Żak w areszcie: współoskarżeni wyjdą za kaucję 75 tys. zł

upday.com 15 godzin temu
Warszawski sąd zgodził się na zamianę środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego na dozór policji, zakaz opuszczania stolicy i zbliżania się do świadka dla czterech oskarżonych w procesie Łukasza Żaka. Warunkiem jest wpłata 75 tys. zł kaucji. Żakowi sąd przedłużył areszt tymczasowy. PAP

Sąd w Warszawie zgodził się na zmianę środka zapobiegawczego dla czterech współoskarżonych w procesie Łukasza Żaka, oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Mężczyźni wyjdą z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości 75 tys. zł, główny oskarżony pozostanie w więzieniu.

W czwartek w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście odbyła się kolejna rozprawa w głośnej sprawie wypadku z 15 września 2024 roku na wysokości przystanku "Torwar". W zderzeniu volkswagena arteona z fordem focusem zginął 37-letni Rafał P., a jego żona i dwoje dzieci trafiło do szpitala.

Kaucja za wolność

Obrońcy Mikołaja N., Damiana J., Macieja O. i Kacpra K. wnosili o uchylenie tymczasowego aresztu swoim klientom. Argumentowali, iż sąd przesłuchał już prawie wszystkich kluczowych świadków, a areszt trwa ponad rok.

Sędzia Maciej Mitera przychylił się do wniosków i zamienił areszt na dozór policji, zakaz opuszczania stolicy i zbliżania się do jednego ze świadków. Warunkiem jest wpłacenie kaucji w ciągu siedmiu dni, z kolei Łukaszowi Żakowi przedłużył areszt tymczasowy z uwagi na duże prawdopodobieństwo, iż jest sprawcą wypadku.

Ucieczka i zatrzymanie

Po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Żaka, którzy pomogli mu uciec z miejsca zdarzenia. Łukasz Żak został zatrzymany w Lubece w Niemczech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.

Według opinii biegłych Żak w chwili wypadku był pijany i trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją jazdę. Miał pędzić z prędkością 226 km/h przy ograniczeniu do 80 km/h na Trasie Łazienkowskiej.

Zeznania świadków

Podczas rozprawy zeznawała 23-letnia kobieta, która pomagała rannym na miejscu wypadku. Opowiadała, iż wracając ze Starego Miasta zauważyła biały samochód pędzący z dużą prędkością, a następnie doszła do miejsca zdarzenia.

Świadek zeznała, iż zajęła się rannym mężczyzną przy barierkach, który w pewnym momencie poprosił o telefon z białego arteona. "To wydało mi się dziwne" - mówiła na sali rozpraw, podkreślając, iż wcześniej mężczyzna zaprzeczał, by tym samochodem podróżował.

Kontrowersyjne zachowanie oskarżonych

Kobieta wskazała na oskarżonych, którzy znajdowali się w pobliżu rannej dziewczyny i mówili, żeby do niej nie podchodzić. Gdy jej znajomi zapytali, dlaczego mają nie pomagać, usłyszeli, iż służby ratunkowe się tym zajmą.

Świadek podkreśliła, iż nie widziała, aby oskarżeni udzielali pomocy rannej dziewczynie. Z jej zeznań wynika także, iż padały słowa "jak leży, to niech leży", a mężczyźni zamienili się ubraniami.

Dramatyczne chwile po wypadku

Kolejny świadek, który wzywał służby i pomagał rannym, opisał dramatyczne sceny z miejsca zdarzenia. "Tam były zakleszczone cztery osoby. Kierująca pojazdem była przytomna" - powiedział, opisując sytuację w fordzie focusie.

Mężczyzna zeznał, iż na tylnym siedzeniu znajdował się zakleszczony mężczyzna bez oznak życia oraz dwoje małych dzieci. "Dzieci były przytomne, bardzo płakały. Dziewczynka była w spazmach" - mówił przed sądem.

Zeznania policjanta

Podczas rozprawy zeznawał także policjant, który eskortował jednego z oskarżonych do szpitala. Z jego relacji wynika, iż mężczyzna twierdził, iż nie kierował pojazdem i nie zna nieprzytomnej, rannej kobiety.

"Powtarzał to kilkukrotnie. Jakby się uczył tego na pamięć" - stwierdził funkcjonariusz. W pewnym momencie Łukasz Żak wstał i powiedział, iż nie będzie słuchał "oszczerczych kłamstw", po czym opuścił salę rozpraw.

Szczegóły sprawy

Podczas poprzednich rozpraw Łukasz Żak przyznał się do dwóch zarzutów - kierowania volkswagenem oraz przekroczenia prędkości. Przeprosił rodzinę Rafała P., który zginął w wypadku, w szczególności jego dzieci, swoją byłą dziewczynę Paulinę K., a także wszystkich współoskarżonych.

Żakowi grozi od 5 do 30 lat więzienia, a współoskarżonym zarzuca się utrudnianie postępowania karnego oraz nieudzielenie pomocy osobom w niebezpieczeństwie. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 21 listopada.

Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.

Idź do oryginalnego materiału