Poseł Łukasz Mejza (PiS) jechał trasą S3 w powiecie polkowickim na Dolnym Śląsku z prędkością 200 km/h. Policja zatrzymała parlamentarzystę za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o ponad 80 km/h.
Poseł odmówił przyjęcia mandatu, zasłaniając się immunitetem poselskim. Zapytany przez PAP o te informacje, Mejza przekazał oświadczenie, w którym przyznał się do błędu.
Przeprosiny posła
"Źle się zachował" i "nic tego nie tłumaczy" - napisał poseł PiS w swoim oświadczeniu. "Przepraszam. Taka sytuacja nie powtórzy się więcej" - zadeklarował Mejza.
Parlamentarzysta tłumaczył okoliczności zdarzenia, podkreślając trasę przejazdu. Zwrócił się do komentujących, iż jechał "na (drodze ekspresowej) S3, a nie w terenie zabudowanym".
Powody odmowy mandatu
"Mandatu nie przyjąłem tylko dlatego, iż spieszyłem się na lotnisko i czas potrzebny na jego wypisanie sprawiłby, iż na pewno bym się spóźnił na samolot (ostatecznie i tak się spóźniłem)" - wyjaśnił Mejza. Poseł zadeklarował gotowość uregulowania sprawy.
"Jeśli będzie taka możliwość prawna, to ureguluje ten mandat od razu" - napisał parlamentarzysta. "A jak nie, to oczywiście natychmiast zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność, bo jestem charakternym gościem, a nie jakimś (b. marszałkiem Senatu Tomaszem) Grodzkim, który będzie się chował za immunitetem. Jeszcze raz przepraszam" - dodał.
Porównanie do przypadku Tuska
W oświadczeniu Mejza odwołał się do zdarzenia z 2021 roku, kiedy prawo jazdy stracił na trzy miesiące obecny premier Donald Tusk. Powodem było przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym.
"Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" - napisał wówczas Tusk w listopadzie 2021 roku.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.