Żołnierz Wyklęty mjr NSZ Marian Kozłowski. Wspomnienie córki

news.5v.pl 11 godzin temu

W czasach niemieckiej okupacji ojciec nie trafił do żadnej katowni. Trafił za to do wielu katowni komunistycznych” – mówiła na antenie Telewizji wPolsce24 córka mjr Mariana Kozłowskiego Krystyna. Zaproszona do studia z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych opisywał gehennę jakiej jej ojciec i rodzina doświadczyli w czasach komunistycznej okupacji Polski. „Plecy mojego ojca wyglądały jak tara do prania. Miał zniekształcone ręce i stopy” – powiedziała w rozmowie z Tadeuszem Płużańskim.

Córka Żołnierza Wyklętego majora Narodowych Sił Zbrojnych Mariana Kozłowskiego, Krystyna Kozłowska podkreśliła, iż jej ojciec był członkiem wielu organizacji walczących o niepodległą Polskę: Narodowa Organizacja Wojskowa, Związek Walki zbrojnej AK, Narodowe Siły Zbrojne, Narodowy Związek Wojskowy, który działała po II wojnie światowej w czasie sowieckiej okupacji. Mjr Marian Kozłowski pełnił funkcję komendanta Okręgu Olsztyn NZW o kryptonimie „Bałtyk” i działał głównie w warmińsko-mazurskim.

Walczył z sowieckim okupantem i organizował opór. To były tereny, na które przywieziono wtedy wielu zrusyfikowanych Polaków, albo wręcz Rosjan

— powiedziała Krystyna Kozłowska.

Tara do prania”

W walce z okupacją niemiecką i sowiecką uczestniczyła niemal cała rodzina Kozłowskich.

Ojciec mojego ojca, Izydor, podczas II wojny światowej został w czasie niemieckiego najazdu aresztowany wraz ze swoim najmłodszym, 16-letnim synem, także Izydorem. Wydał ich jakiś kapuś, informując, iż należą do ruchu oporu. Został później zmordowany później w Auschwitz. W wypuszczono na nich psy, które miały ich poszarpać. Chcieli go zmusić do tego, aby wyjawił, gdzie są archiwa ruchu oporu. Oczywiście niczego nie powiedział. Kiedy dziadek ukląkł i zaczął się modlić, te psy zaczęły się do niego łasić. Wściekli Niemcy następnego dnia wszystko powtórzyli, ale sprowadzili inne i bardziej agresywne psy, które rzuciły się na niego. W tej sytuacji jeden z młodych Niemców, który widocznie nie popierał tak strasznych metod, wyciągnął pistolet i zastrzelił dziadka, ratując go przed męczarnią zagryzienia przez psy. To wszystko oglądał jego najmłodszy syn. Później przeprowadzano na nim doświadczenia laboratoryjne i w ten sposób go zamęczono. Podczas przewożenia Izydora do obozu w Buchenwaldzie, współwięźniowie wypchnęli go w okolicach Łomży przez okienko wagonu. Wystarczyło mu jednak sił na dojście do szosy, gdzie jakiś człowiek zawiózł go do rodziny. Zmarł na rękach siostry

— relacjonowała Krystyna Kozłowska podkreślając, iż ich rodzinny dwór Niemcy spalili w geście wściekłości, gdyż nie znaleźli szukanych archiwów ruchu oporu.

Do tej pory nie ma archiwum okręgu „Bałtyk”. Ojciec mówił, iż część żołnierzy wyjechała w różnych kierunkach, zmieniając nazwiska i zawody, by nikt ich nie namierzył. Wyjeżdżali często na ziemie odzyskane

— przypomniała.

W czasach niemieckiej okupacji ojciec nie trafił do żadnej katowni. Był poważnie ranny dwa razy i otrzymał stopień majora. Trafił za to do wielu katowni komunistycznych. Plecy mojego ojca wyglądały jak tara do prania. Miał zniekształcone ręce i stopy

— mówiła na antenie Telewizji wPolsce24 córka majora Kozłowskiego i podkreśliła, iż jeżeli nie przebywał on aktualnie w jakiejś katowni, to był inwigilowany, miał zakaz pracy.

Ojcu nie pozwalano zbliżać się do Łomży. Nie mógł tam się osiedlić ani podjąć pracy. Rodzina ciągle musiała się przeprowadzać zgodnie z wydawanymi nakazami. Ojciec był ciągle aresztowany i nigdy nie wiedzieliśmy, gdzie go aktualnie zawieźli i ile czasu będzie przetrzymywany. Później doszło do tego prześladowanie mojej starszej siostry i mnie osobiście. Ostatnia notatka o ojcu, na którą natrafiłyśmy w IPN, pochodziła z 1986 r. Dowiedziałyśmy się, iż po tych katowniach ojciec zmarł na trzeci zawał w listopadzie. Oznacza to, iż na pół roku przed śmiercią, był dla nich jeszcze niebezpieczny, może zdolny do zorganizowania jakichś rozruchów w Polsce

— powiedziała Krystyna Kozłowska.

Dlaczego obecna władza nie chce pamiętać o żołnierzach wyklętych?

— pytał prowadzący rozmowę Tadeusz Płużański.

Być może jest to dla nich bardzo niewygodne. Pamiętać o tych sprawach, to także mieć zobowiązania wobec ludzi, którzy przeszli wiele w tamtym czasie. Żołnierze Wyklęci całym sercem oddali się ojczyźnie. Hasło „Bóg, honor ojczyzna”, choć jest dziś często powtarzane, nosili głęboko w swoich sercach i w swoim rozumie. Oni nie kierowali się jedynie emocjami

— podsumowała swoje słowa Krystyna Kozłowska.

koal

Idź do oryginalnego materiału