Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ujawniła w czwartek, iż o nieprawidłowościach w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wiedziała już "2-3 miesiące temu". Posłanka Polski 2050 broniła się przed zarzutami w sprawie afery KPO podczas wywiadu w RMF FM.
Pełczyńska-Nałęcz zaznaczyła jednak, iż nie otrzymała żadnych sygnałów o konkretnych problemach z dotacjami dla branży HoReCa. "Nie dostałam żadnego pisma z PARP-u, które by mnie o tym informowało" - zapewniła ministra, dodając, iż dowiedziała się o nieprawidłowościach dopiero po ujawnieniu przez sygnalistów w internecie.
Odwołanie szefowej agencji
W odpowiedzi na wcześniejsze sygnały o problemach ministra odwołała szefową PARP Katarzynę Duber-Stachurską. Na wtorkowym posiedzeniu rządu Pełczyńska-Nałęcz tłumaczyła się przed gabinetem z ujawnionych nieprawidłowości w dysponowaniu dotacji z KPO dla branży HoReCa.
Ministra podkreśliła, iż wykorzystała pełną jawność danych, którą celowo wprowadzono w programie. "Nie wiedziałam o tym do momentu, aż sygnaliści w internecie wykorzystali to, co im celowo daliśmy, czyli pełną jawność danych" - wyjaśniła w RMF FM.
Brak konsekwencji personalnych
Ministra zapewniła, iż nie planuje żadnych konsekwencji wobec wiceministrów ani innych urzędników ministerstwa. "To, co dyskredytuje ministrów, to korupcja, wpływ polityczny czy czerpanie własnych korzyści. Nic takiego nie miało miejsca" - stwierdziła Pełczyńska-Nałęcz.
Polityk Polski 2050 podkreśliła rolę KPO w rozwoju kraju, informując według WP Wiadomości, iż od początku realizacji inwestycji do Polski wpłynęło 67 mld zł. "Ja pilnuję, żeby one działy się dobrze, inwestycje sprzyjały naszemu rozwojowi w przyszłości i robię to" - tłumaczyła ministra, broniąc swojej pracy przy wielkich projektach rozwojowych.
Źródła wykorzystane: "RMF FM", "WP Wiadomości" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.
