Poseł PiS Łukasz Mejza został zatrzymany przez policję na trasie S3 za przekroczenie prędkości o 80 km/h. Funkcjonariusze zmierzyli prędkość 200 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 120 km/h.
Zdarzenie miało miejsce w poniedziałek o godz. 10.40 między Gaworzycami a Radwanicami. Za wykroczenie Mejza miał otrzymać mandat w wysokości 2,5 tys. zł oraz 15 punktów karnych, jednak "odmówił przyjęcia mandatu, wskazując, iż chroni go immunitet poselski" - przekazał rzecznik Komendy Powiatowej Policji we Polkowicach podkom. Przemysław Rybikowski.
Ostra reakcja rządu
Sprawa wywołała natychmiastową reakcję szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego. Na portalu X napisał: "Niejaki Mejza pędził 200 km/h. Odmówił przyjęcia mandatu. Bo przecież jest posłem. Posłem PiS. Nie odpuścimy. Policja zrobiła swoje. Mejza odpowie za ten barbarzyński rajd".
Rzecznik MSWiA Karolina Gałecka oficjalnie potwierdziła zatrzymanie posła podczas rutynowej kontroli. "W związku z tym, iż poseł nie przyjął mandatu, policja będzie wnioskowała do marszałka Sejmu, za pośrednictwem prokuratora generalnego, o uchylenie immunitetu. Prawo obowiązuje nas wszystkich" - dodała.
Procedura uchylenia immunitetu
Policja nie ujawniła początkowo tożsamości kierowcy, wskazując jedynie na powołanie się na immunitet poselski. Wniosek o uchylenie immunitetu posła będzie musiał przejść przez odpowiednią procedurę sejmową.
Informację o mandacie dla posła Mejzy jako pierwsze podało radio RMF FM. Sprawę nagłośnił dopiero wpis szefa MSWiA, który jednoznacznie wskazał na tożsamość zatrzymanego.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.