Ukraińscy dezerterzy wracają do armii. "Nie wiem, jak można to wyjaśnić"

natemat.pl 8 godzin temu
Do początku marca ukraińscy żołnierze, którzy zdezerterowali, mogli dobrowolnie wrócić do służby bez konsekwencji karnych. Kilku z nich opowiedziało DW o swoich motywach – pisze Hanna Sokołowa-Stekh w "Deutsche Welle".


– Jakie tam przestępstwo? Miałem problemy rodzinne! – mówi Kostiantyn, dezerter z ukraińskiej armii. – Nawiasem mówiąc, przestępstwem jest to, iż nie otrzymałem żadnej rehabilitacji ani odszkodowania po tym, jak zostałem ranny! – dodaje.

Kostiantyn jest jednym z 21 000 żołnierzy, którzy według ukraińskich organów śledczych uciekli z frontu lub nie wywiązali się z obowiązku służby wojskowej. W ostatnich miesiącach dobrowolnie powrócili do służby wojskowej, aby uniknąć postępowania karnego. Odpowiedni termin upłynął na początku marca. Według danych z początku roku w Ukrainie zarejestrowanych było prawie 123 000 przypadków dezercji i opuszczenia jednostki.

Zbyt wielu dezerterów, by ścigać wszystkich


W latach 2023 i 2024 liczba przypadków dezercji osiągnęła poziom, z którym władze nie były już w stanie sobie poradzić. W ciągu ostatnich dwóch i pół roku zbadano tylko siedem procent wszystkich spraw.

Doprowadziło to do cichego układu, zgodnie z którym władze nie będą prowadziły dochodzeń, o ile dowódca jednostki zdoła przekonać zbiegłego żołnierza do powrotu do służby.

Praktyka ta niedługo stała się prawem, zgodnie z decyzją parlamentu Ukrainy. Od jesieni 2024 r. żołnierze, którzy nie wywiązali się z obowiązku służby wojskowej lub zdezerterowali, mogli dobrowolnie powrócić do służby i tym samym uniknąć postępowania karnego. Powodem tej decyzji były oczywiście braki kadrowe na froncie. Jeszcze w styczniu głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych Ołeksandr Syrski mówił, iż Ukraina potrzebuje więcej żołnierzy w brygadach zmechanizowanych. Jednak umiejętności mobilizacji nie są wystarczające, aby zaspokoić tę potrzebę.

Jednak po kolejnej nowelizacji ustawy w grudniu wyznaczono termin, do którego możliwy był powrót do wojska bez konsekwencji karnych. Początkowo był to 1 stycznia 2025 r., ale następnie termin ten przedłużono o kolejne dwa miesiące, do początku marca.

Przemęczenie i konflikty z przełożonymi


– Nazywam się Jewhen, jestem żołnierzem ukraińskich sił zbrojnych i zostałem przywrócony do służby po dezercji – mówi 38-letni mężczyzna, którego spotykamy na poligonie 59. Samodzielnej Brygady Szturmowej, rozmieszczonej na linii frontu w pobliżu Pokrowska.

– Walczę od dziesięciu lat i pochodzę z Mariupola. Wojna wypaliła mnie w pewien sposób, zabrała mi wszystko, całą rodzinę. Ale jestem twardy i mam silne poczucie sprawiedliwości – mówi Jewhen.

Żołnierz uciekł ze 109. Brygady Obrony Terytorialnej, w której służył od początku pełnej inwazji Rosji na Ukrainę. – Nie zgadzałem się z moim byłym dowódcą. Nie lubił mnie i wysyłał na takie misje, z których się nie wraca, ale ja wróciłem, a potem zdezerterowałem – opowiada Jewhen.

Przez półtora miesiąca mieszkał w Dnieprze i podjął tam nielegalną pracę. – Trochę odpocząłem, bo przez te wszystkie lata miałem tylko jeden urlop – dodaje.

W końcu Jewhen zwrócił się do ukraińskiej żandarmerii wojskowej. – Powiedziałem im, iż byłem dezerterem i chcę wrócić – wspomina. Następnego dnia, wraz z innymi dezerterami, został zabrany do batalionu rezerwowego, gdzie od czasu do czasu zbierali się rekruterzy z różnych brygad. Ostatecznie przyjął ofertę 59. brygady szturmowej i niedługo wrócił na wojnę.

– Muszę walczyć. Jestem żołnierzem od palców u stóp po czubki włosów – mówi Jewhen o swojej motywacji. – Kiedy wracasz z frontu do dużego miasta, dziwnie i trudno jest oglądać, jak życie po prostu się toczy – dodaje.

– Z zewnątrz wydaje się, iż nie ma wojny. Sklepy, restauracje, Maybachy, Jeepy, Porsche... Ludzie żyją i nie rozumieją, co się tam dzieje – mówi.

Powroty na front mile widziane


Teraz Jewhen ćwiczy razem z kilkunastoma żołnierzami, którzy również wrócili do służby. Ich dowódca, noszący pseudonim "Biały", ma zrozumienie dla postawy swoich nowych towarzyszy. Zdecydowana większość z nich miała dobre powody, by unikać służby.

– Często przez dłuższy czas nie są zmieniani na swoich pozycjach, albo musieli wrócić do domu, by rozwiązać problemy rodzinne – relacjonuje dowódca. Zdarza się również, iż żołnierz po leczeniu jest zgłaszany jako dezerter, jeżeli nie wróci do swojej jednostki wojskowej w ciągu dwóch dni.

Dowódca podkreśla jednak, iż powracający żołnierze sumiennie wykonują swoje obowiązki, jeżeli są należycie traktowani. – Większość z nich już służyła w wojsku. Są lepiej wyszkoleni niż ci, którzy są świeżo po poborze. Są też bardziej zmotywowani i łatwiej się z nimi pracuje – mówi.

Jesienią, kiedy armia rosyjska nasiliła ofensywę w kierunku Pokrowska, brygada otrzymała rekrutów. W tamtym czasie w rozmowie z DW dowódca o pseudonimie "Biały" skrytykował ich wyszkolenie i ducha walki.

Często opuszczali oni swoje pozycje. Jednak w ciągu ostatnich trzech miesięcy sytuacja w jego brygadzie poprawiła się dzięki wzmocnieniu przez powracających ochotników.

Nierozwiązane problemy


– Ludzie ci popełnili przestępstwo, które podlega kodeksowi karnemu, ale to nie znaczy, iż są złymi żołnierzami – podkreśla Roman Horodecki, oficer wsparcia psychologicznego dla personelu 68. Oddzielnej Brygady Jaegera. Brygada ta jest również rozmieszczona na linii frontu w pobliżu Pokrowska. Według Horodeckiego około 30 procent dezerterów powróciło, połowa z nich do swoich dawnych brygad.

Uważa on, iż obecne przepisy dobrze regulują powrót dezerterów do służby wojskowej. Nie rozwiązują jednak przyczyn masowej dezercji. – Głównym problemem jest fizyczne i psychiczne wyczerpanie żołnierzy. Ale w tej chwili rozwiązanie tego problemu jest po prostu niemożliwe – ubolewa Horodecki.

"Wojna jest jak narkotyk"


42-letni wojskowy o pseudonimie "Milka" sam jest jednym z powracających. Nie chce wyjaśnić, dlaczego zdezerterował. To nie było na froncie, ale na tyłach, gdzie został przeniesiony po tym, jak został ranny.

– Dlaczego wróciłem? Nie wiem, jak można to wyjaśnić? Wojna jest jak narkotyk. Kiedy byłeś na wojnie, ciągnie cię tam z powrotem – mówi. – Nie chodzi o to, iż potrzebujesz tych eksplozji, wcale nie. Nie wiem, jak to powiedzieć.

Otrzymał rozkaz przeniesienia do 68. Brygady, gdzie miał za zadanie szkolić żołnierzy. "Milka" czuje, iż jego stan poprawił się w czasie, który spędził w domu.

– Znowu jestem naładowany energią – mówi. – W tej chwili choćby nie myślę o urlopie. Ale chciałbym wszystko zdjąć, zanurzyć mundur w benzynie i go spalić, a potem założyć dres, wziąć dzieci za rękę i pójść na spacer. Tego właśnie chcę – mówi mężczyzna.

Idź do oryginalnego materiału