Piotr Żyła, były mistrz świata w skokach narciarskich, zdobył punkty tylko w dwóch z czterech konkursów na początku sezonu Pucharu Świata. To rozczarowujący wynik, szczególnie iż trener kadry Maciej Maciusiak typował go przed sezonem jako "czarnego konia" polskiej reprezentacji. Żyła sam przyznaje, iż wie, gdzie leży problem – w złej pozycji dojazdowej.
Problemy zaczęły się już w Lillehammer, gdzie Żyła zajął 19. miejsce. «Ojej, co się dzieje? Źle się podziało. Miałem problemy z pozycją dojazdową», powiedział zawodnik w rozmowie z Interia Sport. Stamtąd kłopoty przeszły do Falun, gdzie skoki były jeszcze gorsze.
W szwedzkim Falun Żyła pokazał fatalne skoki, ale udało mu się zająć 29. miejsce w konkursie na dużej skoczni. «W Lillehammer to się zaczęło. Stamtąd przeszło do Falun. To była taka trochę układanka. Za bardzo zacząłem cisnąć na dojeździe i przeniosłem to do Falun», tłumaczył skoczek. Dodał, iż nie potrafił wykorzystać nóg, a skoki były "takie wyplute".
Nadzieja na poprawę
Żyła ma jednak powody do optymizmu. W konkursie na dużej skoczni w Falun zauważył progres i przede wszystkim zidentyfikował źródło problemów. «Przede wszystkim jednak wiem, w czym tkwi problem. Po prostu przesadzałem w pozycji», wyjaśnił.
Były mistrz świata przyznaje, iż jego wyniki są dalekie od oczekiwań. «No trochę brakuje. Liczyłem, iż przy dobrych skokach będę wskakiwał do "10"», powiedział. Żyła ma nadzieję, iż wróci do adekwatnej pozycji dojazdowej i będzie mógł wykorzystać moc, którą wypracował latem.
Zawodnik ujawnił też, iż przygotowania przed sezonem były solidne. «Wszystko było poukładane tak, jak powinno być. Coś jednak nie pykło w Lillehammer i wpadłem w turbulencje», przyznał. Dodał, iż nie przepadał za tą skocznią i być może to również wpłynęło na wyniki. W zawodach pojawiło się więcej napięcia – chciał więcej, niż mógł w danej chwili, co doprowadziło do odwrotnego efektu.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).
