa od co najmniej 2002 r., a wg bardziej historycznych szacunków choćby od XVI wieku.
  • W związku z tym do samego końca nie będzie wiadomo, kto wygra wybory – czy prawicowi populiści z FPÖ czy chadecy z ÖVP, oraz kto ostatecznie stworzy koalicję rządową i stanie na czele rządu. Rysują się co najmniej dwa, skrajnie różne scenariusze: prawicowo-populistyczna koalicja FPÖ-ÖVP lub tzw. GroKo, czyli powrót do starej, wielkiej koalicji ÖVP z socjaldemokratami z SPÖ przy ewentualnym wsparciu liberalnego NEOS.

29 września 2024 r. Austriacy wybiorą swoich nowych parlamentarzystów na 5-letnią kadencję. Austria posiada parlament dwuizbowy składający się ze 183-osobowej Rady Narodowej (Nationalrat), wybieranej w wyborach powszechnych, oraz 60-osobowej Rady Federalnej (Bundesrat), w skład której wchodzą jedynie przedstawiciele państw związkowych wybierani przez parlamenty landowe. Wybory do Rady Narodowej przeprowadzane są w oparciu o ordynację proporcjonalną przy zachowaniu czteroprocentowego progu wyborczego.

Finisz kampanii w cieniu powodzi

Od ostatnich wyborów parlamentarnych jesienią 2019 r. Austria była rządzona przez koalicję ÖVP i Zielonych (nazywaną także turkusowo-zieloną od kolorów partii koalicyjnych). Pierwszym szefem rządu tej koalicji był Sebastian Kurz, lider chadeków, określany niekiedy “Wunderwuzzi” – cudownym dzieckiem austriackiej polityki – z uwagi na młody wiek (31 lat w momencie objęcia stanowiska szefa rządu). Po zaledwie półtora roku, w październiku 2021 r., Kurz ponownie pożegnał się ze stanowiskiem kanclerza (jego poprzednie urzędowanie w latach 2017-2019 również zakończyło się przedwcześnie) w wyniku kolejnej afery w obozie władzy. Tym razem powodem utraty stanowiska były zarzuty dot. wykorzystania środków rządowych do opłacania reklam w jednej z gazet w zamian za pozytywne publikacje o Kurzu. Zaraz po wymuszonej przez opinię publiczną dymisji Kurza przejściowym kanclerzem został zawodowy dyplomata i szef MSZ Alexander Schallenberg, po czym po fotel szefa ÖVP i rządu ostatecznie sięgnął Karl Nehammer, prowadzący chadeków do najbliższych wyborów.

Spośród wydarzeń mijającej kadencji warto odnotować, iż Nehammer był pierwszym unijnym przywódcą, który pofatygował się do Moskwy na spotkanie z Putinem po agresji rosyjskiej na Ukrainę, żeby – jak przyznaje sam kanclerz – “skonfrontować go ze zbrodniami wojennymi popełnianym przez rosyjską armię w Ukrainie”.

W związku z gotowością Rosji do rozmów pokojowych z Ukrainą, zasygnalizowaną na początku września br. przez Władimira Putina, Nehammer zaproponował Wiedeń, siedzibę licznych organizacji międzynarodowych, jako miejsce rokowań. Wydaje się, iż jest to także próba poprawienia wizerunku Austrii w oczach zachodnich partnerów po kwietniowym skandalu z udziałem austriackiego funkcjonariusza kontrwywiadu cywilnego, który miał przekazywać rosyjskim służbom tajne informacje, dotyczące także sąsiednich Niemiec.

Oprócz turbulencji geopolitycznych wywołanych pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę ostatnia kadencja, zwłaszcza w swojej początkowej fazie, była naznaczona przez globalną pandemię koronawirusa. Na początku walki z COVID-19 koalicja ÖVP i Zielonych cieszyła się dużą popularnością, co było w znacznej mierze skutkiem efektu gromadzenia się społeczeństwa “wokół flagi” w obliczu zagrożenia, a więc zjawiska zaobserwowanego także w wielu innych krajach w tym samym czasie. Notowania partii rządzących zaczęły jednak wyraźnie spadać w momencie ogłoszenia przez rząd Kurza niepopularnej decyzji wprowadzającej obowiązek szczepień przeciwko COVID-19. W związku ze znaczną polaryzacją społeczną wokół tej kwestii i licznymi protestami przeciwników obowiązkowych szczepień rząd ostatecznie wycofał się z tego pomysłu.

Istotnym tematem ostatniej pięciolatki był także kryzys kosztów utrzymania, spowodowany drastycznym wzrostem inflacji w wyniku pandemii i zerwanych łańcuchów dostaw, oraz agresji Rosji na Ukrainę i zawirowań na rynku energii (Austria wciąż pozostaje najbardziej uzależnionym od rosyjskiego gazu krajem w Unii Europejskiej). W kontekście wysokich cen żywności duże oburzenie wywołała wypowiedź kanclerza Nehammera o tym, iż rodziny o niskich dochodach powinny karmić swoje dzieci hamburgerami z McDonald’s.

Tematami, które od co najmniej 30 lat nie znikają z agendy austriackiej polityki, są migracja i sposoby radzenia sobie z napływem uchodźców. Bardzo istotny udział we wprowadzeniu tego tematu do politycznego mainstreamu i zaostrzeniu retoryki wobec migrantów miał wieloletni przywódca FPÖ Jörg Haider, który zginął w wypadku samochodowym w 2008 r. w drodze powrotnej z gejowskiego klubu w Klagenfurcie. Jego następcy – Heinz-Christian Strache i Herbert Kickl – konsekwentnie kontynuują eksponowanie tych zagadnień w kolejnych kampaniach wyborczych. W związku z obawami społecznymi, podsycanymi przez kolejne odsłony europejskiego kryzysu migracyjnego, główne partie polityczne Austrii – FPÖ, ÖVP, SPÖ, Zieloni i NEOS – przestały się istotnie różnić w podejściu do ochrony granic, zaostrzenia prawa azylowego czy formach integracji obcokrajowców obecnych już w Austrii. W trwającej kampanii wyborczej prowadzące w sondażach FPÖ domaga się zatrzymania “chaosu azylowego” na wzór twardej australijskiej polityki migracyjnej, domagając się m.in. ustanowienia limitu przyjmowanych wniosków azylowych i umożliwienia “push-backów” na granicach.

Ostatnim, mocnym akordem kampanii wyborczej była “powódź tysiąclecia” (Jahrtausendhochwasser), która w połowie września nawiedziła Europę Środkową, wyrządzając szczególnie dotkliwe szkody w landzie Dolna Austria. Była to unikalna okazja dla rządzących, by na finiszu kampanii podreperować swój wizerunek w oczach Austriaków jako menedżerowie w warunkach kryzysu. Z jednej strony większość klasy politycznej tymczasowo zawiesiła działania kampanijne, a z drugiej dużo dodatkowego czasu antenowego otrzymał kanclerz Nehammer, który, jako były minister spraw wewnętrznych, potrafił wykorzystać tę sytuację, by pokazać się jako sprawny koordynator działań służb mundurowych i wojska na zalanych terenach. Delikatne, około dwuprocentowe odbicie sondażowe odnotowali także współrządzący Zieloni, głównie za sprawą ich agendy klimatycznej, która w obliczu katastrofy naturalnej, przynajmniej przejściowo, zyskała na znaczeniu.

Zacięta walka o pierwsze miejsce

Jak wskazują ostatnie przedwyborcze sondaże, po wyborach 29 września do nowej Rady Narodowej Austrii trafią następujące partie:

  • Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) – prawicowo-populistyczne ugrupowanie o silnym profilu antyunijnym, będące głównym reprezentantem tzw. trzeciego obozu w Austrii (Drittes Lager, w opozycji do pozostałych dwóch głównych partii: SPÖ i ÖVP). Utrzymywany przez FPÖ nacjonalistyczny i antyimigrancki kurs został wytyczony już na przełomie lat 80. i 90. przez wieloletniego premiera Karyntii Jörga Haidera, uznawanego za prekursora europejskiego prawicowego populizmu. Partia utrzymuje od lat bliskie związki z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej, które zaowocowały w grudniu 2016 r. podpisaniem umowy o współpracy z putinowską Jedną Rosją. FPÖ posiada także frakcję niemieckich nacjonalistów, reprezentowaną m.in. przez europosła Haralda Vilimsky’ego, który kulturowo czuje się Niemcem. Obecnym liderem FPÖ i kandydatem na kanclerza jest były minister spraw wewnętrznych Herbert Kickl, który chce zostać kanclerzem z ludu (Volkskanzler) i domaga się, by uczynić z Europy twierdzę (Festung Europa) w obliczu kryzysu migracyjnego (w sondażach 26-28%).
  • Austriacka Partia Ludowa (ÖVP) – tradycyjne ugrupowanie chadeckie, które w ostatniej dekadzie w coraz większym stopniu zaczęło czerpać z repertuaru typowego dla ugrupowań prawicowo-populistycznych. Pod przewodnictwem byłego kanclerza Sebastiana Kurza partia przeszła rebranding na “nową ÖVP” i zmieniła barwy partyjne z czarnych na turkusowe. W najbliższych wyborach spitzenkandidat’em chadeków i kandydatem na szefa rządu jest obecny lider partii i kanclerz Karl Nehammer (23-26%).
  • Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPÖ) – najstarsza, wciąż istniejąca w Austrii partia (założona w 1889 r.) o tradycyjnym profilu europejskiej centrolewicy. Jedna z dwóch dominujących sił politycznych w powojennej historii kraju (obok ÖVP), ostatni raz sprawowała władzę w latach 2007-2017 właśnie w ramach tzw. GroKo, czyli wielkiej koalicji z chadekami. Znaczący wpływ na rozwój SPÖ, szerzej patrząc także europejskiej socjaldemokracji, wywarł lider tej partii Bruno Kreisky, pełniący urząd kanclerza w latach 1970-1983. Obecnym przewodniczącym ugrupowania jest Andreas “Andi” Babler, burmistrz Traiskirchen, który sam siebie nazywał swego czasu “marksistą”, podczas gdy publicyści przedstawiają go współcześnie raczej jako “lewicowego populistę” (20-21%).
  • Zieloni (Grüne) – tradycyjne ugrupowanie lewicowego ruchu ekologicznego, postulujące m.in. ekospołeczną reformę podatkową. W ostatnich 5 latach po raz pierwszy uczestniczyło w sprawowaniu władzy na poziomie krajowym. Obecnym liderem partii i wicekanclerzem z jej ramienia jest Werner Kogler. Z Zielonych wywodzi się także urzędujący od 2017 roku prezydent kraju Alexander van der Bellen (8-10%).
  • Nowa Austria i Forum Liberalne (NEOS) – partia proeuropejskiego liberalnego centrum, która miała najmniejszą frakcję (jedynie 15 deputowanych) w Radzie Narodowej mijającej kadencji. Ugrupowanie to, kierowane przez Beatę Meinl-Reisinger, podkreśla swoje przywiązanie do idei integracji europejskiej, opowiadając się za federalnym modelem Unii Europejskiej. Ponadto NEOS domaga się zintensyfikowania działań na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi, obniżki podatków oraz wprowadzenia elementów demokracji bezpośredniej (8-10%).
  • Partia Piwa (Bierpartei) – ugrupowanie satyryczne o profilu lewicowo-liberalnym założone przez muzyka Marco Pogo (który w rzeczywistości nazywa się Dominik Wlazny). Partia zasłynęła m.in. poparciem dla darmowych dostaw piwa do austriackich domów czy budowy “fontanny piwnej” w Wiedniu (3-5%).

Pod czteroprocentowym progiem wyborczym znajdą się najprawdopodobniej Komunistyczna Partia Austrii (KPÖ), jedna z najstarszych tego typu partii na świecie, oraz Lista Madeleine Petrovic, ugrupowanie byłej polityczki Zielonych o profilu antyszczepionkowym.

Zwycięzca wyborów poza przyszłym rządem?

Bazowym scenariuszem powyborczym, popieranym przez co czwartego Austriaka, jest prawicowa koalicja ÖVP-FPÖ. Lider chadeków i obecny kanclerz Nehammer wyklucza co prawda stworzenie wspólnego rządu z udziałem liderem FPÖ Herbertem Kicklem (którego określa jako “ekstremistę prawicowego”), ale dopuszcza zawiązanie koalicji z jego partią. Warto zaznaczyć, iż koalicja tych partii już dwukrotnie rządziła krajem (2000-2006 i 2017-2019), każdorazowo zostawiając po sobie niesmak związany z aferami korupcyjnymi i nietrafionymi decyzjami kadrowymi. jeżeli chodzi o obsadę stanowiska kanclerza po najbliższych wyborach, to Nehammer i Kickl cieszą się takim samym poparciem Austriaków (po 24%).

Alternatywnie mogłoby dojść do odtworzenia dawnej “dużej koalicji” pomiędzy ÖVP i SPÖ (które współrządziły Austrią przez zdecydowaną większość powojennego okresu), jednak partie te mogą potrzebować trzeciego ugrupowania do stworzenia większości w Radzie Narodowej. Naturalnym partnerem byliby liberałowie z NEOS, gdyż ÖVP już nie chce współrządzić z Zielonymi m.in. po tym, jak ich szefowa resortu klimatu Leonore Gewessler zagłosowała w czerwcu tego roku za unijnym prawem o odbudowie zasobów przyrodniczych wbrew oficjalnemu stanowisku rządu. Powstanie koalicji ÖVP-SPÖ-NEOS byłoby próbą utworzenia kordonu wokół zwycięskiej partii FPÖ, a dla liberałów pierwszą okazją do sprawdzenia się – wzorem niemieckich kolegów z FDP – w trudnej, trójpartyjnej koalicji rządowej.

Mimo że, jak widzimy, dojście FPÖ do władzy jest dalekie od bycia przesądzonym, to sama perspektywa sięgnięcia przez Kickla, otwarcie inspirującego się węgierskim premierem Orbanem, po fotel kanclerza budzi obawy o przyszłość austriackiej praworządności i spójność unijnej polityki wobec Rosji.

O ile demontaż austriackiego państwa prawa na wzór węgierski wydaje się w najbliższych latach wciąż mało realny, to należy pamiętać, iż już w trakcie poprzednich rządów ÖVP-FPÖ z lat 2017-2019 wolnościowcy m.in. atakowali mocno media, zwłaszcza te niespójne z ich przekazem, grożąc przykładowo wyrzuceniem z publicznej telewizji ORF korespondentów zagranicznych, którzy mieli w stronniczy sposób relacjonować wybory na Węgrzech w 2018 r. W owym czasie FPÖ zasłynęło także inicjatywą, by odbierać austriackie obywatelstwo osobom pochodzenia tureckiego, co zostało ostatecznie zakwestionowane przez austriacki Sąd Konstytucyjny.

Będąc już w opozycji, FPÖ wielokrotnie sprzeciwiało się unijnym sankcjom nałożonym na Rosję po agresji na Ukrainę, wskazując na ponoszone w ten sposób straty przez austriacką gospodarkę. O podejrzanie bliskim stosunku polityków FPÖ do Rosji świadczą choćby losy Karin Kneissl, związanej z FPÖ byłej szefowej austriackiej dyplomacji z lat 2017-2019, która jeszcze w trakcie sprawowania urzędu zaprosiła Władimira Putina na swoje wesele, a następnie została komentatorką rosyjskiej telewizji propagandowej RT i wyjechała na stałe do Rosji. W przypadku ponownego dojścia do władzy FPÖ, tym razem jako większego partnera koalicyjnego, teka szefa MSZ prawdopodobnie przypadłaby ÖVP, co mogłoby co najmniej złagodzić wpływ wolnościowców na politykę zagraniczną.

Idź do oryginalnego materiału