„Zaczęły się halucynacje z pragnienia”. Rosyjski żołnierz przed śmiercią na froncie: Mam tylko nadzieję, iż Bóg mi wybaczy

news.5v.pl 7 godzin temu

— Najtrudniej jest bez wody, zwłaszcza w tym upale. Postawiliśmy cynkowe wiadro do zbierania deszczówki. Myślę, iż za kilka dni zaczniemy mieć halucynacje z pragnienia, a może już się zaczęły. Myślę o wyjściu z okopu i szybkiej śmierci, bo dłużej tego nie zniosę. Przepraszam, mamo — brzmiały ostatnie słowa żołnierza do swoich bliskich, które wraz z innymi listami składają się na wstrząsający obraz realiów panujących w armii Putina.

30-letni Ildar z Tatarstanu

Kochanie, właśnie wyszedłem ze szpitala i nastąpiły zmiany w jednostce. Rozkaz dowódcy: chorych, kulawych, rannych trzeba się pozbyć. Chłopaki boją się choćby mówić o problemach zdrowotnych, bo od razu są wysyłani do Charkowa , razem z tymi, którzy odmawiają walki. Mój kolega z drugiego plutonu miał ranę na nodze, w którą wdało się zakażenie, ale nie pozwolili mu odejść.

Nalegał. W końcu napisał raport. Spędził pięć dni w szpitalu, dali mu zastrzyki z antybiotykiem i oczyścili ranę. Kiedy wrócił, wysłali go na front. Zginął. Zabrali ośmiu chłopców i wysłali ich prosto do piekła. Wygląda na to, iż wszyscy tutaj oszaleli, nie pozostało nic ludzkiego. Zobaczymy, co będzie ze mną. Ja też mam problemy z nogami. Powiedz Maszence, iż bardzo ją kocham.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

33-letni Jewgienij z Baszkortostanu

Siostro, nie ma mnie w domu, poszedłem na cholerną specjalną operację wojskową . Wcześniej rozmawiałem z rodziną, iż dam sobie radę, chociaż mam pięcioro dzieci. Tak, poradzę sobie, wszystko będzie dobrze, w ciągu dnia jestem zajęty tym i tamtym.

Ale wieczorem wszystko znowu mnie przytłacza. To trwa już od kilku dni. Chyba nigdy nie było tak ciężko, może tylko na pogrzebach moich rodziców. Jest naprawdę ciężko. Nie mam choćby z kim porozmawiać. Jutro wyjeżdżamy na misję.

22-letni Denis z Republiki Komi

Mamo, nie dzwoń do dowódców. Chcę wrócić do domu. Dziękuję za wszystko. Pewnego dnia się spotkamy. Mamo, przepraszam.

Diego Herrera Carcedo/Anadolu via Getty Images / Getty Images

Ukraiński artylerzysta ostrzeliwuje rosyjskie pozycje

29-letni Aleksandr z Lipiecka

Mój przyjaciel, żołnierz kontraktowy z Krasnojarska, został wysadzony granatem. Oderwało mu nogi. Wycofaliśmy się i nigdy sobie tego nie wybaczę. Przez sześć dni czołgał się w naszą stronę i w końcu mu się udało, ale inny dron go namierzył i trafił nas wszystkich. Najwyraźniej dron namierzył nas podczas rotacji i trafił wszystkich ośmiu naraz.

Według dowódcy nadleciał z wioski […]. Trafił nas mocno — bardzo mocno. Wygląda na to, iż wszyscy mamy przeje****. Mam tylko nadzieję, iż Bóg mi wybaczy, iż zostawiłem mojego przyjaciela.

37-letni Aleksander z Samary

Dostaliśmy minibus z napędem na wszystkie koła, ale nic nam to nie pomogło. Dowódcy nie reagują na ponawiane prośby o dostarczenie amunicji. Sytuacja w batalionie Uljanowska jest gorsza, nie dotarł do nich ani jeden samochód.

Jakiekolwiek otwarte oburzenie jest traktowane jako odmowa i kończy się przeniesieniem do Charkowa .

26-letni Farhad zTatarstanu

Kostian, toczą się tu nieustanne walki, spędzamy dosłownie kilka godzin na chwilę wytchnienia, a potem znowu wracamy do działań wojennych. Szczerze mówiąc, nie wiem już, który z moich towarzyszy żyje w mojej kompanii. Codziennie toczymy bitwy z liczebnością wroga ok. 300 i 200 ludzi, a my jesteśmy zmuszeni wycofać się do odległej zniszczonej ziemianki, jest tam niebezpiecznie, co sekundę może być zasypana.

Tam, na ziemiance, nagromadziła się już góra trupów wysoka na dwa metry. 6. kompania 70. pułku jest zmuszona do wynoszenia ziemi za nas wszystkich. Czekam tylko, aż ten tydzień się skończy i zostaniemy zastąpieni, ponieważ jestem przemoczony do suchej nitki i pokryty błotem.

Mam nadzieję, iż dożyję chwili, w której zobaczymy tę zmianę. Wieczorem ochładza się do -5 stopni, a moje nogi i ręce zaczynają marznąć. W dodatku nie mam żadnego połączenia ze światem zewnętrznym, nie wiem, kiedy ta wiadomość dotrze, nie mogę się choćby dodzwonić do mamy. Kiedy zgłaszamy takie problemy dowódcom, udają, iż coś robią. Jednak po takich rozmowach przyjeżdżają do nas posiłki z ekip mobilnych i tak naprawdę sytuacja praktycznie się nie zmienia, bo umierają i tyle.

Idź do oryginalnego materiału