– Wojna w Ukrainie nie odstraszyła amerykańskich inwestorów. Przeciwnie, mamy wiele zapytań od kolejnych firm z USA – mówi Kamil Czyż, dyrektor Wydziału Marki Miasta, Współpracy Gospodarczej i Turystyki w Urzędzie Miasta Rzeszowa.

„Biały Orzeł”: Amerykańskie firmy od lat inwestują w stolicy Podkarpacia. Czy wojna na Ukrainie ogranicza ich aktywność, wstrzymuje realizację kolejnych projektów okolicy, a tym samym, czy cierpi na tym gospodarka Rzeszowa?
Kamil Czyż: Przeciwnie. jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie złe rzeczy, które dzieją za wschodnią granicą, to można powiedzieć, iż gospodarka miasta kwitnie. Niestety, dzieje się to także wskutek tragicznych wydarzeń na Ukrainie. Nastąpił napływ żołnierzy, obsługi cywilnej bazy amerykańskiej, pojawili się żołnierze brytyjscy, norwescy, niemieccy. Ludzie różnych narodowości pojawiają się w mieście, w jego centrum, czyli w restauracjach, hotelach itd. To się oczywiście przekłada na zyski dla tych podmiotów.
Czyli na ulicach miasta nie tylko język ukraiński miesza się z polskim?
Rzeszów stał się mocno międzynarodowy. To widać szczególnie w Rynku, wieczorową porą, choć niekoniecznie w weekend. Czasem słychać przeróżne języki oprócz polskiego. W niektórych miejscach przełożyło się to na ceny, które są bardziej dopasowane do naszych zachodnich gości.
A gdyby spojrzeć szerzej?
Jeśli chodzi o makroekonomię, to wojna nie odstraszyła inwestorów. Stało się wręcz odwrotnie – już gdy wojna trwała, pojawiło się u nas kilku inwestorów amerykańskich, na czele z największą firmą lotniczą świata, czyli Boeingiem. Firma otworzyła swoje centrum inżynieryjne w SkyResie już gdy trwała wojna, mając w planach zatrudnienie do siedmiuset osób. To oznacza, iż cały wzrost zatrudnienia w tej firmie w Polsce nastąpi w Rzeszowie.
Jakie branże reprezentują w Rzeszowie firmy z USA?
Rzecz dotyczy głównie przemysłu lotniczego, bo ma on największą tradycję, historię w Rzeszowie, w podregionie rzeszowskim i największe znaczenie dla gospodarki Podkarpacia. Firmy przychodzą tu, bo mogą liczyć na know how, bo od ponad 80 lat istnieje tu lotnicze DNA. Wiadomo, iż znajdą się tu pracownicy i zapewniony zostanie łańcuch dostosowany do potrzeb.

Firmy lotnicze nie są jedynymi amerykańskimi, które pojawiają się w mieście…
Dużo się dzieje w branży BPO, czyli business process outsourcing. Pojawił się Sherwin-Williams, jeden z większych w świecie producentów farb, który otworzył biuro outsourcingowe w SkyResie. Jest Ameripol Staffing, firma założona w Stanach Zjednoczonych przez Polaków. Tam zajmuje się głównie transportem, u nas mieści się centrum obsługi. Ta firma rośnie, ma ponad stu pracowników, planuje zwiększyć zatrudnienie dwukrotnie.
Jakich firm jeszcze nie ma, ale niedługo pojawią się w stolicy Podkarpacia?
Mamy informację, iż niedługo będą się otwierać niemieckie inwestycje, na czele z flagowym BSH (potentat w produkcji sprzętu AGD – red.). Generalnie dzieje się dużo. Tradycyjnie przeważa lotnictwo, ale szeroko rozumiany outsourcing, branża chemiczna czy automotive też są obecne, plus AGD w postaci Boscha, czyli dawnego Zelmeru.
Wracając do aktywności firm z kapitałem amerykańskim, ile ich działa w Rzeszowie?
Dużych jest około piętnastu. Szacujemy, iż zatrudniają około 10 tysięcy osób. Sam Pratt&Whitney, który jest częścią koncernu Raytheon Technologies, to jest około cztery i pół tysiąca pracowników. BorgWarner, firma z branży automotive, to nieco ponad dwa tysiące osób, a Boeing, jak wspomniałem, zamierza zatrudnić od sześciuset do siedmiuset ludzi.

Są na horyzoncie kolejne firmy, które postawią na Rzeszów?
Nie mogę mówić o rozmowach objętych klauzulą NDA (umowa o zachowaniu poufności – red.), ale nie ma zastoju, jest dużo zapytań.
A jak się mają kontakty Rzeszowa z USA na polu kultury. Też mamy ruch w interesie?
Można tak to nazwać, dużo się dzieje. Zacznijmy od Festiwalu Polonijnego. Kolejną edycję będzie miał w 2026 roku, a w związku z tym planujemy małą ofensywę dyplomatyczną. Będziemy kilka razy w Ameryce Północnej, by promować festiwal, zachęcać kluby polskie, kluby tańca do uczestnictwa w naszej imprezie. Chcemy też rozszerzyć formułę, reklamować Podkarpacie jako cel turystycznych podróży. Także wśród osób, które urodziły się w USA czy Kanadzie, ale czują sentyment do Polski poprzez rodziców czy dziadków.
Dobrą okazją do tego był prawdopodobnie niedawny Kongres 60 milionów w Miami…
To prawda i nie zabrakło nas na Florydzie. Poruszaliśmy różne tematy, oczywiście także polityczne, związane ze zmianą administracji w Białym Domu. Jednak clou rozmów stanowiły sprawy gospodarczo-ekonomiczne, w tym kwesta AI, startupów, doliny krzemowej itp. Skupialiśmy się na promocji Rzeszowa jako atrakcyjnego miejsca dla potencjalnych inwestorów. Nasze położenie geograficzne daje szansę na to, by stać się hubem dla tych, którzy planują działalność na Ukrainie.

Gdzie jeszcze dotrze delegacja z Rzeszowa?
Będziemy w Chicago na Paradzie 3 Maja, a z końcem maja pojawimy się w Vancouver na Polish Festiwal. W listopadzie tradycyjnie polecimy do Nowego Jorku. jeżeli chodzi o Rzeszów, to w drugiej połowie lipca mamy Piknik Amerykański na Bulwarach. Odbywa się co roku w ramach kursu języka angielskiego, promocji kultury amerykańskiej, czyli Pomost International, na który przyjeżdżają wolontariusze z Buffalo. Tym razem wszystko będzie miało szerszy wymiar, bo obchodzimy 50. rocznicę współpracy z naszym miastem partnerskim.
Oznacza to dodatkowe atrakcje dla rzeszowian?
Na pewno zjawi się delegacja konsulatu generalnego, chcielibyśmy, aby na pikniku pokazali się żołnierze amerykańscy, pojawią się też firmy, które zachęcamy do sponsorowania tej imprezy. Nie braknie muzyki, dobrego jedzenia, luźnego klimatu, ale jednocześnie ciekawej oferty dla ludzi.
Podsumowując, czasy mamy niespokojne, polityczny wiatr wieje mocno i w różne strony, ale nie ogranicza to relacji Rzeszowa ze Stanami Zjednoczonymi?
Tak to wygląda i niech się nie zmienia. Oby wojsko amerykańskie przez cały czas tu stacjonowało, firmy z USA realizowały kolejne inwestycje, a ludzie niech będą ciekawi kultury drugiego kraju.
Rozmawiał Tomasz Ryzner