Tajlandia-Kambodża: 12 zabitych w ostrzale artyleryjskim

upday.com 1 dzień temu

W ostrzale artyleryjskim sił kambodżańskich zginęło 12 osób, w tym 11 cywilów i jeden żołnierz tajlandzki. Rannych zostało 24 cywilów i siedmiu żołnierzy. Konflikt między Tajlandią a Kambodżą trwa od ponad wieku i ma swoje źródła w sporach granicznych. Eksperci oceniają, iż starcia nie przekształcą się w pełnoskalową wojnę.

Minister zdrowia Tajlandii Somsak Thepsuthin poinformował w czwartek o ofiarach ostrzału artyleryjskiego przeprowadzonego przez siły kambodżańskie. Według przekazanych danych zginęło 12 osób, w tym 11 cywilów i jeden żołnierz.

Rannych zostało łącznie 31 osób - 24 cywilów i siedmiu żołnierzy. Informacje te przekazała agencja Reutera.

Źródła konfliktu sięgają XX wieku

Damian Wnukowski, koordynator programu Azja i Pacyfik w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM), wyjaśnił historyczne korzenie sporu. Konflikt tajlandzko-kambodżański ma swoje źródła w porozumieniach zawartych na początku XX wieku między Syjamem a kolonialną Francją.

Syjam, dawna nazwa Tajlandii, był wówczas jedynym państwem w Azji Południowo-Wschodniej, które nie zostało skolonizowane. Wyznaczone wtedy linie graniczne były w późniejszych latach nieskutecznie kontestowane przez Tajlandię.

«W wielu miejscach ta linia graniczna była trudna do wyznaczenia, dodatkowo na terenach przygranicznych znajduje się kilka miejsc ważnych kulturowo dla obu państw, zabytkowych świątyń - najbardziej znana z nich jest dzisiaj na liście UNESCO» - opisał Wnukowski. Po latach Tajlandia chciała zrewidować przebieg granicy, jednak Kambodża jako niepodległe państwo broniła swoich praw do tych terenów.

Międzynarodowy Trybunał dwukrotnie orzekł

W 1962 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał wyrok na korzyść Kambodży, uznając roszczenia Tajlandii za bezzasadne. Mimo tego Tajlandia nie uznaje werdyktu w tej sprawie.

W 2013 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości potwierdził swoją poprzednią decyzję, wspierając stanowisko Kambodży. Istnieją także rozbieżności dotyczące wytyczenia samej granicy.

Eskalacja rozpoczęła się w maju

Obecnie trwająca eskalacja konfliktu rozpoczęła się w maju, gdy kambodżański żołnierz zginął w starciu z siłami tajlandzkimi. Następnie Tajlandia ograniczyła przejścia graniczne i wycofała swojego ambasadora z Kambodży.

Tajlandia zwróciła się także do szefa kambodżańskiej misji dyplomatycznej w Bangkoku o opuszczenie państwa w proteście przeciwko detonacji miny lądowej. Ta mina raniła pięciu tajlandzkich żołnierzy.

Spór o odpowiedzialność za miny

Jak podkreślił analityk, w przypadku obecnych starć nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie o to, kto pierwszy otworzył ogień. Przez ostatnie dwa miesiące było wiele nawoływań do deeskalacji, ale relacje stawały się coraz bardziej napięte.

«Tajlandia oskarża teraz Kambodżę o zaminowywanie pasa przygranicznego. Kambodża twierdzi, iż miny, które zraniły tajlandzkich żołnierzy w ostatnim tygodniu, były stare» - wyjaśnił ekspert. To był moment, w którym doszło do naprawdę dużej eskalacji napięć.

Dyplomatyczne zerwanie stosunków

W czwartek rano Kambodża zdecydowała o obniżeniu rangi stosunków dyplomatycznych z Tajlandią do najniższego poziomu. Władze w Phnom Penh zwróciły się do ambasadora sąsiedniego państwa o opuszczenie kraju.

Kambodża odwołała również personel swojej ambasady w Bangkoku. Kontradmirał sił zbrojnych Tajlandii Surasant Kongsiri przekazał, iż do walk doszło w przynajmniej sześciu lokalizacjach.

Walki w sześciu miejscach

Starcia miały miejsce na granicy prowincji Surin w Tajlandii i Uddar Meanchey w Kambodży. Kambodżańskie wojsko otworzyło ogień w kierunku tajlandzkich żołnierzy, co zmusiło ich do odwetu.

Tajlandia zamknęła wszystkie przejścia graniczne z Kambodżą. Kambodża z kolei oskarżyła Tajlandię o niesprowokowaną agresję.

Ekspert: to nie będzie pełnoskalowa wojna

Wnukowski ocenił, iż starcia raczej nie przekształcą się w pełnoskalową wojnę. Można tak wnioskować na podstawie poprzednich konfliktów, w których sytuacja gwałtownie eskalowała, ale często stosunkowo gwałtownie się uspokajała.

Szeroko zakrojone działania zbrojne nie leżą w interesie żadnego z państw. Według analityka czas trwania konfliktu zależy w dużej mierze od sytuacji wewnętrznej w obu państwach.

Trudna sytuacja wewnętrzna w obu krajach

«Sytuacja w Tajlandii jest trudna. Pani premier Paetongtarn Shinawatra jest w tej chwili zawieszona przez Sąd Konstytucyjny» - wyjaśnił Wnukowski. Powodem była rozmowa telefoniczna z Hun Senem, ojcem obecnego szefa rządu Kambodży.

W tej rozmowie, która wyciekła do mediów, premier wskazywała na rozbieżności między tajlandzkim rządem a armią. Z kolei kambodżański premier Hun Manet rządzi dopiero od 2023 roku i brak mu jeszcze autorytetu swojego ojca.

«Oba kraje chcą więc pokazać się jako silne, stawiające opór drugiej stronie, mające silnych liderów» - wyjaśnił Wnukowski. «Żaden rząd nie chce "stracić twarzy", co jest w kulturze azjatyckiej bardzo ważne» - dodał.

Zalecenia dla polskich turystów

Pytany o sytuację Polaków przebywających w Tajlandii na wakacjach, analityk ocenił, iż wystarczy unikanie terenów operacji wojskowych. Cywile, w tym turyści, nie powinni udawać się blisko terenów granicznych.

«Trzeba słuchać komunikatów władz, zarówno tajlandzkich, jak i kambodżańskich» - powiedział. Na razie nie było wezwań do ewakuacji przez przedstawicieli innych państw.

Wpływ na turystykę będzie ograniczony

Wnukowski odniósł się także do wpływu konfliktu na turystykę w tym rejonie Azji. o ile starcia ograniczą się do terenów granicznych, nie powinno to odbić się na poziomie turystyki w żadnym z krajów.

Największa eskalacja z 2011 roku nie wpłynęła w znaczący sposób na liczbę turystów. «Tajlandia jest jednym z głównych centrów turystycznych świata. Wątpię, by to, co się dzieje obecnie, zmieniło ten stan» - ocenił.

Oficjalne ostrzeżenia i zalecenia

Ambasada RP w Bangkoku przekazała w czwartek rano, iż tajlandzko-kambodżańskie lądowe przejścia graniczne pozostają zamknięte dla ruchu turystycznego. Wezwała polskich obywateli do śledzenia komunikatów miejscowych władz.

MSZ Chin ostrzegł przed starciami i zaapelował do obywateli ChRL, by nie udawali się na obszary objęte walkami. Zapowiedział także podejmowanie działań na rzecz deeskalacji.

(PAP) Uwaga: Ten artykuł został zredagowany przy pomocy Sztucznej Inteligencji.

Idź do oryginalnego materiału