O co chodzi w traktacie z Francją, który zachwala obóz władzy? "Oby nie było powtórki z historii"

natemat.pl 6 godzin temu
"Przełomowy", "historyczny" – tak o traktacie z Nancy mówi w Polsce premier Donald Tusk i we Francji prezydent Emmanuel Macron. Podpisanie nowej umowy o przyjaźni i współpracy między Warszawą a Paryżem zaplanowano na 9 maja, czyli w rosyjski Dzień Zwycięstwa. Ale co ten dokument tak naprawdę oznacza dla naszego bezpieczeństwa? – Potencjał obronny – taki zapis w tej umowie jest dla Polski najważniejszy – komentuje w naTemat.pl prof. Aleksander Cieśliński, ekspert prawa międzynarodowego.


To pierwszy traktat o przyjaźni i współpracy z państwem, które nie graniczy z Francją – podkreśla "Le Monde". Podpisanie nowej umowy pomiędzy Paryżem a Warszawą zapowiadano już od miesięcy. Zastąpi ona tę zawartą w 1991 roku. Traktat sprzed ponad 30 lat jest bowiem mocno nieaktualny – znajduje się w nim na przykład zapis, iż Francja powinna zrobić wszystko, by umożliwić wstąpienie Polski do Unii Europejskiej.

W poniedziałek Emmanuel Macron podał choćby konkretną datę i miejsce ratyfikacji. – 9 maja będę gościł polskiego premiera Donalda Tuska w Nancy, by podpisać traktat o przyjaźni – zapowiedział prezydent Francji w rozmowie z "Paris Match". Pierwotnie do podpisania tej umowy miało dojść do końca czerwca 2025.

Dodajmy, iż miejsce również jest nieprzypadkowe, a choćby symboliczne – jak podają źródła historyczne, w Nancy w 1736 roku, po wygnaniu z kraju, zamieszkał tam polski król Stanisław Leszczyński, teść francuskiego króla Ludwika XV.

Macron zapowiedział ponadto, iż to będzie "historyczne wydarzenie" i dodał, iż jego kraj "konsoliduje" działania międzynarodowe, realizując swoją strategię wzmocnienia Europy. Przedstawiciele francuskiej dyplomacji nazwali nową umowę z Polską "traktatem premium", na podobieństwo tych, które Francja podpisała wcześniej z Niemcami, Włochami i Hiszpanią. A prmier Donald Tusk stwierdził niedawno, iż "może być to traktat przełomowy, o ile chodzi o wzajemne gwarancje bezpieczeństwa".

Francuska agencja AFP zwróciła ponadto uwagę, iż podpisanie traktatu pomiędzy Polską a Francją zbiegnie się z datą parady w Moskwie, kiedy to Putin i jego ludzie będą świętować na Kremlu 80. rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej.

"Polce, historycznie bardzo 'atlantyckiej', której doktryna bezpieczeństwa opiera się wyłącznie na pomocy Ameryki i jej 'parasolu nuklearnym', chodzić może o zasadniczą zmianę postrzegania wyzwań dotyczących obronności" – zaznacza "Le Monde". I podkreśla, iż dotąd francuska koncepcja europejskiej "autonomii strategicznej" raczej nie była słyszana w Polsce "lub była źródłem wielu nieporozumień".

Polska i Francja podpiszą nowy traktat o przyjaźni i współpracy. Co to oznacza?


Znaczenie nowego traktatu podkreślają też politycy naszego obowzu rządzącego. I mówią o tym dokumencie w samych superlatywach, choć jego treści jeszcze nie znamy.

"Polska finalizuje z Francją traktat związany ze wzajemnymi gwarancjami bezpieczeństwa" – poinformował już kilka tygodni temu szef MSZ Radosław Sikorski.

"Niedługo podpiszemy traktat z Francją. Ta kooperacja wzmocni europejski filar Sojuszu Północnoatlantyckiego i da nam kolejne gwarancje bezpieczeństwa" – zapowiadał na debacie prezydenckiej w Końskich Rafał Trzaskowki.

"Nowy traktat z Francją – to będzie umowa premium! Silna pozycja Polski w Europie i na świecie to fundament naszego bezpieczeństwa" – napisał na X poseł Paweł Bliźniuk z PO.



Polityczni oponenci Koalicji 15 października z kolei drwią i piszą w mediach społecznościowych, iż "to wyjdzie nam bokiem", iż to "wydmuszka". Przypominają też sojusz polsko-francuski, którego ostateczny układ został podpisany w Paryżu 4 września 1939 roku, czyli kilka dni po wybuchu II wojny światowej.

Czy to rzeczywiście przełomowy traktat dla Polski, co oznacza dla naszego bezpieczeństwa i czy je wzmocni? Zapytaliśmy o to prof. Aleksandra Cieślińskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego Uniwersytetu Wrocławskiego.

Mateusz Przyborowski, naTemat.pl: Jak powinniśmy patrzeć na nowy traktat z Nancy, którego podpisanie zaplanowano na 9 maja?

Prof. Aleksander Cieśliński: Na razie trudno cokolwiek powiedzieć, bo nie znamy konkretnych zapisów. Wygląda natomiast, iż chodzi o to, by Polska awansowała do grona najbliższych sojuszników Francji i była traktowana jako strategiczny partner.

Pana zdaniem to będzie game changer, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Polski?


Po pierwsze, porządek w Europie się wywraca. I o ile możemy mówić o jakiejś zalecie z tym związanej, jest nią to, iż wszystkie państwa budzą się i szukają nowych konfiguracji. Po drugie, Niemcy są dziś dramatycznie osłabionym krajem. Oczywiście po II wojnie światowej też były słabe, ale bardzo gwałtownie zaczęły się rozwijać gospodarczo. Potęgą polityczną byli Francuzi.

Teraz Niemcy są słabe militarnie i politycznie, w związku z czym dla Francji i całej Unii Europejskiej to jest bardzo zły prognostyk. Silne Niemcy są nam potrzebne, bez względu na to, co podnoszą niektórzy w Polsce. I pomysł jest taki, żeby stworzyć w Europie tandem najsilniejszych państw. W tym gronie mogą się jeszcze znaleźć Włochy i Hiszpania.

Z tymi krajami Francja również ma podpisane traktaty.

Unia Europejska to 27 państw członkowskich, wśród których mamy nadreprezentację małych państw, które ani militarnie, ani gospodarczo, nie są w stanie o niczym przesądzić. I zostaje tzw. duża piątka, czyli właśnie Polska, Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania.

Przy czym Hiszpania również jest w nie najlepszej sytuacji, poza tym Hiszpanie mają zupełnie inną wrażliwość, ponieważ nie spoglądają na zagrożenie rosyjskie. Francja ewidentnie się obudziła, i to jest bardzo dobry znak, zdając sobie sprawę, iż konflikt z Rosją jest bardzo prawdopodobny. Francuskie elity również zdają sobie sprawę, iż w razie ataku na Polskę i nieprzetrwania tego ataku, Niemcy też nie przetrwają. Francja militarnie jest bardzo silna, ale sama w Europie niczego nie zrobi, widzi natomiast wysiłki Polski na rzecz wzmacniania swojego potencjału obronnego. Widzimy więc u Francuzów poszukiwanie partnera, trochę z desperacji, bo Brytyjczycy są poza UE.

A przypomnę, iż Francja jest jedynym krajem NATO całkowicie autonomicznym atomowo – wystąpili ze struktur wojskowych Sojuszu Północnoatlantyckiego ze względu na Charlesa de Gaulle'a i nigdy nie poddali swojego arsenału nuklearnego kontroli Amerykanów. Jednak już brytyjski arsenał nuklearny podlega kontroli Amerykanów i część tego arsenału znajduje się w USA.

Biorąc te wszystkie elementy pod uwagę, Francuzi zdali sobie sprawę, iż Polska jest istotnym graczem, nie bez znaczenia jest także nasze położenie na mapie Europy. To jest najlepszy rodzaj układu politycznego, w którym obie strony mają interesy, a nie tylko dobrą wolę.



Czyli z polskiego punktu widzenia to układ idealny – wchodzimy za osłabione Niemcy, podnosimy swoją rolę w Europie i mamy za głównego partnera silną nuklearnie Francję.

Nie tyle wchodzimy, bo tandem francusko-niemiecki zawsze będzie ostoją konstrukcji europejskiej i te związki są niezwykle silne, co może stać się niezbędnym elementem nowego układu sił – elementem, którego rola będzie także zależała od tego, na ile Niemcy będą militarnie osłabione, a zagrożenie rosyjskie będzie narastać.

Dodatkowo na linii francusko-niemieckiej od dawna iskrzy ze względu na zupełnie inne podejście do wielu istotnych problemów. Francuzi patrzą strategicznie, Niemcy patrzyli pacyfistycznie. Polska też nie ma wyjścia – wcześniej stawialiśmy na Brytyjczyków, ale nie ma ich w UE, próbowaliśmy stawiać na Niemców i może Niemcy odbudują się za 5-10 lat, ale za 5-10 lat możemy mieć tutaj rosyjską agresję. Tak długo, jak Niemcy są słabe, tak długo rola Polski będzie istotna. Francuzi, szukając sojuszników, nie mają zbyt dużego pola manewru, a my też potrzebujemy partnerów.

Przez lata Francja patrzyła jednak na środkowo-wschodnią Europę niezbyt przyjemnym okiem.

Teraz już tak nie patrzy. I doskonale wie, jakiego ma partnera – Polskę, która wydaje na uzbrojenia 4 proc. PKB, która uświadomiła Europie, jakim zagrożeniem jest Rosja, która efektywnie potrafiła zorganizować pomoc Ukraińcom. To wszystko spowodowało, iż nasze akcje wzrosły. Jestem daleki od fałszywej dumy narodowej, ale to wszystko powoduje, iż jesteśmy trochę skazanymi na siebie partnerami.

Wróćmy do planowanego podpisania traktatu z Nancy. Paryż i Warszawa przypominają, iż prace nad nim trwały kilka lat.

Obserwuję politykę europejską od ponad 30 lat i widziałem już kilka wolt Francuzów, którzy mówili: "tak, będziemy dowartościowywać Polskę" i kończyło się na projektach. Dziś jednak Francuzi z Niemcami nie mają za bardzo jak działać skutecznie w sferze obronności, brexit też dał im dużo do myślenia, a – mimo iż spierali się Wielką Brytanią – Brytyjczycy zawsze mieli realistyczne podejście, w Ukrainie trwa wojna, a nasi – mówię to z sarkazmem – "byli" bracia Amerykanie zbyt ostentacyjnie sugerują, iż porzucają Europę.

Jazda na gapę, w której tak przyjemnie funkcjonowaliśmy w Europie, bo wiedzieliśmy, iż mamy amerykański parasol, się skończyła. I Francuzi są jednymi z pierwszych, którzy zdali sobie z tego sprawę. Jednak żeby do tej beczki miodu dodać łyżkę dziegciu: jeżeli spojrzymy na analogie historyczne, to ostatni raz, kiedy Francuzi zawierali z nami taki pakt, to był 1939 rok. Wtedy to się dla nas dobrze nie skończyło i wolałbym, żeby tym razem tak nie było.

Oczywiście to jest zupełnie inna sytuacja i czasami można o tym mówić pół żartem, pół serio, ale prawda jest taka, iż wszystko się zmienia. Pozycja strategiczna Polski wzrosła, jesteśmy na pierwszej linii frontu, a cała UE zapłaciłaby ogromne pieniądze, gdyby doszło do rosyjskiej agresji na terytorium Unii. Po niedawnym blackoucie eksperci obliczają spadek PKB Hiszpanii o 0,7 pkt proc. i przewidują reperkusje dla innych krajów. Czym byłaby zatem wojna wobec Polski czy państw bałtyckich, gdyby Kreml się na nią zdecydował.

Ambasador Francji w Polsce mówił niedawno, iż "obecnie Paryż i Warszawa odkrywają się na nowo, a we Francji mówi się o polskim momencie w Europie".

Tego typu wypowiedzi dyplomatyczne trzeba czytać między wierszami: to nie jest już tylko pustosłowie. Pytanie też, jak będą wyglądały kolejne wybory we Francji, w której nie brakuje silnych sił politycznych sceptycznie nastawionych do tradycyjnego Zachodu. I tę sprawę też trzeba dodać jako gwiazdkę do tej opowieści.

Dziennik "Le Monde" podkreśla, iż to nie oznacza, iż Francja rozważa rozmieszczenie w Polsce broni atomowej. I zaznacza, iż scenariusz "bardziej realistyczny w krótkiej perspektywie" to na przykład wspólne ćwiczenia francuskich sił strategicznych.

Część francuskiej broni atomowej znajduje się na statkach powietrznych, więc to wcale nie musi się nie spinać. Nie można wykluczyć, iż jakiejś perspektywie czasowej Francja rozszerzy gwarancje atomowe na Polskę, co spowodowałoby, iż na przykład francuskie samoloty z arsenałem nuklearnym przynajmniej od czasu będą stacjonować w naszym kraju. Rosja jest państwem, które umie grać na nerwach i wie, jak wszystkich straszyć, więc dla nich też taki sygnał byłby istotnym ostrzeżeniem.



Głosy ze strony najważniejszych polityków we Francji i w Polsce są podniosłe, więc pozostaje nam czekać, co się znajdzie w tym traktacie. We fransusko-niemieckim traktacie mowa jest na przykład o "nierozerwalnych interesach bezpieczeństwa" sygnatariuszy oraz o wzajemnej pomocy "wszelkimi środkami", którymi strony dysponują, w razie agresji zbrojnej.

Potencjał obronny – taki zapis jest dla Polski najważniejszy w tym traktacie, bo resztę możemy załatwić w ramach struktur unijnych. Czekamy na treść traktatu dla Polski i wtedy zobaczymy, na ile Francuzi zaoferują nam rzeczywiście model ekwiwalentny do tego, co znajduje się w umowie, jaką mają na przykład z Niemcami. To będzie test.

Oczywiście pakt francusko-niemiecki był zawierany w zupełnie innych czasach i bardziej chodziło o współpracę polityczną i społeczną, żeby przełamać animozje po II wojnie światowej. Polsce najbardziej powinno zależeć na impucie militarnym. Mimo wszystko warto będzie porównać obie te umowy.

Z drugiej strony między Polską a Francją są różnice dotyczące tego, jak dozbrajać Europę – chodzi m.in. o spór ws. zakupów sprzętu od państw pozaeuropejskich. Eksperci podkreślają, iż w ostatnich latach Polska składała zamówienia zbrojeniowe w USA i Korei Południowej, natomiast Francja – mająca najsilniejszy przemysł obronny w Europie – chce, aby kraje UE kupowały broń europejską.

I to jest kolejny temat do dyskusji z Francuzami: na ile Polska zostanie dopuszczona do stołu w kwestii zakupów zbrojeniowych i wsparcia dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Tu jest niestety fundamentalny problem. Sama koncepcja unijna, iż powinniśmy kupować i polegać naszej rodzimej produkcji unijnej, jest bardzo mądra.

Tyle iż polski przemysł zbrojeniowy był przez lata spychany na margines i duża część choćby tego, co u siebie produkujemy, pochodzi spoza Unii. I teraz: jak wspierać biznes unijny, a z drugiej strony wesprzeć polski przemysł zbrojeniowy, który potrzebuje czasu, żeby zwiększyć ten komponent produkowany lokalnie?

Tu bym liczył na to, iż Francja będzie w stanie pójść Polsce na rękę. jeżeli okazałoby się, iż polski przemysł pozostanie wykluczony, natychmiast dałoby to argumenty wszystkim eurosceptykom, którzy zaczęliby mówić, iż tak naprawdę chodzi o to, żeby Niemcy przejęli kontrolę nad produkcją broni dla Polski.

Idź do oryginalnego materiału