Pod koniec grudnia Robert Fico pojechał do Moskwy, gdzie spotkał się z Władimirem Putinem. Delegacja szefa słowackiego rządu spotkała się z ogromną falą krytyki. W środę premier Słowacji zabrał głos na temat swojej wizyty w Rosji.
Robert Fico stwierdził wczoraj w opublikowanym nagraniu, że "ani Słowacja, ani Unia Europejskie nie są w stanie wojny i nie mają powodu, aby tolerować awantury Zełenskiego". Zdaniem szefa słowackiego rządu decyzja Kijowa o zaprzestaniu tranzytu gazu z Rosji szkodzi interesom finansowym Słowacji.
Straty finansowe Bratysławy z powodu wstrzymania przez Ukrainę tranzytu rosyjskiego gazu Fico oszacował na półtora miliarda euro. Jak dodał, kolejne 70 mld euro po decyzji Kijowa mają stracić inne kraje Unii Europejskiej.
Fico u Putina
Robert Fico tłumaczył się, iż to właśnie zapowiedź wstrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę spowodowała, iż pojechał do Moskwy. "Musiałem zapewnić gaz przynajmniej na potrzeby krajowe. Zajmowałem się poważnym problemem - szkodami sięgającymi półtora miliarda euro, które niewdzięczny prezydent Ukrainy wyrządził Słowacji" - stwierdził szef słowackiego rządu. "Strona rosyjska była zawsze solidnym dostawcą energii" - dodał.
O sytuacji związanej z gazem premier Słowacji ma w czwartek rozmawiać w Brukseli z komisarz ds. energii Kadri Simson. "Chcę ją obudzić z głębokiego snu" - stwierdził.
Fico skrytykował zapowiedź zwołania przez opozycję nadzwyczajnej sesji parlamentu w sprawie kierunków polityki zagranicznej i potwierdzenia przez parlament europejskiego wyboru Słowacji. Premier zapowiedział, iż posłom koalicji rządzącej doradzi, aby nie brali w niej udziału.
Źródło: PAP