Wypadki zdarzają się także w wojsku. Gdy ma się do czynienia z zabójczą bronią, potężnymi ładunkami wybuchowymi i sprzętem ważącym tony trzeba zachować szczególną ostrożność, ale zawsze coś może pójść nie tak. Mimo procedur i środków bezpieczeństwa czasem dochodzi do najbardziej nieprzewidzianych wypadków. Oto kilka przykładów.
Rakieta trafiła w dom
W 2007 r. szturmowy samolot Su-22 z 7. Eskadry Lotnictwa Taktycznego z Powidza trafił rakietą w dom w Reczu. Podczas ćwiczeń na poligonie w Drawsku Pomorskim jednostka wystrzeliła wcześniej 22 rakiety i wszystkie trafiły w cel.
Były to potężne pociski Ch-25, sowieckiej produkcji, każdy o wadze 300 kg z 136 kg głowicą wybuchową. To rakiety kierowane laserowo i przeznaczone do niszczenia bunkrów, czołgów czy umocnień. W chwili strzelania miały po 20 lat.
Rakieta nr 23 miała być ostatnią. Pocisk był oczywiście w pełni uzbrojony. Pilot odpalił Ch-25 zgodnie z procedurą, ale rakieta zamiast skierować się na cel wyrównała i poszła swoim neutralnym torem. Po chwili zniknęła z oczu pilota.
Rakieta leciała dopóki starczyło jej paliwa. Minęła kilka miejscowości i uderzyła przed domem w Reczu czyli 50 km od poligonu. Tymczasem teoretyczny zasięg Ch-25 to 7 km. Na szczęście w wypadku nikt nie ucierpiał.
Samolot poleciał bez pilota
W 1989 r., w ostatnich dniach Zimnej Wojny, samolot myśliwski Mig-23, należący do sowieckiego 871 Sewastopolskiego Pułku Myśliwsko-Szturmowego przeleciał z okolic Kołobrzegu i rozbił się w Belgii zabijając jedną osobę. Na pokładzie nie było pilota, bo katapultował się on 900 km wcześniej.
Samolot z czerwonymi gwiazdami wystartował z lotniska Bagicz pod Kołobrzegiem gdzie stacjonowała sowiecka jednostka. Już 10 sekund po starcie, gdy pilot włączył dopalacz, obroty silnika gwałtownie spadły. Pilot podjął decyzję o katapultowaniu się.
Wprawdzie MiG-23 tracił moc i spadał do Bałtyku, ale w ostatnim chwili maszyna samodzielnie zwiększyła moc, autopilot rozpoczął wznoszenie i wyrównał na wysokości 12 tys. m. Następnie myśliwiec z prędkością 700 km/h rozpoczął lot w kierunku Zachodniej Europy.
Mig-23 przeleciał nad NRD, NRF, Holandią i Belgią gdzie po 69 minutach i 36 sekundach od startu wyczerpało się paliwo. Maszyna spadła z prędkością –330 km/h na dom mieszkalny w Kortrijk zabijając 19-letni mężczyznę.
Przypadkowy zrzut bomby atomowej na miasto
W 1957 r. bombowiec B-36 zrzucił przez przypadek 10-megatonową bombę wodorową Mark 17 nad Albuquerque w Nowym Meksyku. W tamtym czasie miasto miało blisko 200 tys. mieszkańców. Bomba tej mocy odparowałaby wszystko w promieniu 5 km od miejsca eksplozji.
Informacje o tym, co spowodowało incydent, są różne, ale jedna z wersji sugeruje, do wypadku doszło przez przypadek kiedy członek załogi obsługujący komorę bombową został niemal wyrzucony z fotela przez nagłą turbulencję. Odruchowo chwycił dźwignię manualnego zwalniania bomby, aby utrzymać się na miejscu.
Konwencjonalne materiały wybuchowe bomby eksplodowały, ale nie doszło do reakcji łańcuchowej, bo ostateczny zapalnik pozostał na pokładzie samolotu. Bomba spadła na niezamieszkanym obszarze należącym do University of New Mexico pozostawiając krater o głębokości 4 m i szerokości 9 m.
Kilka radioaktywnych fragmentów znaleziono w odległości choćby 2 km od miejsca eksplozji, ale jedyną ofiarą wybuchu bomby była krowa pasąca się w pobliżu.
Incydent został ujawniony opinii publicznej dopiero w 1987 r. W dokumentach podano, iż Mark 17 „jest prawdopodobnie najpotężniejszą bombą, jaką kiedykolwiek stworzyły USA”.
Zderzenie łodzi podwodnych
W 2009 r. dwa okręty podwodne – HMS Vanguard z brytyjskiej Royal Navy i Le Triomphant z francuskiej marynarki wojennej zderzyły się na Oceanie Atlantyckim. To było jak głównej wygranej w loterii, w której główną wygraną jest przegrana.
Przyczyną był zwykły pech. Oba okręty potrafią się doskonale maskować więc nie wykryły się wzajemnie, a podążały tym samym kursem w tym samym miejscu i czasie.
Oba okręty posiadały na pokładzie pociski balistyczne z głowicami atomowymi, oba były napędzane przez reaktory atomowe i oba okręty zostały uszkodzone, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Nie doszło też do żadnego radioaktywnego wycieku. W momencie zderzenia oba statki były zanurzone.
Do podobnego zdarzenia doszło w 1992 r. gdy USS Baton Rouge, atomowy okręt podwodny klasy Los Angeles, czaił się na głębokości 20 m na płytkich wodach u wybrzeży wyspy Kildin, około 30 km od rosyjskiego portu w Murmańsku. Związek Radziecki rozwiązał się zaledwie dwa miesiące wcześniej, ale Marynarka Wojenna przez cały czas chciała uważnie monitorować, co stało się z potężną flotą Rosji.
W pewnym momencie pod amerykańskim okrętem zaczął wynurzać się rosyjski okręt podwodny o napędzie atomowym typu Sierra, B-276 Kostroma. Najbardziej poszkodowany był tytanowy kiosk rosyjskiego okrętu, który został częściowo zmiażdżony.
Myśliwiec, który się zestrzelił
W 1956 roku korporacja lotnicza Grumman testowała swój nowy myśliwiec, F-11 Tiger, u wybrzeży stanu Nowy Jork.
Pilot opuścił nos o 20 stopni w dół i skierował go w pusty obszar oceanu. Wystrzelił krótką, czterosekundową serię z czterech 20 mm działek Colt Mk. 12, wszedł w strome zejście i włączył dopalacze.
Minutę później jego przednia szyba nagle się zapadła, a silnik zgasł. Ranny pilot na szczęście zdołał dotrzeć na lotnisko. Jak się okazało, podczas szybkiego opadania pilot wpadł w strumień własnych pocisków.
Chociaż pociski miały przewagę na starcie (prędkość samolotu plus prędkość wylotowa pocisków), gwałtownie zwolniły z powodu oporu powietrza. Natomiast samolot włączył dopalacze i przyspieszał.