W “Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z dr. Filipem Dąbrowskim, ordynatorem Oddziału Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu Bielańskim. Ten szpital to oczko w głowie aborterów. Dąbrowski chwali się oficjalnymi danymi Ministerstwa Zdrowia. Według nich odpowiada za 20 procent aborcji wykonywanych w całej Polsce.
Próżno szukać w wywiadzie szerszego kontekstu, bo “Wyborcza” ma w zwyczaju zostawiać czytelników z emocjonalną pointą wynikającą raczej z domysłów. Jednak Szpital Bielański to szpital jakich wiele. A uważna lektura tej rozmowy przynosi potwierdzenie licznych tez, które obrońcy życia stawiają od lat. Aborcja jest mordowaniem dzieci, ze wszystkim konsekwencjami. Równocześnie jej zwolennikom zawsze mało trupów, starają się z całych sił, aby mordować jeszcze więcej.
Za mało zamordowanych dzieci
Zdaniem przeprowadzającej wywiad redaktor Martyny Śmigiel, aborcji wykonuje się w Polsce wciąż za mało. W zatroskaniu o “prawa kobiet” przytacza wypowiedź pacjentki z profilu Aborcyjnego Dream Teamu:
Byłam pewna, iż będę miała zabieg. W końcu po kilku godzinach czekania dostałam ten zastrzyk – chlorek potasu i założono mi cewnik Foleya. Noc była straszna, bóle były bardzo silne (…). Gdy w końcu urodziłam, to zabrano mnie na zabieg doczyszczania.
Z kolei dr Dąbrowski ubolewa nad tym, iż ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Czyli zabijania na tyle dużo, aby się cieszyć, ale trzeba popracować nad standardem wykonania.
Żałosna publicystyka GW przypomina raczej peerelowską propagandę “300 procent normy”. Trudno też nie zauważyć równie godnego politowania płytkiego sensualizmu. Czytamy dalej, iż klientka musiała czekać kilka godzin w kolejce po śmiertelny zastrzyk dla swojego dziecka. Z tonu artykułu wynika, iż długi czas oczekiwania na zabicie dziecka jest niedopuszczalny. Aborterzy, nie mogąc stanąć na ringu logiki, wolą odwołać się do uczuć, niekoniecznie tych wyższych. Wniosek? Usprawnić aborcje — więcej i szybciej, jak otwarcie kolejnej kasy w dyskoncie.
Chlorek potasu jest nielegalny
Na uwagę zasługuje jeszcze jedna kwestia: stosowanie chlorku potasu, by wywołać u dziecka zawał. Ginekolog ze Szpitala Bielańskiego oświadcza, iż uśmiercanie dziecka zastrzykiem dosercowym jest w Polsce nielegalne. Zabijanie w taki sposób nazywa choćby mitem. Tymczasem do stosowania chlorku w procesie aborcji otwarcie przyznała się w tej samej gazecie Gizela Jagielska, ordynator szpitala w Oleśnicy, już w czerwcu 2023 r.
Trudno uwierzyć, iż dr Dąbrowski nie wie o praktykach w Oleśnicy. Mając wiedzę, iż praktyki te są nielegalne, powinien zgłosić sprawę do Prokuratury.
Wyrwa w tamie powstała wcześniej
Jaka jest najczęstsza przesłanka?
W zdecydowanej większości — przyznaje Dąbrowski — są to pacjentki ze wskazaniami psychiatrycznymi.
Pomimo uproszczonej politycznej polaryzacji uprawianej przez większość mediów, ten problem nie powstał po ostatniej zmianie władzy. Warto wspomnieć pracujący za zamkniętymi drzwiami zespół d.s. mordowania dzieci powołany przez Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego. Alarmowaliśmy o sprawie wielokrotnie, przestrzegając przed katastrofalnymi skutkami jego prac.
Dzisiaj jesteśmy w punkcie, w którym do zabicia dziecka wystarczy już tylko zaświadczenie od psychiatry. Co więcej, może być ono wystawione dla matki nie leczącej się nigdy wcześniej. Potwierdzają to położne w naszym filmie dokumentalnym o aborcji “Miało nie żyć”.
“Śmierć jak śmierć” w Szpitalu Bielańskim
Poraża wyrachowany język, kiedy rozmówcy na jednym tchu rozmawiają o naturalnym poronieniu i aborcji, czyli intencjonalnym pozbawieniu życia. Brzmi to tak, jakby doktor wyznawał zasadę “śmierć jak śmierć”. Bez większego znaczenia, czy ta śmierć jest następstwem choroby czy zabójstwa.
Terminacja ciąży z medycznego punktu widzenia jest bardzo prostym zabiegiem, który polega na podaniu leku wywołującego czynność skurczową macicy (…) Dokładnie tak jak po poronieniu, które przytrafia się 15 procentom kobiet na różnym etapie ciąży. Nie jest to nic, co by wykraczało poza codzienną pracę ginekologa. Po poronieniu płodu lub zarodka, czy to naturalnym, czy sztucznie wywołanym lekami, następuje zabieg oczyszczenia macicy, a w ciąży po 15. tygodniu zwykle jest to konieczne.
Jakie proste to zabijanie…
Dobre samopoczucie, a dzieci do śmieci?
Dziennikarka GW i jej rozmówca ze Szpitala Bielańskiego podchodzą do aborcji w specyficzny sposób. Przez cały wywiad można odnieść wrażenie, iż jest to procedura, w której bierze udział jedna osoba: ciężarna kobieta. To na nią skierowano wszystkie światła. Poza tym mowa o płodach i podkreślanie, iż lepsza jest aborcja na wcześniejszym etapie ciąży, bo to… mniej bolesne dla pacjentki.
Warto zwrócić uwagę na tę narrację. Z maniakalnym wręcz uporem dehumanizuje lub wprost pomija się dzieci – bezimienne ofiary tej straszliwej masakry. A jeśliby czytającemu ten wywiad miała towarzyszyć jakaś empatia – zadbano o to, by tę empatię adekwatnie ukierunkować. Wszak dobrostan matek mordujących dzieci jest najwyższym dobrem.
Terminował, ale się nie cieszył
Skoro tzw. terminacja powoduje wewnętrzny dyskomfort, ordynator ze Szpitala Bielańskiego proponuje remedium na miarę oświeconego XXI wieku. Chce rozszerzenia opieki psychologicznej na aborterów – lekarzy i położne.
Otaczamy opieką psychologiczną nasze pacjentki, ale nikt nie zapewnia takiej opieki moim lekarzom i położnym, którzy terminacje wykonują. My też jesteśmy ludźmi, dla nas to też duże obciążenie psychiczne.
Ciekawe spostrzeżenie. I od razu pytanie: skoro aborcja to zabieg jak inne, to dlaczego obciąża personel bardziej niż inne zabiegi…?
Każdy ma szansę zmienić swoje życie
Dąbrowski żali się redaktorom z Czerskiej, iż ktoś nazwał go “zbrodniarzem”. Źle się z tym czuje. Podpowiadamy: Panie doktorze! To jest sumienie, proszę zacząć go używać. Być może zainspiruje Pana oświadczenie Rudolfa Hößa wręczone w 1947 roku prokuratorowi w Wadowicach:
W osamotnieniu więziennym doszedłem do gorzkiego zrozumienia, jak ciężkie popełniłem na ludzkości zbrodnie. Jako komendant obozu zagłady w Oświęcimiu urzeczywistniałem część straszliwych planów Trzeciej Rzeszy – ludobójstwa. W ten sposób wyrządziłem ludzkości i człowieczeństwu najcięższe szkody. (…) Dopiero w polskich więzieniach poznałem, co to jest człowieczeństwo. Mimo wszystko, co się stało, traktowano mnie po ludzku, czego nigdy bym się nie spodziewał i co mnie najgłębiej zawstydzało. Oby obecne ujawnienia i stwierdzenia tych potwornych zbrodni przeciwko człowieczeństwu i ludzkości doprowadziły do zapobieżenia na całą przyszłość powstawaniu założeń, mogących stać się podłożem tego rodzaju okropności.
Tekst: Grzegorz Gielert