![](https://www.publixo.com/img/avatars/big/5181.jpg)
Rozdział V. Zostać w domu czy ewakuować się?
Podstawową kwestią, którą musisz rozstrzygnąć, czyniąc przygotowania na wypadek W. jest odpowiedzenie sobie na pytanie: w razie wybuchu wojny – pozostać w miejscu zamieszkania czy też ewakuować się na z góry upatrzone pozycje? Wbrew pozorom to bardzo złożone pytanie i od odpowiedzi na nie zależy bardzo wiele dalszych przygotowań. Opierając się o własne doświadczenia, mogę powiedzieć ci – nieco uprzedzając fakty – iż trzeba szykować się na oba warianty. Dzikie zwierzęta żyjące w norach (lisy, borsuki) mają zawsze co najmniej kilka (czasem kilkanaście) wejść do swoich kryjówek. Na wszelki wypadek. Szykując się do wojny, należy szykować się zarówno na dyslokację, jak i na pozostanie na miejscu. Im więcej wyjść, tym większa szansa na to, iż któreś z nich okaże się możliwe do wykorzystania.
Pierwszą i najbardziej logiczną reakcją (przynajmniej z pozoru) w przypadku wybuchu wojny wydaje się ucieczka najdalej, jak się da. Tam, gdzie nie grożą działania zbrojne, bombardowania, ataki rakietowe – słowem – ewakuacja w bezpieczne miejsce, do którego wojna nie ma szans dojść. ale kiedy bliżej przyjrzeć się tej opcji, okazuje się, iż niekoniecznie musi być to optymalne wyjście.
Witold Gombrowicz, znany polski pisarz i dramaturg, wsiadł 29 lipca 1939 r. na pokład transatlantyku “Chrobry” udającego się do Argentyny. Gombrowicz, pochodzący z zamożnej, ziemiańskiej rodziny, miał spędzić w Ameryce Południowej 2 tygodnie. Został tam następne 24 lata, a do Polski nigdy już nie powrócił. Pierwsze lata w Argentynie Gombrowicz spędził w biedzie, utrzymując się z pomocy przyjaciół, często nie dojadając i mieszkając w ruderach, w jakich dziś nie gnieździliby się choćby bezdomni. Uniknął jednak okropieństw wojny w Polsce. A ty? Jesteś gotowa na taki wariant? Wyjść z domu i nigdy do niego nie wrócić?
Na powyższe pytania musisz odpowiedzieć sobie sama. Każdy z nas jest inny, każdy ma inne priorytety, życiową sytuację, możliwości. Nie każdy z nas musi uciekać przed wojną na drugi koniec świata. Może wystarczy drugi koniec Polski, może dosyć będzie zatrzymać się gdzieś w Europie? Jest bardzo wiele tych wariantów i bardzo wiele niepewności z nimi związanych. Przede wszystkim, musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, na jak długo gotowa jesteś porzucić swoje dotychczasowe życie – na kilka dni, na tydzień, na rok, na zawsze? To jest pytanie z gatunku egzystencjalnych. I warto głębiej się nad nim pochylić. I jeszcze jedno – niezależnie od tego, jakie plany nakreślisz sobie w czasach pokoju, ich realizacja w chwili wybuchu wojny może być trudna, bądź niemożliwa. Ja np. w dniu wybuchu wojny wyjechałem z rodziną z Kijowa na kilka dni. Taki był plan. W efekcie spędziłem ponad miesiąc pod okupacją.
Twoje życie, twoje plany. Moje zadanie – pomóc. Planując ewakuację na wypadek wojny, brać musisz pod uwagę następujące kwestie:
1. Dokąd się ewakuować?
2. Środki transportu
3. Przewidywany czas dyslokacji
4. Warianty wyjścia z sytuacji uchodźctwa
Ad 1. Dokąd się ewakuować?
Jako odpowiedź na to pytanie stoją otworem dwa warianty: ewakuacja w kraju, ewakuacja za granicę.
Jeśli chodzi o ewakuację w kraju, nie jest specjalną tajemnicą, iż polska doktryna obronna obejmuje budowanie poważniejszych linii obronnych za Wisłą. PiS zarzucał PO, iż to ich pomysł, ale – bez wchodzenia w politykę – to jedyny logiczny pomysł, jeżeli Rzeczpospolita nie chce dopuścić do okrążenia i rozbicia komponentów swoich Sił Zbrojnych, stosując niemożliwą do przyjęcia doktrynę “ani kroku wstecz”, w ramach której wydajemy Rosji walną bitwę na granicach. Prawdopodobnie w tym scenariuszu po 2 dniach zmagań zdolność bojową utrzymają głównie partyzanci, jacy nie będą uczestniczyć w tej rzezi.
Rzeczpospolita nie ma głębi operacyjnej. Z przyczyn czysto geograficznych brak nam setek kilometrów terenów od granic, na których można byłoby prowadzić wojnę manewrową i które mogłyby stać się “teatrem działań”. W razie ataku Federacji Rosyjskiej i Białorusi teatrem działań od pierwszych kilkunastu godzin stanie się przestrzeń od wschodniej granicy Polski do linii Wisły. Rzecz jasna, nie sposób dokładnie przewidzieć, co się tam będzie działo, ale jedno jest do przewidzenia – desanty oraz awangardę wojsk rosyjskich będzie można spotkać w tej przestrzeni praktycznie wszędzie w ciągu 24 godzin od rozpoczęcia inwazji.
Biorąc powyższe pod uwagę, chcąc uciec przed spotkaniem z wojskami agresora, znalezieniem się w sytuacji otoczenia czy pod okupacją, należałoby ewakuować się za linię Wisły. Zważywszy na fakt, iż współczesna artyleria bez problemów razi cele na odległość ok. 25 kilometrów, warto by i tę odległość wliczyć w bezpieczną strefę buforową. Słowem – jeżeli chcesz uniknąć wojny ewakuując się w kraju, wybieraj miejsca położone minimum 50 km na zachód od Wisły.
Planując miejsce do tymczasowej czy stałej dyslokacji na terenie Polski, myśl również o tym, by unikać sąsiedztwa takich obiektów jak: koszary wojskowe, zakłady przemysłowe, elementy infrastruktury energetycznej, newralgiczne węzły drogowe i kolejowe, duże miasta. Dlaczego unikać dużych miast? Bo w nich jest wszystko, co zostało wymienione przed nimi: koszary, infrastruktura energetyczna, węzły drogowe i kolejowe. Jako takie będą więc przyciągały rakiety. Oczywiście, system obrony przeciwlotniczej polega na tworzeniu “bąbli bezpieczeństwa” wokół dużych miast właśnie, bowiem to one przyciągają ataki rakietowe i wokół nich dość łatwo te ataki przerywać (żaden kraj – choćby Izrael ze swoją Żelazną Kopułą – nie ma pokrytego zasięgiem środków obrony przeciwlotniczej 100% swego terytorium). Niemniej, patrząc się od strony statystyki, znacznie bezpieczniej będzie w szczerym polu, choćby jeżeli latają nad nim rakiety, niż w gęsto zaludnionym mieście, które jest naturalnym celem ataków rakietowych, z których statystycznie rzecz biorąc, ok. 3% kończy się uderzeniem w cel lub blisko niego. W szczere pole się nie strzela. I biorąc pod uwagę to, iż środki obrony przeciwlotniczej pokrywają głównie rejony miast i ich najbliższych okolic, w odpowiednio odległe szczere pole nie trafi również zestrzelona rakieta.
W przypadku ewakuacji za granicę adekwatnie jedynym ograniczeniem jest budżet, jakim dysponujesz. jeżeli masz za granicą rodzinę, do której możesz wyjechać i pozostać z nią “na czas nieokreślony”, to znacznie ułatwia sprawę. jeżeli jednak będziesz utrzymywać się z własnych środków, to może być już problematyczne. Bierz pod uwagę, iż ceny miejsc noclegowych w bazie turystycznej Niemiec, Czech, Słowacji (a pewnie i dalszych krajów) zdecydowanie wzrosną po agresji na Polskę i spodziewanej kilkumilionowej fali uchodźców. To naturalne zjawisko biznesowe – jest duży popyt, rośnie cena usługi. Oczywiście, możesz uciekać za granicę i starać się korzystać z rządowych programów pomocy humanitarnej jako uchodźca z kraju ogarniętego wojną. Obawiam się jednak, iż nie będziesz zadowolona z warunków, jakie zaproponują uchodźcom np. nasi zachodni sąsiedzi, czyli Niemcy. Bierz pod uwagę, iż Niemcy mają wprawdzie dobrze zorganizowany system miejsc dyslokowania uchodźców, ale ośrodki w ramach tego systemu zaplanowane są na mieszkańców państw trzeciego świata. Nie oczekuj tam więc luksusów. I bierz pod uwagę, iż wszelkie rządowe agencje będą skrajnie przeciążone falą emigrantów, więc zdawanie się na programy humanitarne to raczej poniewierka niż wariant komfortowy czy choćby znośny.
Ad. 2. Środki transportu
Planując ewakuację, dobrze jest mieć prywatny samochód. Daje to minimum niezależności i komfortu zarówno po drodze, jak i na miejscu docelowym. Chyba nie muszę dodawać, iż w okresie bezpośredniego wzrostu napięcia międzynarodowego niezbędne jest dbanie o techniczny stan własnego pojazdu. Nie ma nic gorszego, jak spakować się we własny samochód i stanąć z powodu awarii podczas podróży. Zjawisko psucia się środków transportowych służących do ewakuacji było bardzo powszechne w pierwszych dniach wojny w Ukrainie. Pomoce drogowe praktycznie nie zajmowały się niczym innym, jak podejmowaniem nieszczęsnych uciekinierów, których pojazdy w czasie exodusu odmówiły dalszej służby.
Bierz pod uwagę to, iż nastąpią braki w zaopatrzeniu w paliwa. Po prostu wszyscy rzucą się na stacje benzynowe, na których dojdzie do reglamentacji sprzedaży albo skończy się benzyna czy olej napędowy. I nie będzie to wynikiem wojny, a tego, iż wszyscy w jednej chwili zapragną zatankować swoje pojazdy do pełna. Oczywiście, wojna problem ten spotęguje. Nie należy bowiem wykluczać celowych ataków na składy paliw – wywołanie chaosu komunikacyjnego zdecydowanie będzie na rękę agresorowi. Nic tak nie spowalnia wojskowej logistyki, jak drogi zapchane cywilnymi samochodami, którym skończyło się paliwo.
Zapomnij o samolotach (także prywatnych, jeżeli takim dysponujesz). Pierwsze, co następuje po ataku na kraj, to zamknięcie przestrzeni powietrznej dla cywilnego lotnictwa. Mówiąc prościej, jeżeli czyjś samolot zdąży wystartować przed pierwszymi strzałami, ten ma szanse opuścić kraj na jego pokładzie. jeżeli czyjś samolot tylko przygotowuje się do startu (nawet jeżeli już na jego pokładzie są pasażerowie), ten niekoniecznie poleci. Na ukraińskim lotnisku Borispil pod Kijowem, jakie stało się jednym z pierwszych celów ataków rakietowych, ludzie byli wysadzani z samolotów wprost na płytę lotniska i opuszczali port lotniczy w reżimie “ratuj się, kto może!”. Często nie dysponując ani środkami transferu z lotniska, ani choćby odpowiednią odzieżą dla dotarcia do Kijowa. Kto bowiem wybierał się w ciepłe kraje, nie brał ze sobą ciepłej odzieży na kilkunastokilometrową podróż-wędrówkę do Kijowa, odbywaną w realiach miesiąca luty. Historia milczy o tych, którym na kilka godzin przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji udało się polecieć na wczasy do Egiptu. Swoją drogą, ich losy muszą być ciekawe. Pewne jest, iż samolotami do kraju już nie wrócili.
Transport publiczny to przede wszystkim kolej. Przewoźnicy autobusowi bardzo gwałtownie staną się ofiarami sytuacji – mała przepustowość, żadnych rozkładów jazdy, gigantyczne opóźnienia, brak informacji o tym, gdzie znajdują się autobusy. choćby jeżeli takie informacje będą docierały na bieżąco, to i tak nie będzie się dało na ich podstawie przewidzieć, gdzie i kiedy te autobusy dojadą.
Kolej będzie przeżywać prawdziwe oblężenie. Przede wszystkim, kolej stanowi strategicznie istotny środek transportu dla sił zbrojnych. Kolej to również ważna arteria ruchu towarowego, zważywszy na fakt, iż cywilny transport lotniczy od pierwszych godzin wojny nie będzie działał. I wreszcie, to kolej będzie się musiała zmierzyć z potężną falą uchodźców. Powiem tak: jeżeli absolutnie nie musisz korzystać z kolei, to nie planuj przemieszczania się z jej wykorzystaniem. Na dworcach będą rozgrywać się dantejskie sceny. Tłumy będą większe niż w czasach komuny na początku wakacji. Ludzie będą podróżować stojąc, składy będą stać godzinami w szczerym polu, przepuszczając priorytetowe transporty, podróżni będą koczować godzinami, jeżeli nie dniami na dworcach – słowem: naprawdę nic, w czym chciałoby się uczestniczyć, jeżeli będzie jakikolwiek inny wybór. Ale powiedzieć też trzeba, iż kolej odegra najprawdopodobniej najważniejszą rolę w transporcie pierwszych godzin po wybuchu wojny.
Pasażerski transport morski będzie prawdopodobnie od najwcześniejszych godzin wojny sparaliżowany. Możliwa jest blokada portów czy ostrzały z morza ze strony rosyjskiej floty bałtyckiej. W ruchu pozostaną ani chybi wyłącznie jednostki pasażerskie, które zdążą wyjść z portów przed rozpoczęciem agresji. Te statki, które wybuch wojny zastanie w portach (po jakiejkolwiek stronie Bałtyku), pewnie zostaną w nich zatrzymane do czasu wyklarowania się sytuacji w transporcie morskim. I czas ten to nie godziny, a dni, jeżeli nie tygodnie nawet.
Ad 3. Przewidywany czas dyslokacji
Jasne, iż to ty planujesz okres, na jaki opuścisz miejsce swego zamieszkania w czasach pokoju. W czasach wojny wszelkie twoje plany nie mają wielkiego znaczenia. Toteż jeżeli twoje miejsce zamieszkania znajduje się po wschodniej linii Wisły, opuszczając je w celu uniknięcia bezpośredniego spotkania się z wojskami agresora, musisz brać pod uwagę, iż już do niego nie powrócisz.
Pisząc o tym, iż musisz brać pod uwagę, iż nie powrócisz do miejsca swojego zamieszkania, nie mam na myśli tego, iż nigdy nie już tam nie wrócisz. Niestety, sytuacja może rozwinąć się tak, iż nie wrócisz do swego domu w dającej się przewidzieć przyszłości. Biorąc to pod uwagę, musisz wychodzić z domu tak, jakbyś miała do niego długo nie wracać. Przygotuj się przynajmniej na miesięczną nieobecność. Takie przygotowanie pozwoli spędzić poza domem zarówno miesiąc, dwa miesiące, jak i zdecydowanie więcej czasu.
Przygotowując się do ewakuacji na wyżej wskazany czas nieoznaczony, musisz jednak brać pod uwagę i to, iż nie będzie to wyjazd na miesięczne wakacje. Nie możesz zabrać wszystkiego, co będzie ci potrzebne. Wręcz przeciwnie, ewakuując się przed wojną, musisz zabierać tylko najbardziej niezbędne rzeczy. Im mniej bagażu, tym lepiej. Bierz pod uwagę to, iż w skrajnym przypadku (np. awaria samochodu) może przyjść ci zabrać ze sobą tylko to, co zdołasz unieść. Pakując się, musisz mieć w jednej sztuce bagażu to, co najważniejsze. Dodatkowo możesz sobie spakować jakąś walizę, ale ja stoję na stanowisku, iż tak naprawdę kilkukilogramowy plecak na osobę wystarcza w zupełności, by spakować się zarówno na dwa dni, jak i na pół roku. Taki już dziwny jestem.
Ewakuując się ze strefy przygranicznej czy innego miejsca, w którym istnieje niebezpieczeństwo spotkania się w wojskami agresora, musisz wyglądać jak najgorzej. Czyli musisz przygotować się do opuszczenia domu w sposób zupełnie inny niż zazwyczaj. Pod żadnym pozorem nie możesz być “optycznie atrakcyjna”. Oznacza to ubiór, makijaż, sylwetkę, zewnętrzne oznaki bogactwa. Chcąc przeżyć spotkanie z żołnierzami wroga bez szkody dla siebie, musisz wyglądać nikczemnie, odpychająco, zniechęcająco, ba – nie zaszkodzi sprawiać wrażenia osoby chorej na jakąś zaraźliwą niemoc – widoczne na twarzy czy dłoniach owrzodzenie z pewnością odstręczy od wchodzenia z tobą w bliższy kontakt zdecydowanie wszystkich, jakich spotkasz na swojej drodze. I nie są to żarty. Kobiety wyjeżdżające z okupowanych terenów Ukrainy przykładały wiele starań, by wyglądać jak najmniej atrakcyjnie.
Nie będę rozwijał tego wątku, bowiem nie znam się na sztuce makijażu. Widziałem jednak na zdjęciach jej efekty – przy pomocy odpowiedniego “grimu” można naprawdę z atrakcyjnej kobiety zrobić odstraszające czupiradło. jeżeli podejrzewasz, iż na swojej drodze możesz spotkać najeźdźców, tak właśnie musisz wyglądać. Jak ostatni kocmołuch. I pamiętaj, iż w pierwszej kolejności zdradzi cię manicure. Nie pomoże najlepszy kamuflaż z makijażu, jeżeli będziesz mieć nienagannie zadbane paznokcie. Przed wyjściem z domu usuń manicure i obetnij je. Im gorzej, tym lepiej. Pogrzebanie palcami w ziemi doniczkowych kwiatów nie będzie żadną przesadą.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Bez względu na to, czy opuszczasz swój dom położony na ścianie wschodniej czy w Świnoujściu, zadbaj o to, by ktoś ze znajomych (a najlepiej z sąsiadów), którzy pozostają na miejscu, dysponował kluczami do twojego mieszkania czy domu. Obowiązuje tu ta sama zasada co przy wyjeździe na wakacje. Ktoś musi sprawować pieczę nad twoim domem, podczas kiedy ciebie w nim nie będzie. Nie we wszystko trafią bomby. Nie wszystko się spali. Ale wszędzie może pęknąć wężyk doprowadzający wodę do spłuczki w toalecie. A to potrafi być równie dużą katastrofą, co wybite przez falę uderzeniową od bliskiego wybuchu okna. No i kwiaty. jeżeli masz kwiaty, ktoś musi je przecież podlewać. Zwierzęta domowe zabierasz ze sobą (może oprócz rybek). To chyba oczywiste?
Niezależnie od czasu, na jaki wyjeżdżasz, bierz ze sobą gotówkę. Ile? – tyle, byś czuła się z tą ilością komfortowo – nie na tyle dużo, by wciąż myśleć o tym, ile i gdzie masz schowanych pieniędzy i nie na tyle mało, by po pierwszym lunchu na stacji benzynowej opłaconym gotówką skończyły ci się pieniądze. Przyjmij pesymistyczne założenie, iż nie będą działać terminale, płatności zbliżeniowe, karty i cały ten elektroniczny system, do jakiego przywykłaś na co dzień.
Jeszcze jeden life hack, jaki może, choć nie musi, się przydać. Bierz ze sobą dolary. To naprawdę najbardziej uniwersalny język świata. Benjamin Franklin i jego koledzy-prezydenci zobrazowani na amerykańskich banknotach mają siłę przekonywania porównywalną do Samuela Colta i jego wynalazku, czyli rewolweru. Powiem nawet, iż dolarami można załatwić zdecydowanie więcej spraw niż coltem. I – to też jest ważne – parę studolarowych banknotów da się schować praktycznie wszędzie. A parę studolarowych banknotów to kilka tysięcy złotych.
Ważna sprawa – nie bierz wyłącznie studolarówek. Weź mniejsze nominały. Nie licz, iż na wrogim blokpoście wydadzą ci resztę… I wyjmując te zaskórniaki w razie potrzeby, rób to tak, by nie dostawać ich wszystkich naraz. Używanie tej strategicznej rezerwy to nigdy nie będzie sytuacja zakupów w sklepie RTV. Po prostu, miej je ukryte w różnych miejscach.
Rozmawiając o pieniądzach w gotówce, wspomnieć trzeba też i o tym, by przypadkiem nie przyszło ci do głowy brać ze sobą wszystkich oszczędności życia. Tego nie da się zrobić niepostrzeżenie, niezależnie od tego, jak bardzo skrycie będziesz przeprowadzać taką operację. Czujne oczy i uszy sąsiadów będa miały o tym wiedzę. Ba! Wiedza ta może dojść do uszu napotkanych na drodze żołnierzy wroga. Nie pytaj mnie: jak? Powiem ci tylko tyle, iż pewien biznesmen ewakuując się z zagrożonych zajęciem terenów Donbasu, wiózł w samochodzie – prócz rodziny – sporą sumę gotówki. I tylko jego samochód został ostrzelany na blokpoście. Wszyscy zginęli. Dziwny zbieg okoliczności, nieprawdaż?
Ad 4. Warianty wyjścia z sytuacji uchodźctwa
Wybierając ucieczkę przed wojną z miejsca zamieszkania ostatnie, o czym się myśli, to jak powrócić do domu? A mniej więcej po tygodniu tułaczki w charakterze uchodźcy główna myśl, jaka chodzi nieustannie po głowie, to: jak tu do domu wrócić? Wojna po tygodniu nie jest już taka straszna, sytuacja – choć brzmi to nieprawdopodobnie – stabilizuje się, człowiek wyrabia w sobie nowe nawyki. I zaczyna tęsknić za swoim mieszkankiem czy domkiem, za jakąkolwiek stabilizacją. Bo wiedz jedno – uchodźstwo być może i gwarantuje fizyczne bezpieczeństwo, ale z poczuciem stabilizacji i psychicznego komfortu nie ma wiele wspólnego.
Toteż równocześnie z planowaniem w szczegółach swojej ewakuacji warto planować również i warianty powrotu do domu. Jasna sprawa, jeżeli dom twój znajduje się pod okupacją, plany takie należy snuć bardzo ostrożnie. Przekraczanie linii frontu jest zwykle obarczone dużym ryzykiem. Tam gdzie toczą się aktywne działania bojowe jest to fizycznie niemożliwe. Jednak kiedy twoja mała ojczyzna nie jest areną starć, to czemu do niej nie wrócić? Jasne, iż jeżeli uciekłaś do USA, bo to było twoje odwieczne marzenie, a wojna po prostu pchnęła cię do jego realizacji, to nie ma wielkiego sensu wracać po tygodniu czy dwóch. Ten początkowy ból i tęsknota emigranta, który pojawia się w pierwszych tygodniach życia na emigracji miną. Przynajmniej w większości przypadków. Choć ty nie jesteś sumą statystycznych przypadków i różnie to być może.
Natomiast w przypadku ewakuacji w ramach Polski, jeżeli działania zbrojne nie będą stały temu na przeszkodzie, można rozważyć powrót do małej ojczyzny po opanowaniu pierwszego szoku związanego z faktem wybuchu wojny. Po pierwsze – w wielu miejscach naszego kraju stopień zagrożenia związanego z wojną będzie bardzo podobny. Po drugie – wszędzie dobrze dobrze, ale w domu najlepiej. Po trzecie – niejeden raz słyszałem od Ukraińców, iż jakkolwiek nie chcą iść do wojska ginąć gdzieś w błocie na Donbasie, to jeżeli wróg podejdzie pod ich dom, będą się bić gołymi pięściami i gryźć zębami.
Siłą kraju jest ludność przywiązana do swoich małych ojczyzn. Takiej siły nie da się ujarzmić. I uwierz – każdy wróg będzie to czuł, choćby kiedy nie będą leciały w jego stronę partyzanckie kule. A jeżeli wszyscy uciekniemy, no to po co w ogóle nam ta Polska? Na co było w niej żyć, pracować, wiązać z nią plany na pokolenia? Wiem, iż brzmi to bardzo górnolotnie, ale dla własnego psychicznego dobrostanu warto jest mieć w życiu cel większy od siebie samego i prywatnego samozadowolenia. Bo my nie jesteśmy wieczni, ale pamięć o nas może dać nam swego rodzaju życie wieczne. No i wreszcie jeszcze jedna bardzo ważna sprawa: człowiek staje się prawdziwie wolny, kiedy przestaje uciekać przed własnymi lękami, a wychodzi im naprzeciw. choćby jeżeli lęki te trzymają w ręku kałacha.
Do tej pory sporo miejsca poświęciliśmy ewakuacji, a co jeżeli postanowisz zostać w domu? No cóż – zdecydowanie odpadają wszelkie problemy związane z przemieszczaniem się, czy to wewnątrz kraju czy poza jego granice. Powiedzmy jednak jasno: przychodzi moment, gdy zdecydowanie należy się ewakuować. Kiedy zaczyna się strzelanina na ulicach, a walki toczą się o każdy budynek, zdecydowanie jest zbyt późno na decyzję o ucieczce. Pozostaje siedzieć w piwnicy i modlić się o to, by w nasz dom nie trafił KAB(1). jeżeli nasz dom ma piwnicę. Zanim jednak do tego dojdzie, władze będą wielokrotnie nakłaniać do ewakuacji, a możliwe, iż choćby przymusowo ją zarządzą. Toteż naprawdę będziesz wiedzieć, kiedy już bezdyskusyjnie trzeba będzie opuścić dom, w którym mieszkasz.
Natomiast póki moment ten nie nadejdzie, można organizować sobie życie w warunkach wojennych i okołowojennych w miejscu własnego zamieszkania. Powiem ci w sekrecie, iż jest to choćby łatwiejsze niż wybieranie tułaczego losu uchodźcy. W pierwszych godzinach i dniach wojny raczej nie będzie dochodziło do masowych aktów terroru, zbrodni wojennych, a zniszczenia powodowane przez działania zbrojne nie będą – przynajmniej w skali kraju – paraliżujące. Można więc będzie przycupnąć w swoim miejscu zamieszkania i odłożyć decyzje o ewentualnej uciecze na dni kilka, by wykrystalizował się lepszy obraz sytuacji. Jasna sprawa, może się okazać, iż po tych kilku dniach już nie będziesz się mogła ruszyć z miejsca, gdzie mieszkasz. Niemniej, jednak to chyba i tak lepszy los niż utknąć na kilka dni na jakimś dworcu (który też może być celem ataku) czy w równie niewygodnym, innym miejscu. No, ale to jest już moja prywatna opinia. Biorę pod uwagę, iż są ludzie, którzy mdleją od samego dźwięku wystrzałów, a ścisk na przepełnionym dworcu jak raz dodaje im ducha. Ty lepiej wiesz, do której zaliczasz się grupy.
Pozostając w miejscu zamieszkania, musisz przygotować się na zdecydowanie nowe warunki życia. Puste sklepy, przerwy w dostawie energii, brak paliw na stacjach, ograniczenia w swobodzie przemieszczania się, ataki rakietowe i dronowe, zamknięte na bliżej nieokreślony czas zakłady pracy – to wszystko, z czym przyjdzie ci się mierzyć. Przygotowania do tej nowej rzeczywistości można z grubsza podzielić na długofalowe i doraźne. Te ostatnie czynione będą bezpośrednio przed wybuchem wojny. Te długofalowe powinnaś zacząć wdrażać niezwłocznie. To nie tylko przygotowania do wojny. To działania, które uczynią twoje życie łatwiejszym, a podejmowane przez ciebie na co dzień czynności bardziej efektywnymi. Trochę konsekwencji i wejdziesz na zupełnie nowy poziom samoorganizacji. W czasie wojny da ci on wstępną przewagę nad statystycznym cywilem. To taki maleńki przyczynek do tego, by mieć owo szczęście w krytycznych chwilach, o które pytał swoich oficerów Napoleon. W czasie pokoju te nowe rutyny, jakie powinnaś w sobie i wokół siebie wytrenować, uwolnią ci sporo czasu, zintegrują rodzinę i dadzą wielokrotnie poczucie panowania nad sytuacją.
Szerzej o tych przygotowaniach – zarówno doraźnych, jak i długofalowych – opowiem w drugiej części tego poradnika. Póki co, jeżeli wybrałaś wariant pozostania w domu, idziesz na zakupy. Masz kupić: z 10 kg mąki, 4 litry oleju słonecznikowego, ze 40 paczek suchych drożdży po 15 gramów, parę litrów pitnej wody, zapałki, zapalniczki, papierosy (parę paczek, choćby jeżeli nie palisz), świece (im grubsze, tym lepsze), trochę baterii 1,5 V (takich zupełnie malutkich – AAA i trochę większych – AA). Weź też sporo konserw mięsnych - co najmniej po 5 sztuk na głowę w rodzinie. I nie chcę słyszeć żadnych opowieści, kto czego nie je. “Konserwa Turystyczna” czy “Paprykarz Szczeciński” to naprawdę wspaniałe źródła kalorii, które doceni każdy weganin, jeżeli odpowiednio zgłodnieje.
Kup również jakieś proste dwie latarki (nieduże – nie ma nic bardziej nieporęcznego i nieprzydatnego niż latarka zajmująca jedną rękę i ważąca z kilogram – no chyba iż ma solidną metalową obudowę i można z niej w razie potrzeby zrobić obuchową broń białą a la buzdygan). adekwatnie to powinnaś kupić również papier toaletowy. Ale mam nadzieję, iż masz już w domu odpowiednio duży jego zapas. Bo papier toaletowy w przypadku klęsk takich jak wojna, pandemia czy atak marsjan zawsze pierwszy znika ze sklepowych półek. Możesz więc mieć już problem z jego nabyciem.
Ty idziesz na zakupy z wymienioną wyżej listą, a ja w tym czasie opowiem ci, co tam słychać u naszych bohaterów – Ani i Tomka. Tomek z rodziną postanowili wyjechać do Niemiec. Anna skorzystała z rady, jaką dał jej rosyjski żołnierz i wróciła do domu, postanawiając poczekać na to, co się będzie działo. Jedna ważna uwaga: ty masz swój plan. Nie ulegaj wpływom innych osób czy obserwowanym w różnych miejscach wybuchom paniki.
Przypisy:
(1) KAB (ros. Корректируемая авиационная бомба) – bomba lotnicza o korygowanym locie. Waga jej to 500 kg, a czasem więcej. Jej bezpośrednie uderzenie obraca w ruinę przeciętny budynek z wielkiej płyty niezależnie od tego, czy ma 4 czy 10 pięter.