Dziesiątki tysięcy ludzi w Niemczech dołączą do około 120 tradycyjnych pokojowych protestów w całym kraju w najbliższy weekend. Stanie się tak, choćby jeżeli przyszły niemiecki rząd pod przewodnictwem Friedricha Merza przygotowuje się do wydania miliardów na dozbrojenie kraju i dąży do zwiększenia do 2031 roku liczby dobrowolnych rekrutów Bundeswehry z obecnych 83 tysięcy do 203 tysięcy.
Niemiecka opinia publiczna na temat wojny i pokoju jest w tej chwili podzielona: badania przeprowadzone przez instytut badawczy Forsa (w marcu i kwietniu dla mediów RTL i NTV) wykazały, iż podczas gdy większość Niemców (54 proc.) obawia się, iż kraj może zostać wciągnięty w wojnę toczącą się w Ukrainie, tylko jeden na sześciu mieszkańców byłby gotowy walczyć za kraj.
Różnorodne marsze i apele
Same marsze wielkanocne są bardzo różnorodne, a każdy ze 120 protestów publikuje własne apele, które zawierają różne żądania i zwracają uwagę na różne konflikty na całym świecie. Jednak według Kristiana Golli, który pomaga koordynować demonstracje za pośrednictwem organizacji pokojowej Netzwerk Friedenskooperative, istnieje kilka kluczowych żądań wspólnych dla wszystkich.
Oto one: wszystkie demonstracje sprzeciwiają się "nadmiernemu gromadzeniu broni w Niemczech i Europie", wzywają do zwiększenia wysiłków dyplomatycznych w celu zakończenia wojen "zwłaszcza tych w Ukrainie i w Strefie Gazy", domagają się demontażu całej broni nuklearnej i sprzeciwiają się stacjonowaniu pocisków balistycznych średniego zasięgu w Europie.
– Myślę, iż ważne jest, aby wskazać, iż istnieją alternatywy, iż nie chodzi tylko o dozbrajanie, dozbrajanie, dozbrajanie – czy to jest adekwatna droga? – mówi Golla w rozmowie z DW. – Myślę, iż politycy próbują zaoferować rozwiązanie, które tak naprawdę nie jest rozwiązaniem. Czy to prawda, iż po zajęciu Ukrainy przez Rosję, zajęłaby ona połowę Europy Zachodniej? Nie jestem pewien, czy to prawda.
Golla podkreśla, iż niemiecki ruch pokojowy nie jest wyłącznie pacyfistyczny. – Są tacy, którzy zasadniczo nie sprzeciwiają się stosowaniu przemocy – mówi. – Celem ruchu jest zadawanie pytań: Jakie konflikty istnieją i jak można je rozwiązać? Czy konflikty mogą być rozwiązywane tylko militarnie, czy też istnieją inne rozwiązania?
Trudne czasy dla pacyfistów
Olaf Müller, pacyfista i profesor filozofii na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, uważa, iż niemiecki ruch pokojowy znajduje się na jednym z najniższych poziomów od dziesięcioleci.
– Myślę, iż ruch pokojowy jest zdemoralizowany – powiedział DW. – Jednym z powodów jest to, iż jeżeli teraz wyjdziesz na ulice przeciwko militaryzmowi, natychmiast zostaniesz posądzony o granie na rękę Putinowi.
Z pewnością prawdą jest, iż pomimo protestów, które odbędą się w tym tygodniu, niemiecki ruch pokojowy doświadczył drastycznego spadku zainteresowania od czasów swojej świetności w latach 80. ubiegłego wieku. Wtedy to zimna wojna powoli dobiegała końca, a ruchy wolnościowe rozprzestrzeniały się w Europie.
Na przykład w 1983 roku około 4 milionów zachodnich Niemców podpisało tak zwany "Apel z Krefeld", domagając się, aby rząd zachodnioniemiecki wycofał swoją obietnicę zezwolenia na stacjonowanie pocisków balistycznych średniego zasięgu w kraju – jedno z kluczowych żądań marszów wielkanocnych w ten weekend.
Jest ku temu dobry powód: Niemcy coraz bardziej boją się wojny, nie tylko z powodu ostatnich wydarzeń w Białym Domu. – Niemcy boją się teraz, ponieważ nie są już pewni, czy gwarancja bezpieczeństwa zawarta w traktacie NATO przetrwa – mówi Müller.
Müller uważa, iż istnieją praktyczne alternatywy dla obrony wojskowej. Argumentuje, iż gdyby Niemcy miały przywrócić służbę wojskową, ludzie powinni mieć alternatywę w postaci szkolenia w zakresie pokojowego oporu obywatelskiego i nieposłuszeństwa obywatelskiego. Niektóre ukraińskie miasta i mieszkańcy rzeczywiście praktykowali takie metody przeciwko rosyjskim najeźdźcom.
Co się stało z ruchem pokojowym?
Annette Ohme-Reinicke, socjolożka z Uniwersytetu w Stuttgarcie i autorka książki o historii ruchów społecznych, uważa, iż niemiecki ruch pokojowy został osłabiony przez inne zmartwienia od czasu zakończenia zimnej wojny, kiedy społeczeństwo zaczęło "odwracać wzrok" od kwestii wojny i obrony.
W międzyczasie, jak twierdzi, Niemcy stali się znacznie bardziej zaabsorbowani sprawami społecznymi: Trudności związane z inflacją, wzrostem czynszów i zwykłą próbą zapewnienia sobie środków do życia wywołały poczucie niepokoju wśród ludności, podczas gdy bardziej neoliberalny system gospodarczy i związany z nim indywidualizm podkopały ogólnie ruchy społeczne.
- To zupełnie inny nastrój niż w latach 60. i 70. – mówi. – Myślę, iż to sprawiło, iż ludność jest bardziej podatna na kwestie, które wywołują strach i sprawiają, iż czują, iż muszą dołączyć do jednej lub drugiej strony.
Ohme-Reinicke twierdzi również, iż istnieje coraz większy rozdźwięk między obawami rządu o bezpieczeństwo narodowe a obawami ludności o własne bezpieczeństwo. – Myślę, iż próba zniwelowania tej rozbieżności jest w tej chwili ogromnym zadaniem dla ruchu pokojowego – dodaje.
Polaryzacja zabija pokój?
Jednocześnie Ohme-Reinicke dostrzega porażkę niemieckiej kultury debaty i większą polaryzację, która doprowadziła do tego, iż ludzie coraz bardziej obawiają się, iż zostaną napiętnowani, jeżeli dołączą do demonstracji pokojowych.
Sytuację pogarsza fakt, iż Alternatywa dla Niemiec (AfD), którą według najnowszych sondaży popiera jedna czwarta wszystkich wyborców, przyjęła bardziej pacyfistyczne stanowisko wobec Rosji, a niewielu ludzi w tradycyjnie lewicowym ruchu pokojowym w Niemczech nie chce być kojarzonych ze skrajną prawicą.
Dla Müllera kluczem byłoby ostrożne podejście do tego, w co inwestują Niemcy. jeżeli Niemcy muszą kupować broń, to powinna ona być jak najbardziej defensywna: systemy obrony powietrznej, technologie zwiadowcze, logistyka, która zapewni Niemcom możliwość przerzucenia oddziałów obronnych na wschodnią granicę NATO.
Politolodzy Klaus Schlichte i Stephan Hensell z Uniwersytetu w Bremie wzywają do zastanowienia się: "Jakkolwiek oburzające może się to wydawać w tej chwili, każdy zainteresowany stabilnością Europy będzie musiał zacząć myśleć o zainicjowaniu nowego procesu rozbrojenia już teraz. Przyjęta w pośpiechu carte blanche na zbrojenia powinna być dla wszystkich ekspertów powodem do zastanowienia się nad takimi rozwiązaniami dylematu bezpieczeństwa. Byłaby to historyczna misja badań nad pokojem" – napisali w niemieckim dzienniku "Frankfurter Rundschau".